Wczoraj Michał dał nam ostro popalić. Ale dziś słonko się do nas uśmiechnęło, wiatr był dużo słabszy niż jeszcze pół doby temu. Stałam przed oknem i rozmyślałam „Zmarznę? Nie zmarznę?”. Nienawidzę zimna. Trudno, ryzykujemy. Ubrałam się ciepło i pojechaliśmy w południe do parku. Problem polegał na wyborze zabawki, żebyśmy mogli z Jackiem odpocząć na spacerze. Rower? Taaa, na pewno odpoczniemy. Piłka? To samo. – „A może grabie?”. – „Weź…”.
Pomysł okazał się wręcz genialny. Nasz ukochany Park Szczytnicki ma 100 hektarów, Michał miał co grabić :))) Jak już znudziło się wygrabianie liści to dziecko wpadło na pomysł, żeby zebrać z wielkiej polany wszystkie patyki na jedną stertę. A my staliśmy na słońcu i cieszyliśmy się beztroską i…bezczynnością. Przy Michale rzadko tego doświadczamy.
– „Ha ha ha, co się martwisz? To są spodnie i kurtka wyciągnięte z kosza na brudną bieliznę :)”
– „Żartujesz???” :))))
– „A co Ty myślisz, że jestem głupia? 😛 Wiedziałam jak skończy się ten spacer. :)))
– :))))) (dostałam buziaka)
Dziecko brudne to dziecko szczęśliwe ale nie oznacza, że mam się przy tym umordować. Założyłam synowi „stare” spodnie i zdarte buty. Jak ludzie chcą w niedzielę spacerować po parku w pięknej garderobie, wolna wola. Ale my przyszliśmy tu się dobrze bawić :))) A to z czystością nie idzie w parze.
Nelka oszalała ze szczęścia. Zataczała kręgi średnicy 50 metrów. Ganiała z chłopakami drąc pyszczek wniebogłosy. Świetny Nibyjork.
Następnym razem weźmiemy też taczkę i wiaderko. I tak parkujemy auto niedaleko polany, więc damy radę z tym bagażem. A synek będzie miał zajęcie na całe popołudnie.
Umil sobie czas, i wykorzystaj przepis na zielonookie ciasteczka z iKitchen.blog.onet.pl ; pozdrawiam !