Idąc po górach myślałam sobie…”Całkiem normalna z nas rodzina”. Od innych odróżniał nas wyłącznie ssak niesiony przez Jacka. Można żyć z dwójką dzieci szczególnej troski i czerpać to życie garściami? Można!
Relacja z najcudowniejszych urodzin w moim życiu, czyli „Karpacz na trzydziestkę dwójkę”.
„Imieniny przedszkola”
Dokończenie relacji z Opolszczyzny
Witam, jestem pod wrażeniem determinacji i walki o swoje dzieci. POwinna Pani prowadzić jakieś terapie dla rodzin dysfunkcyjnych. To niewiarygodne,jestem po prostu Panią zachwycona ( sama jestem mamą) ale kiedy czytam Pani blog to uważam, że Pani dzieci miały wiele szczęścia, że to właśnie Pani jest ich mamą.Zostawiam link do strony http://www.siepomaga.pl/f/swiatzusmiechem/c/907, bo wiem, że dużo osób czyta Pani bloga, może ktoś się skusi i pomoże mamie, 5 letniej Blanki, Do 1 lipca musimy uzbierać 600 000 na operację inaczej Blanka będzie półsierotą.Pozdrawiam
Muszę wieczorkiem tu zajrzeć i się zaczytać!!! A tymczasem chciałam Ci powiedzieć, że byłam odwiedzić nasz oddział neonatologiczny w bydgoskim bizielu i rozmawiałam z naszą doktor Joasią Piotrowską. Mówiłam, że czytam blooga Mamy dwójki wcześniaków z południa, którym kibicuję. A doktor pyta „Głodzik???” No i mówiła, że Michałka pamięta oczywiście!!! Wspaniali tacy lekarze, mają w sobie tyle empatii, o wszystkich dzieciach mówią „nasze”, a o tych „szczególnych” cudach w ogóle!!! Ogromną radość sprawia im spotkanie na początku dyżuru takiego malucha, którego kiedyś tam udało im się „zatrzymać” tu… Nasza Pani doktor wręcz tryskała radością, nosiła naszego Szymka, ściskała, zaprowadziła do pielęgniarek, wpuściła na blok, żeby się nim pochwalić:) Miłe spotkanie. I miło, że Michałka pamiętają!!!
Pozdrawiam serdecznie Iga!!!