Bez kategorii

Z życia „dzikiego słonia”

Maja już przybiega, gdy ją nawołuję. Pozwala drapać się po nosku i za uszami oraz je z ręki. Skuszona łakociami, wskakuje też na kolana. Nie boi się psa, ani domowego zamieszania. Biega po dywanie w tempie ciężkim do zarejestrowania przez ludzkie oko. Wziuuuum, wziuuum i Majka zmienia trasę biegu o sto osiemdziesiąt stopni w ułamku sekundy. Na ręce jednak nadal nie lubi być brana, ale staram się być cierpliwa.

Z dzisiejszej wyprawy przywieźliśmy świeży mlecz i gałązki z jabłoni. Michałek mógł nakarmić królicę.

Oboje wyglądali na zadowolonych…

Sądzę, że mogę zacząć używać sformułowania „półdziki słoń”, jest to obecnie bliższe prawdy. Przeraża mnie tylko przyrost masy zwierzaka. Trudno, będzie miniaturą tylko z nazwy…

***

1 thought on “Z życia „dzikiego słonia”

  1. no pięknie, widać że się wszystko układa :)))))
    no i porządek na blogu, zmiany zmiany zmiany, weszłam i już miałam wyjść bo myślałam że trafiłam pod zły adres ale na szczęście Michałek się do mnie uśmiechnął i już wiedziałam że jestem pod dobrym adresem :)))))
    tak świeżo i wiosennie, oby tak dalej Igo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *