Bez kategorii

Dzień Matki w przedszkolu

   Wczoraj w przedszkolu mój syn brał udział w uroczystościach z okazji Dnia Matki i Ojca. Jacek musiał być w pracy i czuł się ogromnie rozżalony, że nie może iść ze mną. A między Bogiem a prawdą… mi się iść nie chciało. Najchętniej zaszyłabym się pod kołdrą w moim ukochanym łóżku i spała. Nie chciałam jednak zawieść dziecka…

„Show must go on!
Show must go on! Yeah!
Inside my heart is breaking
My make-up may be flaking
But my smile still stays on”…

   Siedziałam na sali pełnej uśmiechniętych rodziców, jedni przyjechali z niemowlęciem. Dziwnie się czułam… Zaczął się występ a mój dzielny syn stanął na wysokości zadania i współpracował z grupą. Dla dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej nie jest to łatwe, nie lubią tłumu a sala była pełna ludzi. Michałek zrobił jednak w obecnym przedszkolu wielki postęp. Dobrze się czuje wśród kolegów, ma też swoją paczkę, którą tworzą wraz z nim Max i Paweł. Ponoć ta trójka jak się zbierze to robi niezłą zadymę. He he he. A synek już od rana pyta, gdzie są jego koledzy, przytula się z nimi na powitanie. Widać też, że Wiktoria pilnuje mojego syna jak młodszego brata. Moje serce się raduje, że Michał wcale nie jest aspołeczny jak to sugerowały panie w dawnym przedszkolu. Zwyczajnie trafił do przyjaznego miejsca, gdzie wychowawczynie są mądre i wiedzą jak z dzieckiem postępować. I rozwija się ono błyskiem. Dobre przedszkole to wielki skarb. I Pani „Tasia” również.

   Michał zaśpiewał kilka piosenek, zna już sporą część tekstu, choć dopiero od niedawna słyszy. Oczywiście buzię miał rozradowaną, gdy wyśpiewywał swój hit „Powiedz Jasiu, powiedz Olu…”. To piosenka, którą nauczyło mnie moje dziecko. Tak, tak. Dziecko mnie nauczyło. Okazało się tylko, że melodia jest „nieco” inna. Ha ha ha.

   Tańczyliśmy razem walczyka. W pewnym momencie wzięłam syna na ręce i objęłam ze wszystkich sił. Strasznie chciałam się do niego przytulić. Wspaniały chłopiec! Wykonał w swoim życiu wielką pracę, o wiele większą niż jego rówieśnicy. Jestem z niego bardzo dumna, choć nie został wybrany do recytowania wierszyków. Uważam, że dałby sobie z tym doskonale radę. Zebrał jednak pochwały za wzorowe zachowanie podczas występu. Panie były pod wrażeniem, że Michał nie wyróżniał się swoją nadpobudliwością ruchową. To naprawdę bardzo wiele – nie wyróżniać się. Ja pękałam z dumy, bardzo mnie Michałek uradował. Widać, że wydoroślał.

 

   Mój syn potrafi sobie sam wziąć jedzenie. Na przykład nakłada na talerz parówki i keczup albo czekoladowe kulki z mlekiem. Sięga też po serek waniliowy. Otwiera go sam i bierze łyżeczkę, opakowanie wyrzuca potem do kosza. Raz Michał wyciągnął mi z garnków drugie danie i ponakładał w foremki do babeczek, po czym zjadł obiadek ze smakiem. Tyle, że zimny. 😛 Cieszyłam się, że czterolatek jest tak zaradny. Sam się ubiera, gdy rano przychodzę do pokoju często syn jest już przebrany „po swojemu”. Na topie są bluzki z zygzakiem i pociągiem Tomkiem. Sam też się kąpie. Może niezbyt dokładnie, ale jednak. Potrafi umyć głowę, ząbki. Nastawia i rozwiesza pranie, słuchając poleceń piecze ciasteczka. Czego chcieć więcej od tak małego jeszcze dziecka?

   Zerkałam co jakiś czas na zdjęcie Szymonka w telefonie. Przecież jestem mamą dwóch synów! Oczy się szkliły, ale pocieszałam się, że już raz się udało. Może i Szymonowi się uda? Jego starszy brat będzie dla niego wspaniałym wzorem a rodzice trafili się chłopcom troskliwi. Trochę uśmiechu od losu i damy radę.

   Cieszę się, że pojechałam świętować swój dzień. Michałek wspaniałą postawą pokazał mi, jak wielkie szczęście mam jeszcze w życiu…Potrzebuję teraz wiele zapewnień, że dużo rzeczy w moim życiu pozostało bez zmian. Bo tak jak było, było cudnie.

***

  
  
  
  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *