Z ŻYCIA WZIĘTE

Szlachetna Paczka część 1

Wpadłam do GOPS-u po formularz do zasiłku rodzinnego, a przy okazji zostałam poproszona do innego gabinetu przez znaną mi pracownicę urzędu. Postanowiła zgłosić naszą rodzinę do projektu Szlachetna Paczka. „Pani Bożeno…Kiedy byliśmy w dramatycznej sytuacji finansowej i osobistej, to szczerze Pani powiedziałam, że bez Państwa pomocy sobie nie poradzimy. Dostaliśmy wtedy fundusze na zakup trzech kaloryferów. A teraz szczerze Pani mówię, że u nas jest już dobrze. Dom urządzony schludnie, synowie mają ustawioną rehabilitację, nawet na wakacje ich zabraliśmy, a sami też wyskoczyliśmy z Mężem na wycieczkę do Pragi. My już mamy stabilną sytuację finansową. Inne rodziny bardziej potrzebują takiego wsparcia”. Miałam takie poczucie, że paczka winna być skierowana w stronę osób najuboższych w gminie.

Pani Bożena długo tłumaczyła, że projekt obejmuje również takie rodziny, które są obarczone dużym bagażem doświadczeń i zasłużyły na odrobinę wytchnienia oraz docenienia. Kobieta doskonale wie, że jesteśmy dość mocno wyczerpani walką o sprawność naszych synów, a pomagamy jeszcze wielu innym rodzinom, w których są niepełnosprawne dzieci. Te argumenty ciężko mi było jednak przyjąć, bo jestem osobą zaradną i nie przywykłam, by w czymkolwiek nas wyręczano. „Ile Pani tak jeszcze pociągnie? Musi Pani nauczyć się przyjmować pomoc, skoro są chętni do jej udzielenia Waszej rodzinie!” – grzmiała mi nad głową. „Dobra.” – pomyślałam w duchu – „Przyjdą wolontariusze, rozpoznają naszą sytuację i odrzucą zgłoszenie”.

Wolontariusze zadzwonili tylko z zapytaniem, jak to jest możliwe, że mamy większe wydatki niż dochody. Noooo, możliwe…Pensja sklepowego sprzedawcy, świadczenia z MOPSu oraz wypłata z programu 500 +. Odliczając kredyt za dom, alimenty na Mateusza, rehabilitację Michała i potrzeby Szymona, to daje większą kwotę, niż nasz comiesięczny przychód do budżetu. Braki uzupełniamy poprzez dofinansowanie środkami z subkonta Szymona. Witajcie w naszym świecie.

„Dzwonię, żeby powiedzieć, że jesteście Państwo wzorcową rodziną do Szlachetnej Paczki.  Taką, którą można innym przedstawiać jako wzór do naśladowania, która – swoją postawą – aktywizuje i pokrzepia ludzi, niezwykle wzrusza”. Wolontariuszka z trudem tłumiła łzy, mówiąc te słowa. Nie spodziewałam się…

Czego potrzebujemy? Neurolog zaleciła Szymonowi komorę hiperbaryczną. Nie mamy na tyle środków na subkoncie, żeby opłacić bieżącą rehabilitację przez rok, o wykupieniu turnusów nie ma w ogóle mowy. Odciążając nas od bieżących wydatków, będziemy mogli odłożyć pieniądze na dodatkową terapię syna w komorze. „Słoiki do nauki jedzenia, materiału do rehabilitacji sztuką (arteterapia) oraz upragniona mata ozonowa do wanny” – to by nas mocno pokrzepiło, bo generuje olbrzymie koszty w miesięcznym budżecie, a na matę nas po prostu nie stać (prawie cztery tysiące za specjalistyczną matę ozonującą). Jeśli paczka zawierałaby jeszcze żywność, zawieźli byśmy cześć rodzinie Kubusia, której pożyczyliśmy ostatnio na przetrwanie sporą kwotę. Nie mam już złotówki oszczędności. Null. Ale mam nakarmionych Przyjaciół.

Szlachetna Paczka publikuje na swojej stronie opis danej rodziny ze specjalnym kodem. Sponsor wybiera ten kod i z chwilą pojawienia się darczyńcy, rodzina znika z systemu. Nasze zgłoszenie widniało na stronie…minutę. Szok! Po prostu niedowierzanie… Nie zdążyłam nawet przeczytać naszej historii, widzianej oczyma wolontariuszy. Okazało się, że było kilku chętnych do wsparcia Szymonka, a jednym z nich była firma mojej serdecznej koleżanki Kasi. „Albo oni kupują Wam wszystko, co jest na liście, albo my Was przejmujemy!” – grzmiała Kasia, dzwoniła też w tej sprawie do organizatorów. Nasz sponsor jednak nie zgodził się przekazać naszej rodziny komukolwiek innemu. Co zatem dalej… „Kasia, zgłaszamy rodzinę Witka! Poczekacie dwa, trzy dni? Proszę, oni zasługują na pomoc i to o wiele bardziej niż my!” – zaproponowałam koleżance rozwiązanie.

Nie da się opisać tego, ile wykonałyśmy z Kasią telefonów, ile razy odświeżałyśmy stronę Szlachetnej Paczki w obawie, że ktoś wyłuska z systemu rodzinę Kubusia. Spałam niewiele, przedawkowałam kawę i miałam odruchy wymiotne. Ręce trzęsły mi się z wysiłku i nadmiaru kofeiny. Śmiertelne zmęczenie widać było na mojej twarzy…Ale udało się! Firma Kasi zgłosiła organizatorom Szlachetnej Paczki kod rodziny Tytków i teraz jesteśmy na etapie budowania koszyka zakupów budowlanych. (Kasia, jesteś wielka!!!! Kocham takich szalonych ludzi.  Wielkie dziękuję).

„Czy jeszcze Pani przyznaje się do znajomości ze mną? – pytałam nękaną telefonami i sms’ami Wolontariuszkę. „Pani Igo, co Pani mówi? Jest Pani wspaniała! Co prawda kilka osób nie może już na mnie patrzeć, ale trudno. Warto było! Tyle emocji, tyle szczęścia, aż chce się płakać z radości!” – tłumaczyła dziewczyna. Śmiałam się w duchu, że mogłaby być moją córką, taka młodziutka. Ale dała radę! Widać, że ma do tego olbrzymie serce.

Wpadłam do GOPS-u, żeby podziękować Pani Bożenie za jej inicjatywę i pohukiwanie na mnie. Dzięki sugestii kobiety, udało się pomóc dwóm rodzinom i szerzy się fala dobra…”A wie Pani, że odrzucili zgłoszenie tego chłopca?” – mówiła ze smutkiem pracownica Ośrodka Pomocy Społecznej. „Tego upośledzonego chłopczyka od nas?”. „Tak…” – odparła Pani Bożena. Wezbrał we mnie gniew, czułam frustrację i złość…na siebie. Miałam takie poczucie, że pomoc została skierowana w niewłaściwą stronę. „Pani Igo, to zgłoszenie nie zostało przyjęte ze względu na nie spełnienie warunków regulaminu. Nie ma to nic wspólnego z okazanym Państwu wsparciem.” – tłumaczyła zaprzyjaźniona Wolontariuszka. I tak czułam się ch….o, bo ja sobie poradzę, a mama chłopca? Rozbeczałam się z nerwów. Oooo nie!

Napisałam na facebook’u…”Siedzę i ryczę! Potrzebuję sponsora na buty ortopedyczne rozmiar 32 dla biednego, upośledzonego chłopca z naszej gminy. System zawiódł, znowu. Dzieciak po operacji nóg, marnotrawi skutki zabiegu, chodząc w rozklapanych adidaskach. Mam plan, żeby wpaść do nich w Wigilię z paczką”. Kilka minut później, znajoma Dziennikarka wpłaciła mi 350 złotych, a dzień później miał już buty ortopedyczne na nóżkach. Pojawiły się kolejne wpłaty i bezmiar zaufania, że dobrze wydam przekazane dla dziecka pieniądze.

Jego Mama była szczęśliwa, dzwoniła do mnie i pisała, że z całego serca dziękuje za okazaną pomoc. Dzieciak dostał dziś pierwszą paczkę z chemią gospodarczą, kolejna – z ciastoliną, zabawkami oraz słodyczami – zostanie skomponowana na Mikołaja, żywność zakupię przed Wigilią. Ze względu na niepełnosprawność kobiety, osobiście będę koordynować zakupy i przepływ środków finansowych.

„Pani Ilonko…Wiem, że Panu pomaga. Ale tu jest też taka inna, biedna dziewczynka…” – i tu wysłuchałam  w przedszkolu kolejnej opowieści o wielodzietnej, ubogiej rodzinie. „Dobra, postaram się!” – zobaczymy co da się zrobić. Jakoś to ogarnę. Ojciec czwórki dzieci dostał dziś podstawową chemię do domu oraz środki do pielęgnacji noworodka. Koleżanka naszego Szymka i jej rodzeństwo dostaną też pod choinkę materiały plastyczne. Nie zmienię całego świata, ale mogę sprawić, że jego kawałek będzie lepszy, szczęśliwszy. Wokół siebie mam ludzi, którzy chętni są do pomocy. To dzięki nim rozchodzi się fala dobra, ja tylko tym kieruję.

Napisałam do innej znajomej dziennikarki…Niektórzy celebryci olali naszego Szymka (przepraszam za dosadność), gdy tylko artykuły o niesionej przez nich pomocy przestały pojawiać się w kolorowej prasie. Mogłabym wymienić kilka znanych nazwisk…Smutne, ale cholernie prawdziwe. Są jednak ludzie, którzy pomagają z potrzeby serca, a nie dla budowania własnego wizerunku. Taką osobą okazała się między innymi Monika Zalewska z Polsatu. Odpowiedziała na mojego maila i obiecała zrobić wszystko, by pomóc rodzinie Kubusia. Tym sposobem powstał wzruszający materiał o przyjaźni i wzajemnym wsparciu, który został wielokrotnie wyemitowany. Dziennikarka doskonale zrozumiała, w jakiej sytuacji znaleźli się Asia i Witek. Pokazała mojego Najlepszego Przyjaciela w takim świetle, w jakim widzi go otoczenie: pracowitego i zaradnego, ale udręczonego chorobą i narastającymi długami. Ludzie zobaczyli wycinek z trudnego życia naszych rodzin: ze skrajnego zmęczenia opadła mi uszkodzona powieka, Asia nie mogła złapać oddechu po wniesieniu Kubulka po schodach…

https://zrzutka.pl/zycie-bez-barier-przeprowadzka-kuby-na-parter

Dzięki wpłatom Darczyńców, kwota na zrzutce sukcesywnie narasta. Ogrom w tym Państwa zasługi, bo to właśnie Czytelnicy Kurlandii zainicjowali tę akcję! Dziękuję, że jesteście. Dwa dni temu zgłosił się sponsor, by nieodpłatnie wymienić u Witka trzy okna i jedne drzwi balkonowe. Ze Szlachetnej Paczki z firmy Kasi będą grzejniki i armatura sanitarna. Firma Bokaro z Poznania wygrzebała nam na magazynie kafle w mega przystępnej cenie. Zrobili też nieodpłatnie projekt łazienki, byśmy nie musieli marnować czasu na rozrysowywanie fachowcowi jego pracy. Cały czas nie mamy wystarczającej kwoty na założenie instalacji (tam jest do wymiany każda niestety) i na ościeżnice oraz drzwi. Prace już ruszyły.

Piątego grudnia, pod wieczór, Jacek przebiera się w strój Mikołaja i jedzie do kolegi Szymka z wielką paką słodyczy, interaktywną koparką i wymarzonym zestawem ciastoliny „Zakład fryzjerski”. Chcieliśmy dary zwieźć w Wigilię, ale wtedy będą też kuzyni chłopca, którym może być przykro na widok pękatego prezentu. Ja wiem, że nie da się zmienić całego świata, ale – zaczynając od siebie – można zmienić jego fragment po fragmencie. Opisałam tę historię, by pokazać, jak dobre słowo ze strony ust jednego człowieka, uruchomiło lawinę zdarzeń i wniosło wiele szczęścia w życie czterech rodzin. Tak to właśnie działa, doświadczyłam tego nie raz. Wielokrotnie udzielałam się na rzecz innych osób, zachowując wiedzę o tym wyłącznie dla siebie. Teraz widzę, że to był błąd, bo iskrę tę mogłam podawać dalej i dalej…i dalej…Należy otwarcie mówić o niesionej pomocy, by zarażać – chęcią niesienia wsparcia – kolejnych ludzi.

Część dalsza nastąpi.

***

16 thoughts on “Szlachetna Paczka część 1

  1. Kibicuję rodzinie pani Asi i pana Witka bardzo. Co mogłam to wpłaciłam. Trzymam kciuki i wspieram dobrymi myślami. Nie mogę się doczekać relacji „po”, choć rozumiem, że nim będzie „po”, to jeszcze ogrom pracy przed nimi.
    Iga – szacun. Świetny z ciebie logistyk.

  2. Ja kilka lat temu usłyszałam historię chorego na SM mężczyzn, którym opiekowała się żona (z mojej okolicy). Postanowiłam pomóc, opisałam w mediach ich historię. Jadąc na wywiad do nich, zorganizowałam paczkę, nie było tego dużo, ale uznałam że warto… Później jeszcze kilka razy u nich byłam,i od tamtego czasu staram się choć 2 razy do roku zrobić jakąś paczkę dla kogoś potrzebującego. Niestety w moim otoczeniu bardzo rzadko ktoś chce pomóc. A najgorsze jest to, że pomocy nie chce Ci udzielić ten którego na to stać… Gdyby każdy z Nas kupił 1kg mąki za 2zł, to zbierając choć połowę znajomych na fb miałabym 200kg mąki, a tak…..

    1. Corocznie pomagam znajomym przy Szlachetnej Paczce. Dorzucam coś od siebie. Niewiele, żyjemy dość skromnie. Za każdym razem pytam moich znajomych, każdego z osobna, w rozmowie, albo w wiadomości, czy mógłby dorzucić coś od siebie. Podaję bardzo konkretne produkty z listy potrzebnych. Nigdy nie zdarzyło się, by ktoś mi odmówił. I zwykle dostaję dużo więcej niż proszę. Kończy się tak, że oprócz skromnej reklamówki produktów, na jaką mnie stać, przekazuję wiele ciężkich kartonów, od znajomych i znajomych znajomych. Nie jesteśmy zamożni, ani nawet średnio zamożni.
      Myślę, że może w tym tkwi metoda. Żeby nie rzucać w świat hasła:” Zbieram dla potrzebujących, może ktoś pomoże?” Trzeba każdemu z osobno opowiedzieć historię ludzi, którym chcemy pomóc. Trzeba zapytać wprost: „Czy możesz dołożyć od siebie słoik dżemu? Czy możesz kupić pięciolatce książeczkę o wróżkach?, Czy możesz nastolatce z ubogiej rodziny, która marzy o koniach, kupić album ze zdjęciami tych zwierząt?” Nie zdarzyło mi się by ktoś odmówił, czasem ktoś woli przekazać pieniądze, bo nie ma czasu na zakupy. Zawsze, mimo skromnych możliwości własnych, pocieszam się, że mój wkład, to również, te dziesiątki przeprowadzonych rozmów, to moje przełamywanie się by poprosić o pomoc, w czyimś imieniu.

  3. Witam. Pani Igo jestem pod wrażeniem. Pani motywuje do działania. Wsparłam Kubę i jego rodziców na zrzutce. Jak co roku kupię prezent dla dziecka z ramienia akcji listy do Mikołaja. Moje serce krwawi gdy czytam że pięciolatka prosi o buty bo rodzice nie mają pracy…dzieci powinny prosić o zabawki i być beztroskie. Sama mam 24 lata i nie mam dzieci. Przez wiele lat działa m w wolontariacie teraz praca zmusza mnie do jednorazowych akcji 🙁 stać mnie żeby ufundować paczkę jeszcze jednemu dziecku, ponieważ sama miałam piekne dzieciństwo,( to takie podziękowanie dla świata) niestety mój ojciec spadł na dno z pomocą alkoholu mam do niego wiele żalu, ale nie potrafię usiąść do stołu wiedząc że on nic nie zje dlatego jedną z moich paczek musi trafić do niego 🙁 pozdrawiam Panią

  4. Pani Igo, zaglądam do Pani już całkiem długo i nie od dziś wiem, że w Pani osobie zebrały się pokłady dobra dziesięciu zwykłych Kowalskich. Ale teraz to już się ostatecznie popłakałam …

    JEST PANI WSPANIAŁA!

    Lecę wpłacać, bo chcę być choć troszkę taka jak Pani.

  5. Piękne to po prostu,serce rośnie…:)
    Ja też angażowałam się w pomoc tu u nas lokalnie.Strasznie mnie to cieszyło i byłam pełna werwy i zapału do działania.Dużo poświęconego czasu,środków…Niestety każda z obdarowanych rodzin spożytkowała dary niezgodnie z przeznaczeniem,mówiąc delikatnie.Ich sytuacja zmieniła się po naszej pomocy na tyle,że po propostu przez kilka dni mogli „grubiej” pobalować.Strasznie było to dla mnie przykre i podcięło skrzydła.Kubeł zimnej wody na mój dobry,naiwny łeb….
    Pisz,proszę,Iga i nagłaśniaj,jak teraz,jeśli jest ktoś,komu warto pomóc-chętnie pomożemy!Jest nas tu,co widać,całkiem sporo 🙂 A Ty jesteś już marką sama w sobie 😉 Budzisz zaufanie.
    Ściskam Cię dobra,silna kobieto!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *