Bez kategorii

Samodzielny

Wczoraj Michał jak wyszedł z domu przed ósmą, tak wrócił o osiemnastej. Tyle lat spędziłam z dzieckiem, organizowałam mu czas, dyscyplinowałam, dotrzymywałam towarzystwa…A teraz mój pisklaczek wyfrunął z gniazda i stwierdził, że chce jeździć z kolegami na basen. Ciężko zniosłam tę dziwną ciszę w domu, a oczy z przyzwyczajenia kręciły się wokół głowy w poszukiwaniu nadruchliwego siedmiolatka.

Na pierwszych zajęciach zrobiłam scenę po tytułem „Jestem nawiedzoną matką dziecka szczególnej troski”. Przybiegłam na parking busa już pół godziny przed czasem i musiałam kierowcy opowiedzieć tak zwaną historię życia. Potem towarzyszyłam opiekunowi, gdy odbierał dzieci z placu zabaw w przedszkolu, ubierał je w szatni, a potem sadzał do pojazdu. Mało tego! Stwierdziłam, że nie opłaca mi się wracać do domu, więc koczowałam z Szymkiem pod przedszkolem. Nie przewidziałam tylko, że starszy syn wróci za 3 godziny…Oczywiście nie obyło się bez telefonu do szefa firmy. Też zmuszony był wysłuchać moich obaw i sugestii. Tym razem na pływalni była też nauczycielka Michałka ze swoimi  dziećmi, więc sytuacja była pod kontrolą, a moje nerwy na wodzy.

Minął tydzień. Miałam jechać na basen za busem. Miałam trzymać rękę na pulsie – jak zawsze od lat siedmiu, jednak znów zepsuło nam się auto. Ha ha ha. Dziecko mogło stać się samodzielnym bytem. Oczywiście mój żołądek był ściśnięty w supeł, ale zostałam niejako zaakceptować nową regułę: dziecko dorasta – wyluzuj matka!

Busik wraca między siedemnastą a osiemnastą. Czekanie z Szymkiem w deszczu, przy zamieci, czy trzaskającym mrozie nie wchodzi w grę. Załatwiłam, że za dodatkową opłatą bus przywozi mi Michałka wprost pod dom. Gdy dostałam cynk, że rusza już spod przedszkola, wyszłam przed budynek z latarką i dawałam znaki świetlne kierowcy: Tu stoję, czekam na swe piskle, oddawaj człowieku co moje!

Nieśmiało pytam…”I jak? Grzeczny był?”. Zaprzyjaźniony już kierowca, zaczął chwalić Michałka. „Nie gadał dużo? Nie był nadruchliwy” – pytam retorycznie. „No…gadał, ale tak pozytywnie. Wie Pani, że On jest lepszy niż GPS? Mówił mi jak jechać, trafiłem bez problemu”. I tu wyszłam z propozycją, że za tydzień pojadę na basen i porozmawiam z opiekunami. „A po co? Mówię Pani, że wszyscy pozytywnie odebrali Michałka. Na basenie też. Nie ma potrzeby, by Pani jechała gdziekolwiek”. Zdębiałam. „Powiedzieć Pani coś?” – (A czy to była propozycja do odrzucenia?) – „Ja nie skojarzyłem, że Michał to jest ten chłopiec z orzeczeniem. On sobie ze wszystkim radzi”. Nagle z tyłu głowy usłyszałam wielkie Traaaach!!!! Łubu du…Mentalna pępowina się urwała…

Zaproponowałam jeszcze, że będę wymieniać dziecko na kubek gorącej kawy na wynos z ulubionego ekspresu i zaczęliśmy celebrować sukces syna. Dziecko było w takiej euforii, że obdzwoniło babcie i opowiedziało, jak bardzo „był grzeczny” i że „Pan chwalił”.

Teraz wiem, w co środę jest mój dzień luzu. Dziesięć godzin niczym niezmąconej ciszy (Szymcio jest mało upierdliwy w porównaniu do brata). Będę dziergać, bezczelnie gapić się w telewizor i cieszyć, że odchowałam syna na samodzielnego człowieka, który radzi sobie w życiu. Mogę – co najwyżej – znów wstać o szóstej rano i nasmażyć dziecku naleśniczków na wyjazd. Ale to tyle mojej ingerencji. Dojrzewaj synu, śmiało…

***

 

6 thoughts on “Samodzielny

  1. Ale się uśmiałam z tej pępowiny! 🙂 Mój synuś ma 5,5 roku i zawsze mu powtarzam, że na kolonie pojedzie w wieku 18 lat..haha.. Kurczę, czyli ta chwila samodzielności nadchodzi małymi kroczkami 🙁

  2. cudowny wpis! taki prawdziwy 🙂 mój synek ma dopiero 9 miesięcy, ale już wiem, że nie będzie łatwo go nie rozpieszczać i nie wychowywać na :synka mamusi”… Nigdy tego nie chciałam! jednak rozum mówi co innego a serce swoje – dla pierworodnego jest wyrozumiałe (aż za bardzo) i wybacza wszystko!

  3. Witam
    Tu Anetta od Tęczowego Placu Zabaw, jesteśmy na 44 miejscu, nie udało nam się wejść do TOP 20 ale walczyliśmy ostro. Co do synka, to my mamy tak mamy. Ja mam 4,5 letnie bliźniaki Michałka i Michalinkę podwójne szczęści i też jak gdzieś jadą, czy do cioci czy do babci, a ja mam niby wolne, to sto razy dzwonią czy aby czegoś babcia lub ciocia nie zapomniały. A to już całkiem samodzielne dzieci.
    Pani Igo proszę pomyśleć ciepło o naszym Tęczowym… Tak bardzo by się przydał u nas ten plac zabaw. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *