Bez kategorii

Wstrętna panikara

   Właśnie wróciłam z Izby Przyjąć. Nie wytrzymałam… Dzisiejsze pobolewania brzucha mnie przeraziły. Do kłucia się przyzwyczaiłam, ale ból podbrzusza w takim nasileniu to dla mnie niepokojący objaw. Ściągnęłam Jacka z zebrania w pracy…Trudno…chcę mieć pewność, że niczego nie zaniedbałam.

   Widziałam znów swojego Dzidziusia. Ruszał się, biło mu pięknie serduszko. Uwielbiam tego ludzika! Okazało się, że wszystko dobrze, tzn. nie ma żadnych objawów zbliżającego się…ptfu ptfu. Nawet nie chcę wymawiać tego słowa…Lekarz zaproponował pozostanie na oddziale, ale nie byłam na to gotowa ani fizycznie ani psychicznie. My tu jesteśmy sami i to my opiekujemy się Michałem. Decyzja zapadła następująca:

przełożyłam wizytę u mojego ginekologa z przyszłej środy na jutro. Jeśli będzie dobrze, to zaczynamy urlop. Jeśli się nie poprawi (pobolewanie nie minie), idę na oddział na obserwację. Na wszelki wypadek. Żeby czegoś nie zaniedbać.

   Dziś miałam ciężki dzień. Kolejne spięcie z deweloperem. Długo by mówić…Jak widzę tego człowieka, to ręce mi z nerwów latają. Spotkaliśmy go przypadkiem. Na to, że z uporem maniaka nie odbiera telefonów już się uodporniłam. Okazało się, że pojawiły się też problemy formalne z przedłużeniem edukacji przedszkolnej Michała. Nerwowy ten czwartek. Pewnie nie było to obojętne dla Maleństwa…Ech, ale jak się nie denerwować, gdy deweloper miał oddać nam klucze do naszego mieszkania półtora roku temu? Nie było by też problemów z przedszkolem…Wszystko przez tego cholernego naciągacza! Mieszka w wielkiej willi urządzonej za nasze pieniądze. A budowa mieszkania dla nas kuleje…

   Nie chce mi się więcej myśleć o tym…W każdym razie na Izbie okazało się, że wszystko jest na razie w porządku. Powiedziałam do lekarza:

– Śmiało, niech mnie Pan nazwie wstrętną, paskudną panikarą.
–  Nie mogę tak do Pani powiedzieć.
– Śmiało, nie pogniewam się…
– To więc…nie jest Pani wstrętną ani paskudną…
– :))) Ale panikarą jestem.
– No jest Pani.
– Ale Pan się mi dziwi?
– Nie dziwię się. Powiedziałem tylko, że Pani jest. :))))
– :))))

   Potem jeszcze wyszedł obejrzeć Michała, ze zwykłej ciekawości jak wyprowadziłam wcześniaka z 26 tygodnia ciąży. I zabraliśmy się do domu. Jacek był jakiś przybity. Powiedziałam, że powinien się uspokoić. Wolę, żeby mnie wyzywano od panikar, niż przeoczyć objawy skracającej się szyjki macicy. Przyznał mi rację, ale był jakiś smutny. On jest tak skryty, że wołami będę z niego wyciągać, co tam się w jego sercu dzieje. Podejrzewam, że się po prostu przeraził o nas. I przetrawiał to w sobie…

   Ciekawe, czy jutro zobaczymy „Szymusia”. Czy lekarz będzie robił usg? Może w końcu kiedyś się dowiemy, czy przypadkiem w moim brzuchu nie rośnie charakterna po mamusi Weronika 😛 To już 15sty tydzień. Fajnie by było mieć dziewczynkę. Ale ja już naprawdę chcę mieć nasze dziecko całe i zdrowe przy nas. A czy to będzie chłopiec czy dziewczynka…Jakie to ma znaczenie? Ja już chcę mieć moje dziecko przy sobie…Ciekawe, czy będzie miało oczy po ojcu. W tych oczach się zakochałam…

***

  

  

    

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *