Bez kategorii

Ciężki dzień. Brokuły kochają fetę

   Są niekiedy takie dni, gdy własne dzieci doprowadzają nas do łez…Dzisiaj był taki dzień dla mnie…

   Michał od dwóch tygodni nie chodzi do przedszkola i nie mamy ani chwili luzu, by zrobić zakupy bez niego. Zabraliśmy więc dziecko ze sobą do sklepu. Zawsze uczę syna, że w rodzinie jest tak samo ważny. Dlatego pojechaliśmy na plac zabaw i tłumaczyłam dziecku, że potem idziemy do sklepu…że była chwila dla niego a teraz jest chwila dla nas. Oczywiście naszych 30stu minut nie mogliśmy spokojnie przetrwać. Od czasu operacji Michał przyjął  postawę roszczeniową. On jest biedny, najważniejszy, jego potrzeby są jedyne i istotne. Już dawno tak źle nie było…(Dodam tylko, że syn jest już w pełni zdrowy i świetnie słyszy).

   Dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej potrzebują stałego rytmu dnia i bardzo istotne jest wprowadzenie przejrzystych zasad i ich konsekwentne przestrzeganie. Udało nam się wypracować żelazną zasadę, że połowę wyjazdu do sklepu przeznaczamy na przyjemności syna, połowę na nasze. Zmiana rytmu dnia oraz brak chęci egzekwowania czegokolwiek ze strony babć i biologicznego ojca spowodowały, że Michał na nowo forsuje swoje zdanie. Syn jest bardzo mądrym chłopcem i szybko wyczuł, że może nami manipulować. Przy kasie zrobił nam awanturę, żeby presja otoczenia wymogła na nas zmianę zdania.

   Mimo wszystko próbowaliśmy mu tłumaczyć, że sok zaraz dostanie, tylko Pani go skasuje. Żeby był grzeczny, bo przecież miał nagrodę i był plac zabaw wcześniej. Że czekolady nie będzie, gdyż był niegrzeczny w sklepie i machał pięścią do Tatusia. Żeby nie brał towaru z półki, bo nie zamierzamy go kupować. Że nie będę wracać na halę po parówkę, ale za chwileczkę dam mu obiad. Im bardziej byłam konsekwentna, tym bardziej dziecko krzyczało, żeby wymóc na mnie swoje zdanie. Nie przeczę, zaczęłam się irytować. Bardzo stanowczym głosem powiedziałam „dość”, dość miałam nerwów i złego samopoczucia. A Michał dalej nie ustępował, sądził że ulegnę, żeby nie czuć wstydu przed ludźmi. Niedoczekanie!

   Nieszczęśliwie za mną stała jakaś starsza pani. Ostentacyjnie wykładała towar na ladę, trącając mnie. Poprosiłam Jacka, żeby się przesunął i zrobiłam krok na przód. Ale ta kobieta podążyła za mną i jeszcze bardziej mnie popychała na wózek. Zapytała, czy mogła by mnie nie potrącać i wtedy starsza pani zamiast przeprosić zaczęła do mnie krzyczeć, że robimy w sklepie dużo szumu. Jacek nie zniósł zachowania kobiety i stanął w mojej obronie. Zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Wyszłam ze sklepu chora…

   Stres odreagowałam długą drzemką, ale potem jeszcze myśli kotłowały mi się w głowie. Poszłam do kuchni, żeby poszukać zajęcia, pobyć trochę sama. Zdecydowanie za bardzo się przejmuję, wiem…

   Zapiekłam parówki w cieście zrobionym wczoraj z myślą o pasztecikach. Wyszły smaczne a resztek ciasta nie musiałam dzięki temu wyrzucać. Zajrzałam do lodówki: brokuły, feta. Świetna para. Zrobiłam sałatkę „Zielono-Białą”.

  

Potrzebne:
1 brokuł
1/3 opakowania sera typu feta
0,5 pęczka szczypioru
0,5 pęczka kopru
3 łyżki śmietany
6 łyżek serka naturalnego
pieprz, sól

   Brokuły pocięte na różyczki wrzuciłam na osolony wrzątek na 2 minuty i ostudziłam. Koper i szczypior drobno pokroiłam i zmieszałam ze śmietaną i jogurtem. Dodałam trochę pieprzu i dosłownie odrobinę soli. Na brokuły rzuciłam ser typu feta pokrojony w kostkę. Zdecydowanie taki z bloku jest gorszy, niż ten krojony w kostkę i zanurzony w marynacie. Ale tego smaczniejszego w sklepie nie było. Sałatkę polałam sosem. Całkiem dobre. Mniam.

   „Sałatka z Bufetu” jest dużo lepsza. Jadłam kiedyś podobne danie na uczelni w jakimś barze, podpatrzyłam składniki i wymyśliłam przepis.
Potrzebne:
1 brokuł
1 papryka
1/2 opakowania sera typu feta
1 pęczek kopru
3 łyżki śmietany
6 łyżek serka naturalnego
pieprz, sól

   Sałatkę robimy podobnie jak Zielono-Białą. Paprykę kroimy w drobną kostkę. Sekretem tego pysznego dania jest koper i dość duża ilość pieprzu. Można zrobić więcej sosu. Proporcje śmietany do jogurtu 1:2.

   Ja lubię gotować. To jest pasja. Zajmuje myśli. Teraz czuję się dużo lepiej, choć nadal mi trochę smutno. Martwi mnie tylko to, że szybko syn nie zgodzi się na nowo przyjąć nasze zasady. Dziadkowie na naszą prośbę biorą Michała na 3 dni od poniedziałku. Potrzebuję porządnie odpocząć, od ponad roku nie miałam dnia wolnego. Ale tam z pewnością syn będzie w centrum uwagi i każda jego zachcianka zostanie spełniona. Babcia będzie z pełnym jedzenia widelcem latała za dzieckiem po domu (teraz jadamy posiłki razem), syn będzie domownikom wydawał polecenia. Ostatnio się dowiedziałam, że sanki zostały mocno zniszczone, bo dziecko chciało na nich jeździć, ale nie było śniegu. Więc biologiczny ojciec woził syna po trawie i kamieniach…Ręce opadają. „Michał chciał” – Michał miał…Ech…

***

 
  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *