Bez kategorii

Planszówki

I mijała noc Sylwestrowa tak, jak ją sobie zaplanowaliśmy. Smaczny posiłek (zapiekanka z kurczakiem, ziemniakami i czerwoną cebulą, doprawiona majeranem i oregano), aromatyczne wino musujące (Bonetti), duuuużo tulenia, rozmów i upragnione gry planszowe.

Równo o północy, gdy cieszyliśmy się rodzicielską swobodą, usłyszeliśmy kliknięcie włącznika światła i tupot małych stópek. „Mamo, wiaźdy, pać! Ooo jeeeej. Pać!”. I tak Nowy Rok 2013 zaczęliśmy z Michałem wpatrzonym w nieboskłon. Sztuczne ognie mieniły się przeróżnymi kolorami, a my doszukiwaliśmy się tych, które rozpadają się na  tysiące małych iskierek. Sącząc pachnący napój, otworzyliśmy grę opartą na znanym programie Milionerzy.

Ależ to było nudne! Koszmar. Żeby wygrać  upragniony milion, trzeba by każde z dziesięciu pytań obstawiać va banque. Pieniądze można było rozdzielić pomiędzy różne warianty odpowiedzi, co jest absurdem. Nie było kół ratunkowych, żadnych atrakcji, które odwróciły by przebieg gry, czyniąc ją atrakcyjną. Nie polecam.

Sięgnęliśmy więc po sprawdzoną grę Monopoly. Mieliśmy wariant dotyczący Polski. Niestety tej – opowiadającej o całym świecie – w sklepie już nie było. Za dawnych czasów miałam eurobiznes. Też rewelacyjna, ponadczasowa rozrywka.

Michałek, choć sprzedawał nam karty o które prosiliśmy, jakimś trafem miał najwięcej pieniędzy i świetnie sobie radził. Oczywiście tłumaczyliśmy mu, co może zrobić i staraliśmy się nie działać na jego szkodę. Jemu najbardziej podobała się zabawa pieniążkami i stawianie domków. Potem się znudził i obracał się w stronę telewizora. Żaden z koncertów nas nie zachwycił. Pierwszy raz usłyszałam piosenkę „Ona tańczy dla mnie” (ponoć wszyscy to znają) i ku mojemu zaskoczeniu, Jackowi się spodobała. Już nic mnie nie zdziwi…he he. Starzejemy się.

Grę – niewypał błyskawicznie sprzedaliśmy na Allegro i jeszcze tego samego dnia zamówiliśmy „Było sobie życie”. Ale to fajna zabawa! Jacek pod dawna prosił, żebyśmy tę grę zakupili (Mateuszek dostał ją od nas pod choinkę i Tata się rozochocił ogrywając siedmiolatka). Trochę entuzjazm mu opadł jak się okazało, że jest to zabawa oparta wyłącznie na wiedzy medycznej i ciężko ze mną wygrać. Szczerze mówiąc, nie udało mu się ani razu. Ha ha ha. Nie ma co się dziwić, jestem ratownikiem, a długi pobyt dzieci w szpitalu tylko rozszerzył moją wiedzę. Postanowiliśmy zaopatrzyć się kiedyś w inne wersje tej gry, by wyrównać nasze szanse.

Niektóre pytania były sformułowane tak, że się serdecznie się uśmialiśmy. Podbieranie sobie żetonów hemo też dodawało atrakcyjności zabawie. Karty „szansa” i „pech” często zmieniały przebieg gry na korzyść przeciwnika. Michał bawił się z nami, starał się nawet odpowiadać na niektóre pytania. Upraszczaliśmy je na potrzeby syna, gdyż gra przeznaczona jest dla starszych dzieci.

W zabawie uczestniczyła cała rodzina. Dosłownie! Zdjęć Taty i syna publikować nie będę, bo jeden siedział w bokserkach i a drugi z zużytej piżamie. Ha ha ha. Generalnie luz totalny. Mama w rozszarpanej fryzurze, pies jak zwykle wyleguje się na naszym łóżku…No bo gdzieżby indziej? Psie posłanie kłuje w tyłek przecież.

Szymon jest przekochany. Poza standardową pobudką o pierwszej w nocy i konsekwentnym egzekwowaniu od nas godziny uwagi, śpi znów ładnie do samego rana. Powiem szczerze, że wysypiamy się. Jest dobrze. Uśmieszki syna są częste, a powody do ich posyłania coraz bardziej błahe. Dziecko uspokoiło się, przytyło i okazuje zadowolenie. Cały czas najlepszą zabawą jest kosi łapci i całowanie paluszków.

Jesteśmy po pierwszej wizycie profesjonalnej Rehabilitantki. Powiedziała, że jest całkiem nieźle „jak na te przeżycia”. Łapanie zabawek, układanie na boki Szymon wykonuje na swój wiek korygowany, czyli dobrze. Podpór rąk jest na półtora miesiąca (zawsze był z tym problem), pełzanie to totalna lipa. I jest jeszcze problem z kręgosłupem. Mięśnie są za słabe i krzywizna kręgów jest zła. Musimy ostro pracować.

Wrocławskie Hospicjum Dla Dzieci ufunduje Szymkowi dwa zajęcia w tygodniu. Resztę opłacimy my ze zgromadzonych pieniędzy. (Wielki ukłon w stronę Przyjaciół i Internautów). Problem polega na tym, że nie ma rehabilitanta, który by do nas częściej przyjeżdżał. Pani Magda z trudem da radę być u nas te dwa razy. Przez kolejne 2-3 miesiące nie będziemy Szymka jeszcze nigdzie wozić. Jest za słaby, mało odporny. Nie będziemy kusić losu, każda infekcja może być dla niego olbrzymim zagrożeniem. Musimy coś wymyślić. Będę dzwonić w poniedziałek gdzie się da, najpierw do Doktora kierującego naszą fundacją. Na szczęście w zachowaniu i wyglądzie Szymona tragedii nie ma. Może i jemu dane będzie kiedyś biegać. Jest na to szansa…

***

 

1 thought on “Planszówki

  1. Piękny Szymek! 🙂
    Proponuje wam spróbować troszkę innego rodzaju planszówki, z tym że będą one typowo dla was, chociaż może Michałek by załapał, bo Szymek pewnie chętnie by załapał ale pionki same ! 🙂
    Np. Hobbit – gra planszowa, kawał całkiem dobrej zabawy. Sami z mężem w to gramy i nie wiemy kiedy kolejne godziny mijają. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *