Z ŻYCIA WZIĘTE

Ogród przed domem

Warto było własnoręcznie ułożyć tysiąc osiemset kilogramów kamienia, żeby zaraz po przebudzeniu – robiąc poranną kawę z mlekiem – ujrzeć taki widok…

Fiołek z lewej to ten, którego zakup kiedyś wymusił Michałek na swoim biologicznym Tacie. Pamiętam, że w natłoku spraw trochę zlekceważyłam ten prezent, ale roślina tak uporczywie kwitła, że stała się moją ulubioną. Z prawej zeszłoroczny fiołek afrykański od Męża: różowo-niebieski, nakrapiany. Cudny!

Zaglądam na podwórko…

Potrzebny jest czas, by roślinom przyrosła biomasa. Iglak sąsiada i nasz klon palmowy przyciągają spojrzenia spacerowiczów. Oczyma wyobraźni widzę ten ogród za dwa lata…Perukowiec po lewej stronie zagęści się i będzie drugą czerwoną kulą w tej kompozycji. Pięknie wygląda na czerwonym granicie Vanga. Żółtawą trzmielinę uformuję w foremną bryłę, inne sadzonki zarosną szary płot i skrzynkę prądową. Jest i brzoza ze zwisającymi gałęziami. Taką ma też sąsiad po przeciwległej stronie ogrodu. Pod oknem zrobiliśmy takie same nasadzenia jak ma Czarek: cis z żółtymi przyrostami i żółtawo-zielone berberysy. Wszystko wygląda dość spójnie i strasznie nas cieszy. Moja ulubiona wierzba, z nakrapianymi końcówkami pędów, rośnie błyskawicznie. Kiedyś stanie się wielką, różowawą kulą na grubym pniu. Na przednim przęśle, które postawiliśmy w tym roku, rozejdzie się wiciokrzew. Obecnie kwitnie, a pomarańczowo-czerwone rureczki wyglądają zjawiskowo. Z czasem odgrodzi nas od kurzu i zgiełku z ulicy. Kocham nasz ogród. Kocham, kocham, kocham. Będzie magia!

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *