Bez kategorii

Patrzę na świat

Byliśmy wczoraj z Szymonem u okulisty. Ta sama Doktor, która uratowała naszemu synowi wzrok wykonując dwa zabiegi laseroterapii, wczoraj orzekła, iż temat retinopatii wcześniaczej uważa za zamknięty. Nasze dziecko widzi. Jak? Tego jeszcze nie wiemy, ale skoro wodzi wzrokiem za przedmiotami (zarówno czarno-białymi, jak i kolorowymi) oznacza, że wzrok został w jakimś stopniu uratowany. Może potrzebne będą okulary.

Już wiemy, że Szymek nie będzie widział na boki. Żeby widzieć przedmioty, które normalnie dostrzegamy „kątem” oka, On będzie musiał odwrócić głowę. To też wyjaśnia, czemu synowi tak bardzo kiwała się główka, zanim zaczęliśmy rehabilitację. Dziecko próbowało zorientować się, co się wokół niego dzieje (widzi tylko przed sobą).

Dobra wiadomość jest taka, że Doktor z trudem doszukała się oczopląsu. Cudne wieści! Szymek prezentuje go, gdy odwraca gałki na boki, lub gdy jest zmęczony. Nie wyjaśnił się jednak powód „łypania” powiekami. O tym mamy rozmawiać z Neurolog. Swoją drogą to i tak jest już dużo bardziej dyskretne niż kiedyś. Dziecko nam normalnieje, ha ha ha. A mieliśmy taki unikatowy egzemplarz z latającymi źrenicami. Buuu ha ha ha. Co mi pozostaje, jak tylko obśmiać nasze kłopoty?

Przypominam sobie czasy, gdy Szymek się urodził. Trudno się było cieszyć  na myśl, że wymarzona ciąża rozwiązała się w sposób dający dziecko z olbrzymimi deficytami. Taka piękna miłość, a taki „koślawy” jej owoc… No fatum! Teraz wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Otoczyli nas życzliwi ludzie, a ja odkryłam coś fenomenalnego: cieszę się Szymonem mimo jego niedoskonałości. I to jak się cieszę! Uwielbiam to dziecko nie mniej, jak jego ojca. Szymon śmieje się do mnie, chce się bawić, przytulać. Jest przesłodki. Reaguje na rehabilitacje i na tą naszą kurację miłością dużymi postępami.

I teraz Ty – Rodzicu – zastanów się przez chwilę…Czy robi na Tobie jakieś szczególne wrażenie, gdy Twoje dziecko się uśmiecha? Być może nie bardzo, gdyż traktujesz to jako rzecz absolutnie „normalną, standardową, typową”. Dla Ciebie jest jasne, że skoro dbasz o swoją pociechę, Ona będzie szczęśliwa i wyrazi to uśmiechem. Cieszysz się wraz z dzieckiem i jest to dla Ciebie czymś absolutnie naturalnym. A my na uśmiech naszego dziecka czekaliśmy 7 miesięcy! Siedem długich miesięcy stałam nad łóżeczkiem Szymona i zastanawiałam się, jak bardzo musi być jego mózg uszkodzony, że nie jest w stanie wykrzesać w dziecku emocji. Możesz zatem wyobrazić sobie moją radość, gdy Szymon pierwszy raz zaczął się śmiać, gdy zaczęłam klaskać jego rączkami. A potem jak czekałam na kolejny i kolejny dowód zadowolenia.

Bóg, Los, Przeznaczenie (mniejsza o nazwę) dał mi moje dzieci szczególnej troski, żebym zachwycała się wszelkimi drobiazgami, które dla rodziców zdrowych dzieci są czymś prozaicznym, danym w przydziale od łaskawej fortuny. A ja chłonę każdy gest i słowo moich dzieci z olbrzymią fascynacją. Bo wiem, że wcale nie jest takie oczywiste, iż będę mogła się delektować tym częściej. Moje dzieci nauczyły mnie patrzeć. Patrzeć na te wszelkie drobiazgi, z których zbudowany jest każdy nasz dzień.

Płaczę czasami, częściej się śmieję. Czasem krzyknę, nawet przeklnę, częściej przytulę dziecko mocno do piersi i ukoję jego żal, czy wysłucham radosnych nowin. Jest to dla mnie fascynujące, gdyż wiem, że naprawdę cud sprawił, że moim synowie żyją. Czerpię z każdego wspólnego dnia garściami, choć bywają też dni bardziej przygnębiające, gdyż znużenie daje o sobie znać. Życie jest barwną mozaiką, w której znajdą się również  i czernie, szarości i popiele. Ale potrafię dostrzec każdy z tych elementów. I to zawdzięczam moim synom właśnie…

Czasami dobrze robi zastanowienie się, jakby wyglądało nasze życie, gdybyśmy mieli choć odrobinę mniej szczęścia…

***

6 thoughts on “Patrzę na świat

  1. Pięknie napisane.
    Mój synek skończył rok, jest wspaniałym rozbrykanym dzieckiem. Kocham go gdy płacze, i się śmieje, gdy rozrabia, kiedy zasypia i budzi się. Moja miłość jest bezinteresowna. Nie żądam niczego w zamian. Pragnę tylko aby moje dziecko było szczęśliwe i miało wspaniałe życie. Bez ciężkich doświadczeń, bez prób losu. Żeby wyrósł na mądrego człowieka. Aby był takim uroczym dzieckiem i teraz i jako nastolatek i jako dorosły.
    …bo miłość matki do dziecka jest największą siłą i dziecko zostaje dzieckiem dla matki, chociażby i miał 50 lat….

  2. doskonale rozumiem o czym piszesz. Ja też jestem mamą dziecka z pewnymi deficytami (obniżone napięcie mięśniowe, zaburzenia ośrodka koordynacji nerwowej, zespół aspergera, nadpobudliwość). Pomimo że moja córka urodziła się w 40 tc to dużo przeszliśmy. Wymęczyli Nas przy porodzie (12 h pod oksytocyną, vaccum, nacięcie krocza, wypychanie dziecka łokciem, ja pod tlenem, córka ze skaczącym tętnem, później cc, brak krzyku, mała sina, pod tlenem, z zapaleniem płuc, nie potrafiąca utrzymać ciepła ciała, potem miała miesiąc jak się zakrztusiła i przestała oddychać, odkąd skończyła 9 miesięcy jest rehabilitowana). Obecie ma 4 lata, postępy są ogromne ale dużo do wypracowania. Wiem co to znaczy czekać jak dziecko przekręci się na bok, utrzyma główkę w górze, podniesie nóżki i zacznie się nimi bawić jak zdrowy niemowlak, zacznie raczkować czy chodzić. Nasze problemy w porównaniu Waszych chłopców to kropla w morzu dlatego bardzo Wam kibicuję. Uda się 🙂 Musi!

  3. To wspaniałe, jak pieknie potrafi Pani cieszyć się i zachwycać swoimi synkami! Ja mam zdrową 19-miesięczną córeczkę, którą zachwycam się każdego dnia i którą uwielbiam ponad wszystko. Chociaż nie musiałam długo czekać na pierwszy jej uśmiech czy podniesienie główki, każde jej osiągnięcie, każdą nową umiejętność przeżywam ogromnie. Dobrze jest jednak czasem przypomnieć sobie i innym, jak wiele mamy szczęścia w życiu, bo mamy nasze dzieci, i jak wiele miłości i uwielbienia potrzebują codziennie nasze maluchy! Jak zawsze trzymamy mocno kciuki za ślicznego Szymonka i Michałka! Pzdr 🙂

  4. Pięknie Pani pisze, czytam Waszego bloga od paru miesięcy i się uczę, uczę sie Waszej radości życia, uśmiechu i miłości. Ja mam 16-miesięczną córeczkę, jest cudowną dziewczynką i kocham ją nad życie ale to co dawniej wydawało mi sie własnie czymś naturalnym i oczywistym, teraz wiem że wcale nie musiało tak być. Czytam więc Was 🙂 i czerpię radość i energię od Was! Jesteście cudowną rodziną, a Pani jest nauczycielką życia dla mnie i pewnie nie tylko!!!! Pozdrawiam serdecznie i oczywiście jestem z Wami!!

  5. kolejny raz się wzruszyłam… tylko właściwie nie wiem czy płaczę nad sobą jaka jestem beznadziejna, czy nad swoją córką, której rodzona matka nie jest w stanie w 100% zaakceptować…jesteś dla mnie niedoścignionym wzorem do naśladowania

    1. Wydaje mi się, że ciężko jest w 100 procentach zaakceptować niepełnosprawności dziecka. Dlatego ćwiczymy jak szalone, żeby dzieci były jak najbardziej sprawne. W ten sposób idziemy na pewien kompromis z losem. NIKT ŚWIADOMIE NIE ŚCIĄGA NA SWOJE DZIECKO KALECTWA, DLATEGO NIKT NIE MOŻE OD NAS OCZEKIWAĆ, ANI SAME NIE MOŻEMY OD SIEBIE WYMAGAĆ, ŻEBY NAM BYŁO ŁATWO SIĘ Z TYM POGODZIĆ I ZAAKCEPTOWAĆ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *