Z ŻYCIA WZIĘTE

„Przepraszam Panie Jezusie”

Michał odziedziczył w dużej mierze mój charakter: ma własne zdanie na każdy temat, jest cholernie uparty, silny, nadmiernie ambitny, pyskaty. Niestety nie umie jeszcze dobrze zarządzać swoimi decyzjami. Trochę wynika to z racji wieku, trochę z nadpobudliwości, głupiej przekory i braku zorganizowania (to akurat ma po biologicznym Tatusiu…ha ha ha). Dziś, przy śniadaniu, syn dał popis swojego piekielnego uporu. Robił przy śniadaniu paskudne miny, a kiedy Jacek próbował odebrać mu talerz z wymemłaną bułką, Michał ze złością rzucił pieczywo na ziemię. Ooooo, tak to w naszym domu nie będzie! Ryknęłam.

Wytłumaczyłam dziecku, że rzucanie chlebem jest grzechem. Grzmiałam, że Pan Jezus się smuci, gdy niszczy się jedzenie, gdy tylu ludzi na świecie umiera z głodu. W naszym domu był, jest i będzie szacunek do jedzenia, bo niejednokrotnie brakowało nam pieniędzy na posiłki. „Chcesz być głodny, Twój problem. Ale chlebem rzucać nie będziesz!” – ciskałam gromy na charakternego blondynka. Kazałam zebrać jedzenie i odesłałam go do pokoju za karę. „Następny posiłek o 14stej i nie ma zmiłuj!”

Przyszedł po dłuższej chwili. Przeprosił szczerze. A kiedy pokazał mi rysunek, łzy napłynęły mi do oczu…

Na dole strony widniał napis: „Przepraszam Panie Jezusie”. Syn narysował samego siebie, trzymającego w jednej ręce osiołka na smyczy (żeby zmęczony Pan Jezus mógł na nim pojechać), a w drugiej…krzyż. Michał przedstawił siebie jako zadowolonego – z okazanej pomocy – chłopca. Górowały nad nim: szczęśliwa Matka Boska i anioły. Jestem zaskoczona wrażliwością syna, głęboko dotknęła mnie jego reakcja. Przyjął do serca moje tłumaczenia i mam wrażenie, doskonale też rozumie potrzebę dzielenia się swoją siłą i determinacją z innymi. Przykład płynie z góry – jak to zwykło się mawiać…

W środku znalazłam tekst o tym, że „Pan Jezus i Maryja są kochani i kochają dobrych ludzi i zwierzęta”. Niżej było kilka słów krytyki na temat diabła. Nie jesteśmy wysoce praktykującymi katolikami. Jak zgubiliśmy w kościele czapkę w Wielkanoc, to odebraliśmy ją od księdza Proboszcza na Pasterce – taka prawda. Tyle, że nam nie są potrzebne mury kościoła, by wychowywać dzieci w szacunku do ludzi i otaczającej przyrody. Nie będę przyglądać się niszczeniu wartości, w których wzrastał mój Mąż i ja. Syn dostał dziś ciężką lekcję, ale też nam pokazał, jaki wrażliwiec drzemie pod tą nieociosaną, grubą skorupą.

***

 

3 thoughts on “„Przepraszam Panie Jezusie”

  1. Ładne tylko nie bardzo kumam z tym „nie jesteśmy gorliwymi katolikami”. Bo jak już odwołujemy się do Pana Jezusa i pojęcia grzechu to raczej należy dziecko wychowywać w wierze, jeśli tego nie robisz to potraktowałaś wiarę instrumentalnie bo tak ci pasował jej fragment, no to zastosowałaś. Wybacz ale Pismo Święte mówi „obyś był zimny albo gorący”.
    Jeśli dziecko nie jest posyłane na religię, nie uczestniczy co niedziele we mszy, nie ma przekazywanych chrześcijanskich prawd wiary to nie rozumiem po co nagle ni z gruszki ni z pietruszki odwoływac się do Pana Jezusa?
    Być może nie zrozumiałam dobrze jaką postawę prezentujecie za co z góry przepraszam.

    Ale masz rację z tą wrażliwością. Super chłopak z Twojego synka, obojętne czy z powodów religijnych się przejął czy po prostu uświadomił sobie że nie każdy ten chleb codzienne ma na stole – zaregował super.

Skomentuj ~ Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *