Z ŻYCIA WZIĘTE

„Impreska”

W Jacku ujęło mnie to, że nie zaprosił mnie na „impreskę” czy „piffko”, natomiast skomplementował moje oczy, które – wedle jego opinii – uśmiechały się. Był to nietuzinkowy tekst, który przykuł moją uwagę po tym, jak znużyły mnie rozmowy o byle czym z piekielnie nudnymi mężczyznami. Proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy rodzone dziecko przyciągnęło ze szkoły znienawidzony przeze mnie tekst o imprezie pisanej przez „s”. Dostaliśmy z Jackiem pewnego ranka koperty podpisane „Mama” i „Tata”, a w nim zaproszenie…

No i się zaczęło…”Kupimy balony? Zrobimy te takie na patyku na impreskę? (koreczki), Bende tańczyć, a Ty bendziesz bić brawo?”. Tłumaczyłam, że Tata wraca późno, a wolne ma dopiero w zbliżający się czwartek. Gdy przyszedł czwartek, jęczenie przybrało na sile. Boże, jak mi się nie chciało…Tak strasznie nie chciało mi się ruszyć tyłka z kanapy. Przypomniałam sobie jednak siebie z dzieciństwa…Prosiłam Mamę, żeby dziergała na ławce i patrzyła, jak bawię się na pobliskim trzepaku. Mama jednak nie miała wielkiej cierpliwości, by długo usiedzieć w miejscu. Gdy Mama była blisko, czułam się wyjątkowa, a inne dzieci mi zazdrościły. Zazwyczaj jednak, to ja zazdrościłam innym. I mimo, że jestem dorosła, to jakiś mam o to żal. Mało tej mamy było w moim życiu, zdecydowanie.

Choć piekielnie nie chciało mi się nic robić, skroiłam czosnkowe bagietki z Biedronki na małe kanapeczki. Obrałam wędzoną makrelę, a Michał zrobił pastę z jajek i ryby, którą połączył łyżeczką majonezu i śmietany. Doprawiliśmy masę pieprzem, gałką muszkatołową i kminkiem i dziecko nakładało pastę na pieczywo. Jeszcze krojona oliwka dla ozdoby i przekąski na imprezę były gotowe.

Jeszcze jakieś balony, nic wyszukanego…Jacek puścił kanał z disco – polo. Nie jest to zbyt ambitna muzyka, ale do „impreski” doskonale pasowała. Tańczyliśmy, wygłupialiśmy. Nawet mój Mąż zrzucił na chwilę maskę milczka i mruka, próbował zaciągnąć mnie do tańca. Mnie, taneczną miernotę, która nie umie panować nad ruchami ciała z ładem i składem. Potem bawiliśmy się w powtarzanie ruchów zadanych po kolei przez każdego z uczestników zabawy.

Przy okazji pośmialiśmy się nieco z teledysków z lat dziewięćdziesiątych. Fryzury i stroje były tak dalekie estetyką od dzisiejszych.

Często mówię Michałowi „nie teraz”, „proszę, nie przeszkadzaj”, „Michał, nie dokuczaj”. Dziecko jest żywe, piekielnie gadatliwe, mające dziesięć pomysłów na minutę. Ale kiedy wkłada w coś wysiłek, jest przy tym kreatywny i grzeczny…nie można go odtrącić. Po prostu nie można zabijać w nim tych chęci do kreowania fajnych zdarzeń, tym bardziej takich, które integrują rodzinę. Nie można też zwracać na niego uwagę wyłącznie wtedy, gdy rozrabia. I choć naprawdę nie chciało mi się ruszyć tyłka z kanapy…to jednak wstałam.

***

6 thoughts on “„Impreska”

  1. Oj tak, to bardzo ważne, żeby nie odtrącać dziecka tekstami: nie chce mi się, nie mam czasu. Nie raz nie chce mi się po raz setny patrzeć jak dzieciaki coś robią i krzyczą: mama, mama, patrz jaki zamek zbudowaliśmy itp, ale zawsze mam z tyłu głowy, że dla mnie to chwila a odmowa może być dla nich bardzo przykra, mogą się czuć nieważni, odtrąceni.

  2. ja też często a wręcz zawsze reaguję na prośby mojego dziecka kiedy prosi o pomoc, chce się pobawić teraz a nie za chwilę, czy po prostu potrzebuje towarzystwa za co jestem negowana przez rodzinę że „biegam na każde jego zawołanie” a ja to robię nie dlatego żeby nie marudził ale wiem że wspieram tym swoje dziecko, czuje się ważny kiedy mama go nie olewa i wiem że buduję w nim poczucie że zawsze może na mnie liczyć, co zaprocentuje w przyszłości. Szkoda że rodzina tego nie widzi bo mi jest czasem przykro jak słyszę „daj mamie spokój” albo wujki babcie i dziadkowie wysyłają go z podkówką na buzi do swojego pokoju na bajkę żeby nie przeszkadzał.

      1. własnie Cię popieram, poświęcasz naprawdę dużo czasu dzieciom, co procentuje u każdego z chłopców, masz też obowiązki które same się nie zrobią. Chodziło mi że moje otoczenie wpiera że rozpuszczam tym swoje dziecko, powinno zająć się sobą i kropka. Trzeba dawać też część siebie bo tego potrzebują dzieciaki i to właśnie z Jackiem robicie.,kiedyś było inaczej bo dzieci w rodzinie było dużo, teraz jak są jedynacy, bezdzietne pary i zapracowani rodzice trzeba dzieckiem się zająć samemu bo nie ma jak kiedyś ferajny kuzynów i kuzynek do zabawy.

        1. Rozpuszczanie to: nie stawianie granic, podtykanie pod nos, spełnianie każdej fanaberii, nie egzekwowanie obowiązków. To, co my robimy to lokata kapitału intelektualnego i emocjonalnego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *