Bez kategorii

Zespół stresu pourazowego.

Wczoraj, czy przedwczoraj…oglądałam wywiad z żoną korespondenta wojennego. Chociaż była w domu i nie doświadczyła bezpośrednio na sobie dramatycznych przeżyć, jednak zaczęła odczuwać zespół stresu pourazowego. Zastanawiałam się, jak to możliwe. Chyba wiem jak…

Dzisiaj w nocy Szymek zaczął robić wodniste kupki. Najpierw jedną, potem drugą…trzecią. Po szóstej już byłam totalnie spanikowana. Oglądałam skład, kolor, konsystencję zawartości pieluchy. Kupki były małe,  tyle dobrze. „Nie odwodni się” – pomyślałam. „W razie czego napoję do gastrostomii. Jak będzie ssał z butli, to do biegunki dojdą wymioty. Zafałszuje to obraz stanu dziecka. Podam co chwilę po 5 mililitrów herbatki, jest szansa, że nie uleje”. „Zapach kupki ok, nic nie gnije. Kobieto myśl!”. I zaraz przyszła ta myśl, która spowodowała szybsze bicie serca „infekcja”. I w oczach powrót na oddział… Co zrobić z Michałem? Co spakować, jak się tam dostać? Jacek miał dziś ważny temat na mieście. Jak to pogodzić?

Lęk.

Odessałam wydzielinę z drzewa oskrzelowego „Mało i przezroczysta. Dobrze”. Patrzyłam na brzuszek „miękki, nie wzdęty. Dobrze. Temperatura!” Mierzyłam jak oszalała na całej głowie. „Czoło 36,7. Skroń 36,9. Czemu 36,9 a nie 36,6? Boki głowy 37,2. Nieee, jeszcze raz czoło 36,7 – 36,8. Boki mogą być rozgrzane, bo leżał w kocyku. Kobieto przewietrz pokój, bo dziecko się gotuje”. „Myśl, myśl, myśl” – jak mówił  Kubuś Puchatek. „Co dziecko jadło? Infatrini, czyli rzadkie. Trzeba by dać Bebilon AR, jest gęsty. Nieeee, nie Bebilon. Marchewkę. Jacek leć do sklepu po słoiczek marchewki!”. A potem…

„Ile dać tej marchewki? 1oo ml zwymiotuje. 50? 60? Dobra 60. Potem dam drugi raz. Właśnie! Czy Mały częściej wymiotuje? Nie. A co ma w żołądku. Zalegania? Nie. Kobieto spokojnie, wczoraj był pediatra. Płuca czyste…ale u dziecka tak szybko się to może zmienić… Myśl! Jakie leki poszły w nocy?. Sildenafil, Ursopil, Alvia. Alvia? A wczoraj też Laktuloza. A jakie były wczoraj kupki? Dobre. Durna Babo, przedawkowałaś lek na zaparcia!!! Ale działałam zgodnie z zaleceniami!” – broniłam sama siebie – „Ale nie pomyślałaś, musisz być elastyczna. Jak się stolce pojawiały, trzeba było odstawić tę Alvię. Głupia Babo Ty…”

Tak właśnie dziś pracował mój mózg… Marchewka oczywiście pomogła. Lęk na myśl o powrocie do szpitala jest piekielny. Potrafię budzić się spocona z rozedrganym sercem. I tak odkąd Szymon się urodził. Nie wiem, czy tak wygląda ten cały zespół. Pewnie to jeszcze gorsze piekło. Wiem jedno: po 15stu miesiącach w szpitalu (w sumie) już nigdy nie będę beztroską mamusią wycierającą dziecku katarek.

A Michał wrócił z przedszkola z kaszlem…I znów problem. „Spoooookooojnie. Jedno dziecko w jednym pokoju. Drugie w drugim. Inaczej się nie da. Parę leków dla Michałka i módlmy się, żeby Szymon nie załapał…” I znów stres…i znów serce nerwowo bije. Czy ja kiedyś będę jeszcze spać spokojnie?

Oby to był jak zwykle początek wysięku w uszach na tle alergicznym. Tyle, że Michał znów straci słuch…

***

4 thoughts on “Zespół stresu pourazowego.

  1. „Rodzice” już chyba nigdy nie śpią spokojnie bo zawsze martwią się o dzieci czy są małe czy duże, czasem tylko tych zmartwień jest więcej, oby u Was było ich coraz mniej.

  2. Witam
    przedwczoraj leciał w TVPWrocław reportaż z Wami siedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha patrząć na Szymonka jak dzielnie się rozwija na Michasia jak się uśmiecha dużymi oczami, siedziałam i płakałam, ze szczęścia z tych 5% na maksa wykorzystanych
    mój synek zapytał czemu płaczę, powiedziałam że ze szczęścia a on siadł przy mnie przytulił i ”chlipał” powiedział że też płacze ze szczęścia, często bywamy w akademickim szpitalu na badaniach i opowiadałam mu zawsze o Szymciu, że leży tu gdzieś na górze w łóżeczku, że walczy o życie i jest bardzo dzielny, synek zawsze mówił że mu się uda, pokazałam mu Szymcia w telewizji, jego promienny uśmiech był równie wielki jak mój, zdziwionym głosem powiedział „To Szymuś już jest zdrowy” tak JEST nareszcie, pani Igo podziwiam, gratuluje i wspieram duchem,

    założenie fundcji to chyba najlepszy pomysł jaki może pani teraz zrealizować, jest szansa, połączenie przyjemnego z pożytecznym, jest czas na prace i na zajmowaniem się dzieciakami, nazwę już pani ma logo również, pracowników też z czasem przybędzie na początek wolontariuszy nie zabraknie napewno, ja sama zgłaszam sie na ochotnika do pomocy, Szymcio przetarł ścieżki i teraz jest łatwiej zacząć nie można tego zmarnować

    co rodziny Steblewskich, ciuszków zadeklarowanych dostaną masę, z racji małego metrażu nie wysyłam już swoich, sama mam sporo wydatków jako mama czterolatka więc zakupy dla rodziny również odpadają , ale bardzo chętnie oddam swoje wiekowe auto w ręce pana Dymitra do naprawy, bo na pewno uczciwie je naprawi, jeśli są jakieś namiary na warsztat do bardzo poprosze o nie, chociaż taką formę pomocy mogę zaoferować dając jakąś pracę,
    nie dziwne że niektórych oburza sytuacja rodziny, na Polskie dzieci nie ma pieniędzy a tu zjawia się rodzina z Ukrainy i nadal się powiększa, nie każdy rozumie że są jeszcze w tych czasach rodziny żyjące miłością do siebie i Boga, że nie myślą co będzie ‚jutro’ bo dla nich najważniejsze jest bycie razem, najważniejsza jest rodzina, nie nam krytykować ich sposób życia bo świetnie sobie z nim radzą nie oczekując pomocy
    także jak sama pani widzi fundacja aż sama się prosi o jej założenie 🙂 do dzieła pani Igo, my pomożemy

    p.s. baaardzo bym chciała zagłosować na bloga w konkursie ale nie znalazłam informacji gdzie to można zrobić, czyta się go świetnie

    1. Witam!
      Ja pomagam. Bez fundacji, ale nie mówię o tym głośno, bo to dla mnie bardzo osobista sprawa. Na razie myślę nad wydaniem książki. Ups. Wydało się :))))

      Nr do opiekuna Steblewskich 606 295 421. Bardzo się cieszę, że ten mój blog przynosi realną pomoc. O to chodziło przecież. O wspieranie.

      Gdzie byliśmy w telewizji? Nic nie wiem 🙂

      Dziękuję za Wasze serce :*

  3. Witam
    przedwczoraj leciał w TVPWrocław reportaż z Wami siedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha patrząć na Szymonka jak dzielnie się rozwija na Michasia jak się uśmiecha dużymi oczami, siedziałam i płakałam, ze szczęścia z tych 5% na maksa wykorzystanych
    mój synek zapytał czemu płaczę, powiedziałam że ze szczęścia a on siadł przy mnie przytulił i ”chlipał” powiedział że też płacze ze szczęścia, często bywamy w akademickim szpitalu na badaniach i opowiadałam mu zawsze o Szymciu, że leży tu gdzieś na górze w łóżeczku, że walczy o życie i jest bardzo dzielny, synek zawsze mówił że mu się uda, pokazałam mu Szymcia w telewizji, jego promienny uśmiech był równie wielki jak mój, zdziwionym głosem powiedział „To Szymuś już jest zdrowy” tak JEST nareszcie, pani Igo podziwiam, gratuluje i wspieram duchem,

    założenie fundcji to chyba najlepszy pomysł jaki może pani teraz zrealizować, jest szansa, połączenie przyjemnego z pożytecznym, jest czas na prace i na zajmowaniem się dzieciakami, nazwę już pani ma logo również, pracowników też z czasem przybędzie na początek wolontariuszy nie zabraknie napewno, ja sama zgłaszam sie na ochotnika do pomocy, Szymcio przetarł ścieżki i teraz jest łatwiej zacząć nie można tego zmarnować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *