Bez kategorii

Jamochłon

Dzisiejsze przedpołudnie spędziliśmy na targu w niewielkiej miejscowości pod Wrocławiem. Kupiliśmy Michałkowi cudną czapkę (z głową misia) za nieduże pieniądze.

Ja dostałam od Narzeczonego bordowy komin na zimę. Jest to pośrednia forma między szalikiem a czapką. Może przetrwam tę zimę, choć już marzę o gorącym słońcu.

Potem Michałek z Tatą pojechali na plac zabaw, a ja próbowałam negocjować w szpitalu z Małym Terrorystą, któremu dziś tętno dochodziło do 220 uderzeń na minutę. Wzięłam synka na ręce, choć jest jeszcze podpięty do respiratora. Buju buju, luli luli, nic! Głaskanie, gadanie, śpiewanie, nic! Tachykardia pobudzała maszynę do wycia, alarm dźwięczał na całą salę. Szymon nerwowo machał łapkami i kiwał głową na boki.”Coś jest nie tak” – pomyślałam. Boże kochany, jak u takiego malucha znaleźć, co mu dolega?…

Zaczęłam się bawić rączką syna, a ten złapał mnie za palec i mocno przyciągnął do buzi. Potem zrobił to drugi i kolejny raz. Zaciekawiła mnie ta reakcja. Kochana Pielęgniarka Danusia założyła mi rękawiczkę, musiałam to sprawdzić. Ponownie podałam Szymonowi palca, a ten złapał go kurczowo i próbował wsadzić do buzi. Szukał go ustami tak, jak robią to niemowlęta poszukując piersi mamy. Choć do tej pory maluszek reagował odruchem wymiotnym na naukę ssania, dziś popychał do siebie piąstkami moją rękę. Nie, nie był głodny. Nigdy nie reagował tak na głód, to było coś innego. Szymon zaczął rozpaczliwie żuć, stymulując lewe, dolne dziąsło. Krzywił się, gdy próbowałam masować inne miejsce. Idą mu zęby!!! Na bank.

Powoli maluszek uspokajał się, a puls spadł do 170 uderzeń. Po podaniu leków przeciwbólowych był już w normie. Czegoś takiego w życiu nie widziałam. Szymon ssał mojego palca z taką siłą, że już zaczęłam to miejsce z mniejszym komfortem odczuwać. Przyciągał do siebie piąstki jak podczas jedzenia. Wyglądał jak jamochłon. Ha ha ha! Ssał z ogromnym zaangażowaniem. A jeszcze wczoraj krzywił się, gdy oferowałam mu smoczek.

Dziś przez ponad godzinę, nawet przez sen, smoczuś był rozpaczliwie zasysany. Swoją euforią podzieliłam się z wszystkimi Pielęgniarkami, Rodzicami innych chorych dzieci, a nawet Panią Ordynator. Wysłałam też smsa do Rehabilitantki syna. Przeżyłam dziś niesamowite chwile, Szymon mnie bardzo zaskoczył. Sam pokazał, co mu dolega. Ssał cudownie, choć jeszcze wczoraj szło mu to marnie. Jak to u dzieci szybko się zmienia… Czasem na gorsze a czasami, jak dzisiaj, na lepsze. Jestem bardzo szczęśliwa!

http://www.youtube.com/watch?v=2hUN9cqBzSM&feature=youtu.be

Aaaa! I jeszcze jedno. Szymuś oddycha zwykłym powietrzem. Wystarczy mu 21 procent tlenu. Niesamowite!!! Dzień na intensywnej terapii był pełen niespodzianek…

***

6 thoughts on “Jamochłon

  1. Igo, życie bywa jazdą na diabelskim młynie – niezmiernie się cieszę, że z Szymonkiem lepiej – wygląda na to, że na więcej go stać niż wszyscy przypuszczają – ma w sobie ogromną chęć życia… A u wcześniaków to niezmiernie ważne – wszystkiego dobrego!

  2. super wieści :))))Szymki to fajne chłopaki
    widać jak dorasta, staje się bardziej samodzielny, tylko patrzec jak będzie siedział na podłodze i lepił z bratem dinozaura z papierowej masy :)))))))))))))))))))))
    i fajna czapusia, gdzie ją Pani kupiła, który to targ świetnie Michałek wygląda a komin też by mi się przydał 😉 proszę o namiary 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *