Niedawno kupiłam w Lidlu maszynkę do robienia ciasteczek Ernesto. Wyglądała solidnie, a w zestawie było 10 tarcz ze wzorami i 8 tylek.
Pozostało mi wyszukać dobry przepis na maślane ciastka. Internauci dobrze ocenili recepturę ze strony mojewypieki.com.
Okazało się, że przygotowane ciasto nie chce „złapać” blaszki, przez co korzystanie z maszynki było udręką. Upiekłam pierwszą porcję całkiem koślawych kwiatków. Pachniały za to pięknie masłem i cukrem wanilinowym (nie miałam ekstraktu z wanilii). Były kruche, ale nie przesuszone. Niestety dość szybko się nimi zasłodziłam, dlatego znacząco zmieniłam ilość cukru w przepisie.
Przypadkiem, sporządzając kolejną porcję ciasta, dokonałam niezwykłego odkrycia. Tym razem masa doskonale formowała się i odciskała na blaszkach do pieczenia. Zapomniałam bowiem…dodać mąki ziemniaczanej. Upiekłam kilka takich ciasteczek na próbę. Były obłędne! W ustach rozpadały się na drobinki, które łechtały podniebienie maślanym aromatem. Dla porównania ciastka z mąką ziemniaczaną rozpadały się na twardsze, większe grudki. Skrobię ziemniaczaną warto dodać wtedy, gdy wypieki będą transportowane. Nie są wtedy tak delikatne.Miałam już swój sprawdzony przepis na ciastka:
- 440 g masła
- 110 g cukru pudru
- 30 g cukru wanilinowego
- 4 żółtka
- 600 g mąki pszennej
- szczypta soli
- marmolada różana
Masło w temperaturze pokojowej ubiłam na puszystą masę (masło robi się wtedy jaśniejsze). Potem stopniowo dodawałam oba rodzaje cukru i żółtka, cały czas miksując. Na koniec – po jednej łyżce – dokładałam mąkę wraz z szczyptą drobnej soli. Ciasto nałożyłam do maszynki i odbijałam równe kleksy masy na blachach. Na koniec aplikowałam stu mililitrową strzykawką marmoladę różaną z Biedronki i wstawiłam blaszkę do rozgrzanego do 180*C piekarnika. Patrzyłam, kiedy ciasteczka lekko zarumienia się na brzegach (11 minut w mojej Amice). Jeśli będą zbyt przypieczone, znacząco zmienią smak – nie polecam.
Aplikowanie ciasta i marmolany okazało się dziecinnie proste. Michał chętnie przyłączył się do pracy i naszykował ciasteczka dla Roksany, z którą miał się spotkać na sobotniej Giełdzie Minerałów w Hali Stulecia. Kobieta z zawodu jest geologiem i Przewodnikiem Sudeckim. To właśnie z warsztatów Rock’si przywieźliśmy karton ametystów, co do dziś wspominamy z wypiekami na twarzy. Ciasteczka pojechały również do moich Teściów na drugi koniec Polski.
Maszynka okazała się bardzo przydatnym gadżetem.
***