Bez kategorii

Piknik w parku

Przyczepka okazała się być cudowną przepustką do wolności. W końcu mózgowe porażenie Szymona przestało być przeszkodą, by urządzać rodzinne przejażdżki na rowerach. Tym razem Michał podróżował na swoim dwukołowcu, który dostał od Dziadków z okazji Dnia Dziecka. Syn doskonale poradził sobie z pedałowaniem przy ruchliwej ulicy oraz posłusznie wykonywał moje polecenia. Byłam z niego dumna, bo bardzo się koncentrował.

Michałek jechał na poboczu drogi, ja blokowałam dziecko własnym rowerem, by nie wjechało na szosę, wprost pod koła nadjeżdżających aut. Byliśmy uzbrojeni w przeróżne odblaski, neonowe naszywki. Świeciliśmy się niczym choinka. Wyprzedziła nas policja i nie miała żadnych uwag, co nas utwierdziło w przekonaniu, że jesteśmy dobrze przygotowani do tej podróży. Mimo wszystko ten odcinek drogi był bardzo stresujący, zapach spalin dodatkowo wzbudzał w nas niechęć. Z pewnością więcej nie wybierzemy tej trasy.

Kiedy tylko odbiliśmy w boczną uliczkę, odetchnęliśmy z ulgą. Bez skrępowania delektowaliśmy się jazdą po wiejskim chodniku. Otulały nas korony drzew, a powietrze przesycone było zapachem żywicy i koszonej trawy. Zdawało by się…raj. Tyle, że Szymcio nie krył niezadowolenia, że Braciszek wybrał własny środek transportu: nikt do rozpieszczonej Paskudy nie gadał, nie było też komu wyrywać paczek ze słodyczami…Szymcio utwierdził nas z przekonaniu, że na samodzielną jazdę Michałka jest jeszcze za wcześnie. Czaaaaas…Na wszystko przyjdzie w życiu odpowiednia chwila. Na razie przyczepka będzie służyć obu naszym synom.

W parku rozsiedliśmy się pod wysokim dębem. Nie tylko nam podobała się ta miejscówka. Wszelkie stworzenia latające kursowały przed naszymi oczyma, doprowadzając mnie z czasem do szału. Pozostało nam pogodzić się z prawami natury i ustąpić z bujnej trawy na rzecz wylegiwania się na skoszonym boisku do piłki nożnej.

Mieliśmy do dyspozycji koc powlekany od spodu folią. Dzięki temu wilgoć nie przesiąkała przez splot tkaniny i siedzenie na trawie było znacznie bardziej komfortowe.

Na piknik zabrałam kosz wiklinowy, a w nim dojrzałe truskawki, picie, łakocie i sałatka typu Cezar. Tym razem zabrakło mi bułki tartej i panierkę wykonałam ze zmiażdżonych płatków kukurydzianych. Tak pysznej, chrupiącej skorupki na kotlecie w życiu nie jedliśmy! Uzupełniłam jej smak kilkoma szczyptami Curry. W sałatce znalazło się tez jajko od szczęśliwych kur, pomidor malinowy i szczypior. Dressing przygotowałam w osobnym słoiczku i polewałam nim sałakę, nałożoną na porcelanowe talerzyki. Kosz piknikowy dodał elegancji naszemu rodzinnemu obiadowi.

Po jakimś czasie dołączył do nas Karolek i jego Mama. Robiliśmy z Jackiem zakłady, po jakim czasie koleżanka będzie chciała wracać. Wytrzymała trzydzieści minut, ha ha ha. I jeszcze nas namawiała do powrotu do domu. Ciepło, słonecznie, rodzinnie, na łonie natury. Po co mieliśmy wracać do czterech ścian? Jesteśmy z różnych bajek.

Sprzedaliśmy tylko Michałka i jego rower. Szybkie auto z chłopcami na pokładzie zniknęło pomiędzy drzewami, a my delektowaliśmy się ciszą. Syn spędził wieczór u swojego najlepszego przyjaciela, my w parku. Potem cieszyliśmy się, że dziecko nie jechało z nami po ulicy. W drodze powrotnej pobocze urywało się, mieliśmy problem z manewrowaniem między autami. Polska to dziki kraj jednak…Brak przewijaków na stacjach benzynowych, brak tras dla pojazdów dwukołowych.

Wycieczka tchnęła w nas wiele energii. Mimo zmęczenia fizycznego, byliśmy bardzo pogodni. Miałam okazję pograć z Mężem w badmintona, nasyciłam krwioobieg tlenem. Wypełniłam ramy definicji Kurlandii.

***

11 thoughts on “Piknik w parku

      1. a tam szalona? życiowa ;P
        takie kiedyś tam kiedyś sprezentowaliśmy dziewczynce żeby sama zasypiała do podusi miała takiego kwiatka więc pomyślałam że Szymciowi smutno samemu w przyczepce a takim radyjkiem krzywdy sobie nie zrobi ;P
        no dobra, szalona na maxa ;P ale pozytywnie zakręcona

      1. to musisz sprawdzać datę przepisów czy artykułów bo po maju 2011 zmieniły się przepisy o dopuszczeniu do ruchu przyczepek rowerowych, wcześniej nie było można mimo certyfikatów i atestów a teraz można a najlepiej zapytać policjanta dzielnicowego albo na komisariacie wszystko Ci wyjaśnią od tego są a najlepiej podjechać na policję i się wypytać przy okazji oznakować wszystkie rowery i przyczepkę w razie W macie pozabezpieczane ;P

        1. Ja sądziłam, że tylko dzieci potrzebują kaski. Mamy odblaski, mamy światełka. Ale zaczęłam czytać coś o szerokosćiach. Ogarnę to jak dzieci pójdą spać.

          1. no wymóg jest tylko dla dzieci jak na razie ale dla własnego bezpieczeństwa można sobie sprawić, wiem że są inne wydatki ale jak często jeździcie może pomyślcie nad zakupem dla siebie za 50zł w sklepie już można kupić a i na słońce i bezpieczniej jak głowa chroniona jest

          2. mojej sąsiadki córa chodzi w gipsie na nóżce, okazało się że wkręciła sobie nóżkę w koło to że skręcona to jeszcze nic, szprycha wbiła jej się w nogę, okazało się że wozili ją na bagażniku (2,5latkę) codziennie do żłobka na drugi dzień już jeździła w foteliku, co prawda wydatek jest ok 100zł a teraz już wogóle nie opłacalny bo starczy tylko na 2 sezony ale musiała się wydarzyć krzywda dziecku żeby zmądrzeć? a co najgorsze starsza córa też wkręciła kiedyś nóżkę jak jeździła z mamą na bagażniku parę lat wstecz. naprawdę na zdrowiu dzieci nie można oszczędzać szkoda tylko tej małej bo się nacierpiała przez głupotę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *