Bez kategorii

Krośnice, czyli „Jedzie pociok zdale ka”.

W sobotę pojechaliśmy oglądać otwarcie kolei wąskotorowej w Krośnicach. Pogoda nie rozpieszczała, a lodowaty wiatr momentami nachalnie wcinał się pod mój kaptur. Szymcia zawinęliśmy w wózku w koc i nakryliśmy kołderką, a Michałek miał tyle atrakcji, że dopiero po koniec, po dobrych trzech godzinach, zaczął narzekać, że mu zimno.

Gdy zobaczył nadjeżdżający parowóz, krzyczał i piszczał z radości.

Potem zobaczył w oddali dmuchane małpie gaje i się zaczęło…”Pójdziemy do cylku?”. „Tak pójdziemy, idziemy wszędzie po kolei”. Pytanie mimo tego padło jeszcze kilkadziesiąt razy. „Pójdziemy na pewno, nie martw się, później” – odpowiadałam cierpliwie i wymieniałam rzeczy, które teraz będziemy oglądać i robić. Syn napierał jednak dalej. Już mi ciśnienie wzrosło i musiałam policzyć głośno nie tylko do dziesięciu, lecz pełnych dwudziestu. Michał nie odpuścił. Potrzebne było jednak małe ryknięcie z przytupem i dopiero dało się spacerować spokojnie. Czasami lepiej jest uciąć temat. Mogliśmy wypocząć wszyscy.

Zaczęliśmy od czekoladowej fontanny, dojrzałych truskawek na patyku i zwiedzenia dworca. Belgijska, mleczna czekolada okazała się wyborna. Spotkaliśmy zaprzyjaźnione TVP w osobie Maćka. Trochę się pochwaliliśmy, jak to mamy w zwyczaju, jeśli chodzi o synów i poszliśmy zwiedzać stare lokomotywy, Tomka z wagonem i cały ten pięknie przygotowany teren.

Michał próbował dosiąść ogromnego konia, ale złośliwe zwierzęta kręciły się i parskały, więc zostały wyprowadzone z imprezy. Udało się jednak odbyć przejażdżkę na kucyku. Pani, widząc jak syn pewnie trzyma się w siodle, dała mu lejce i siedział na koniu sam. Ja też mam takie zdjęcie z czasów, gdy byłam w podobnym wieku. Pamiętam, że moja mama była wystraszona, a ja wniebowzięta, co widać po minie. Muszę wyszperać tę fotografię…

Chłopcy wsiedli do wagonu, dałam im przygotowany specjalnie na wyjazd pakiet kanapek,  a ja z Szymonem czekałam na powrót kolejki. Poszłam na stanowisko młodych kowali, którzy specjalnie dla nas  robili podkowę z ozdobnymi nitami. Wspaniała pamiątka, którą stoi na kominku, a może kiedyś zawiśnie w naszym domu? Wykonana została z antycznego stopu metali, gdyż młodzi panowie hobbystycznie zajmują się rekonstrukcją historyczną. Michał pobawił się prawdziwymi mieczami, które i ja z ciekawością obejrzałam.

Do wspomnianego małpiego gaju w końcu trafiliśmy, ale ceny były naszym zdaniem obłędne, więc powiedzieliśmy synowi, by wybrał jedną z atrakcji. Ten zdecydował się na dmuchaną zjeżdżalnie, a Pan ze stoperem odmierzał czas. Niefajnie. Zdecydowanie pociąg parowy był najmocniejszą stroną tej imprezy i dla niego warto było odbyć tę podróż.

Potem odwiedziliśmy Chrzestną Szymka i jej męża. Początkowo chcieliśmy wracać po festynie od razu do domu (Michał marudził, Szymon był głodny), ale wizja tego, że jesteśmy zaledwie kilka kilometrów od przyjaciół, zachęciła nas do zmiany planów. Starszy syn zasiadł przed telewizorem, więc trochę odetchnęliśmy, a Szymona nakarmiliśmy i piliśmy kawę tak długo, aż synek przetrawił swoje mleko. Ha ha ha! Trochę się więc zasiedzieliśmy.

Zostanie mi w pamięci wąska, kręta droga, którą podążaliśmy w stronkę Krośnic. Jechaliśmy przez przepiękny kompleks leśny – Park Krajobrazowy Doliny Baryczy. Zdecydowanie inny widok, niż wszechobecna monokultura sosny. Następnym razem przespacerujemy się po tym leśnym runie. Bajkowy, leśny krajobraz…I ciekawie przygotowany zespół parkowy. Jeszcze tam kiedyś pojedziemy.

***

3 thoughts on “Krośnice, czyli „Jedzie pociok zdale ka”.

  1. super że wyprawa się udała :)) mimo tak niesprzyjającej pogody
    a Tomek to stała atrakcja tego kompleksu czy tak tylko na otwarcie??
    a na ten weekend też jest sporo atrakcji ;P
    dla Michałka w sam raz polecam Festiwal Wysokich Temperatur z warsztatami dla dzieci: to festiwal lanego żeliwa, dmuchanego szkła i wypalanej ceramiki 🙂 w ogrodzie ASP przy Traugutta http://festiwalwysokichtemperatur.pl/zapraszamy-na-vi-edycje-zobaczcie-co-sie-bedzie-dzialo/ program: http://festiwalwysokichtemperatur.pl/wp-content/uploads/2013/05/harmonogram_i_wyklady.pdf Dla Szymka to gra świateł i ciepło kuźni
    albo psie zawody w parku południowym http://www.mmwroclaw.pl/373087/2011/5/28/dog-chow-disc-cup–we-wroclawiu-latajace-psy-opanuja-park-poludniowy?category=news
    park równie przyjazny co Szczytnicki z fontanną i dużą ilością kaczek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *