Z ŻYCIA WZIĘTE

List od Mikołaja

Ostatnio napisała do mnie Mirella, która była w Rovaniemi w chacie Świętego Mikołaja. Pytała mailowo, czy mam jakieś szczególne sugestie względem treści listu z Laponii dla Michałka. No jasne! „Mirella, jesteś genialna!” – pomyślałam. Przesłałam treść pozdrowień od Mikołaja, jednocześnie przepraszając za kłopot, bo tekstu było sporo…

I zaczęło się…Michał widzi Elfy wszędzie, one przecież na bieżąco zdają raport Mikołajowi z zachowania dziecka. Ha ha ha. Myślałam, że pęknę ze śmiechu, gdy syn zobaczył – przesuniętą podczas wirowania – pralkę. Na pewno Elfy spłatały tego psikusa! „Synku, być może. One chowają się po kątach. Są szybkie, ciężko je zauważyć. Ale wiesz…ostatnio robiłam pampuchy i widziałam małe stópki odbite na rozsypanej mące.” – kontynuowałam moją psychologiczną rozgrywkę. „Czemu mnie nie zawołałaś!” – irytował się Michał – „Nie mogłaś mi pokazać???”.

Kiedyś mnie syn będzie rozliczał z tych słodkich kłamstewek. Na razie postanowiliśmy skorzystać z autorytetu Świętego, bo nasz – rodzicielski – jest mocno nadwątlony wydarzeniami ostatnich tygodni. Michał tłucze się z Tymkiem, a mi uszy więdną od słuchania o zachowaniu syna. Mówi Wychowawczyni: „Z nauką nie ma żadnych problemów…Pisze, czyta, liczy. Ale wie Pani…Cały czas jest kłopot z zachowaniem”. „A tak Cię prosiłam Cholero, tyle tłumaczyłam, motywowałam…Nie mam sobie nic do zarzucenia.” – bluzgam na dziecko w duchu po wysłuchaniu kolejnych żali na temat jego postępowania. Żeby pohamować mordercze instynkty, postanowiłam zabrać Michałowi to, co jest dla niego aktualnie najcenniejsze: poczucie, że cokolwiek się stanie, prezent szóstego grudnia będzie na niego czekał. Po moim trupie! Żadnych prezentów – zabawek!!! Mikołaj odwiedza tylko grzeczne dzieci, nieprawdaż?

Rozkwaszony nos Tymona i kolejne przepychanki, nastroiły mnie bojowo. Jestem gotowa jechać do lasu i wystrugać rózgę – przysięgam. Na razie list pomógł, dziecko próbowało się kontrolować. W sobotę odwiedziliśmy „rywala” w jego domu i chłopcy zgodnie się bawili. Co z tego, w szkole wstępują w nich demony. Tam nie ma matek, które karcą surowym wzrokiem i utrzymują wojskową dyscyplinę dla swoich niepokornych synów.

Dzisiaj znów zadyma. „Ja lubiem, jak Tymona nie ma w szkole.” – tłumaczył się Michał. „To po cholerę jechaliśmy do niego w weekend i świetnie się bawiliście??? Tydzień jęczałeś, że chcesz Tymona odwiedzić, a teraz co?” – szlag mnie trafiał i nawet nie próbowałam kryć swojej złości. „Michał, obiecuję Ci…jak jeszcze raz usłyszę, że dręczysz to dziecko, to nie jedziesz na imprezę Mikołajową do hospicjum. Obiecuję!”.

Dotychczas przy każdym niepowodzeniu, Michał próbował przekupić Mikołaja rysunkami i liścikami, a mnie uroczymi minkami i wzruszającymi wyznaniami. Patrzył, czy korespondencja do Laponii znika, zabierana przez Elfy ze stolika przy kominku. Nie inaczej było dzisiaj…”Mamo, jestem grzeczny?” – przymilał się co chwilę – „Mogem ci pomóc? Jesteś taka apetyczna Mamo.”Będę konsekwentna i danego słowa dotrzymam, możecie być tego pewni.

***

5 thoughts on “List od Mikołaja

  1. Jest Pani bardzo mądrą mamą, gratuluje takiego podejścia do dziecka

    Myślę, że po takim liście od Mikołaja Michał weźmie się za siebie 😀

  2. bombastyczne, chyba nie jednej mamie by się przydała taka Mirella
    mam nadzieję że chłopcy się dotrą, wszystko kwestia podejścia nauczycielek bo jak widzę olewanie na świetlicy niektórych zachowań dzieci to się nie dziwię że są takie sytuacje

  3. U nas przyjazd Mikołaja stoi pod znakiem zapytania z powodów podobnych. Może mniej krwawych. Więc mieścimy się pewnie w jakiejś średniej krajowej, tak jak Michał.No trochę mi ulżyło, przyznam 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *