Bez kategorii

Witamina C. Mus truskawkowy.

   Zima to pora roku, gdzie nie trudno nabawić się przeziębienia. Ogromna różnica temperatur oraz wilgotności pomiędzy mieszkaniem a dworem, przemoczone od roztopów nogi, przeziębione chłodem gardło, przewiane lodowatym wiatrem uszy…Ech nie lubię zimy.

   Często ratujemy się domowym sposobem: herbatą z miodem i cytryną. Dużo więcej wzmacniającej witaminy C znajdziemy jednak nie w kwaśnej cytrynie, lecz w…truskawkach. Nowoczesne technologie zamrażania zabezpieczają pożywienie przed utratą witamin.

   Kaprysy ciążowe zaprowadziły mnie do miejsca pobytu otwartej już paczuszkę cynamonu. Wyciągnęłam z zamrażarki prawie pół kilogramową paczkę czerwonych, dorodnych owoców. Sięgnęłam po jogurt naturalny. Hmmmm, jeszcze cukier.

   Poczekałam, aż truskawki rozpuściły się z zewnątrz, lecz w środku były jeszcze zamarznięte. Zmiksowałam je blenderem z dwoma łyżkami jogurtu i kilkoma łyżeczkami cukru (chyba trzema, albo czterema). Oczywiście nie zapomniałam o dodaniu cynamonu. Sprawdziłam, czy odpowiada mi słodkość deseru. Zawsze można dodać cukru wedle uznania. Ja nie lubię zbyt słodkich potraw.

   Mus był pyszny. Chłodny, orzeźwiający. Lekko kwaskowaty, co powodowało, że nie chciało mi się po nim pić.

   Kiedyś podobny deser robiła moja Babcia i Mama, lecz dodawała dużo śmietany i podawały deser w temperaturze pokojowej. Nie było w nim cynamonu. Pamiętam, że nie dawałam rady zjeść całej szklanki takiego deseru. Słodko, tłusty…A mój mus zniknął w tempie błyskawicznym. Jacek był zaskoczony kolejną apetyczna niespodzianką. Mmmm, nabrałam ochoty na ten deserek. Żebym nie zapomniała jutro kupić truskawek…
  

 

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *