Bez kategorii

Wyrazy współczucia

– Wiesz co…proponuję, żebyś przyjechała do mnie, albo do mojego Męża po pracy. Synek ma rurkę w krtani, ciężko mi się wozić z dwójką dzieci i sprzętem do odsysania…- ustalam szczegóły kolejnej wymiany. Mam jeszcze sporo niepotrzebnych rzeczy, które sprzedam, albo zamienię na niezbędne produkty.

– Ooooo jeeeej. Współczuję Ci, pewnie jest Wam bardzo ciężko. – jęczy mój rozmówca – nie poddawaj się, medycyna robi teraz takie cuda…

Siedzę i oczom nie wierzę. Odruchowo zgarbiłam się i nabrałam pochmurnego wyrazu twarzy, by wpisać się w konwencję. Zaraz potem pada…”Kiedyś i twoje marzenia się spełnią, trzeba być pełnym wiary”.

Wymiękłam…Słowo daję, rozmowa mnie osłabiła.

– Ależ moje marzenia się spełniły! Mam wspaniałego Męża, Dzieci, Przyjaciół, dom i cudnego psa. Jestem kochana… – wyliczam skrupulatnie.

– Zobaczysz, Twój synek będzie chodził – rozmówca cały czas czuje potrzebę pocieszania mnie.

– Nie będzie – ucinam krótko. Jestem realistką.

– Oj musisz mieć wiarę, zobaczysz, wszystko się ułoży…

– Ale ja już mam wszystko „ułożone”! – w duchu ślę dygresję.

W naszym kraju, w naszej kulturze, głęboko zakorzenione jest przeświadczenie, że rodzice niepełnosprawnych dzieci to cierpiętnicy, niemal święci – uginający się pod ciężarem dźwiganego krzyża. Równie silne jest przekonanie, że nam od życia nie należy się nic i całą swoją uwagę musimy kierować w stronę kalekich potomków.

Nijak mamy się do tego stereotypowego wizerunku! Nie dalej jak wczoraj usłyszałam…”Z Ciebie energia aż kipi, masz tyle pomysłów…tyle zdolności”. Do tego całkiem nie najgorzej wyglądam, spod ziemi potrafię wyrwać dla bliskich to, co jest im potrzebne. Kiedy jednak mówię, że to jest najszczęśliwszy okres mojego życia, często spotykam się z niedowierzaniem. Przecież mam dziecko z mózgowym porażeniem dziecięcym, jak mogę być szczęśliwa?

Jestem. Dlaczego mam nie być? Ludzi kocha się się takimi jacy są, a nie jakimi chcielibyśmy ich widzieć. Czy chodzącego Szymona będę kochała bardziej, niż tego leżącego? Czy straciłam choć odrobinę z moich umiejętności po urodzenia dziecka niepełnosprawnego? A może powinnam zaprzestać realizowania swoich marzeń i skupić się na udręczaniu własnej duszy po traumatycznym porodzie, czy to jest rozwiązanie, które będzie służyć synom?

Jacek i ja znamy odpowiedzi na te wszystkie pytania. Moje serce jest spokojne, przepełnione radością. Owszem, bywają dni trudniejsze. Chłopcy są dość mocno rozpieszczeni i niekiedy przychodzi moment krytyczny, kiedy muszę na nich tupnąć nogą. I to od najstarszego, na najmłodszym kończąc. Ale nie zamieniłabym mojego życia na żadne inne! Kocham moją rodzinę, wiele trudu kosztowało nas z Mężem, żeby tak dobrze funkcjonowała. Moim nadrzędnym celem nie jest postawienie Szymona na nogi, lecz cieszenie się z tego, że chłopcy przeżyli i jest z nimi dobry kontakt oraz to, że zaczynam każdy dzień u boku takiego mężczyzny, o którym całe życie marzyłam.

Intencje moich rozmówców są dobre. Tę chęć pocieszenia mnie postrzegam jako wyraz troski o nas. Tyle, że akurat w żadnym wypadku nie pasujemy do adresatów współczucia. Radością istnienia możemy konkurować z wieloma rodzinami, których życie układa się całkiem bezproblemowo. Śmiem stwierdzić, że to właśnie dzieci szczególnej troski nauczyły nas czerpania radości życia garściami…Dlaczego więc mam być smutna, że jestem właśnie ich matką?

***

5 thoughts on “Wyrazy współczucia

  1. Pani Igo, życzę jeszcze więcej szczęścia i radości, jest Pani super Mamą i Żoną, a pewnie i wielkim przykładem dla innych kobiet:) Pozdrawiam serdecznie

  2. Witam! Czytam od jakiegoś czasu Twojego bloga i dziś zdecydowałam zabrać głos ;). U nas w kraju panuje kult pocieszania i porównywania. Mam dwuletnią córeczkę, która 3 miesące temu skończyła dwa latka, późno siadała, chodziła i mówić też jej się nie bardzo chce :). Gdziekolwiek nie ruszyłyśmy się z domu padało pytanie „ile ma? ooooo jeszcze nie chodzi???!!! O to moje dziecko już w tym wieku biegalo (lekkie zdziwienie pomieszane z dozą współczucia) Ale nie przejmuj się jeszcze będzie biegać!! Aż Ci się znudzi”- Ależ ja się nie przejmuję!!! :):), „jeszcze nie mówi??? Nasza już mówi, buzia jej się nie zamyka, ale nie przejmuj się Twoja też zacznie mówić itd. itp. Ja się nie przejmuję!!!!!! To moja kochana córeczka i nieważne co robi i w jakim tempie!!!! Pomijając już przegląd córki od stóp do głów jakie włoski, czy szczupła czy może za gruba itp. itd. Mam ochotę krzyknąć – dajcie mojemu dziecku żyć, być sobą, niech rozwija się w swoim tempie, dziecko to OSOBA , CZŁOWIEK ma swoją własna osobowość i nie musi brać udziału w wyścigu szczurów który wszyscy mu chcą za wszelką cene fundować!!! Pozdrawiam Was serdecznie!!!! Oby każda mama miała tyle miłości do swoich dzieci co Ty!!!! Buziaki dla cudownych chłopców, a tak pogodnego dziecka jak Szymek już dawno nie widziałam!! 🙂

  3. Dwa anioły, kobieta biegnąca do pracy, strome schody…
    – Popchnij ją, popchnij!
    – Ale schody strome, zabije się!
    – Przytrzymam! Ubezpieczam! Tylko nogę złamie – pchaj, mówię!
    – Głupi jesteś??? Przecież musi do pracy zdążyć, trzy dni z rzędu się spóźniała!
    – Owszem a teraz jeszcze posiedzi dwa miesiące na zwolnieniu, a potem ją wyrzucą.
    – Tak nie wolno! Co ona bez pracy zrobi? Pensję ma dobrą!
    – Pchaj, mówię, potem ci wytłumaczę, pchaj!
    Te same anioły, autostrada, dwie kobiety w służbowym samochodzie. Jadą za ciężarówką załadowaną belami drewna.
    – Zrzucaj kłodę, nie przeciągaj!
    – Taką kłodą można zabić! Przecież jak trafi czołowo w szybę to obie zginą!
    – Zrzucaj, mówię, odchylę tor lotu, tylko się przestraszą.
    – Po co chcesz je straszyć???
    – Potem ci wytłumaczę, nie ma czasu, za zakrętem będzie bilbord: „ZWOLNIJ!!! W DOMU NA CIEBIE CZEKAJĄ!!!”, zrób tak, żeby się tam zatrzymały.
    – Obie płaczą, dzwonią do domów, okrutny jesteś!!!
    Kolacja firmowa. Dwa anioły, mężczyzna z obrączką, dziewczyna.
    – Niech jeszcze wypije.
    – Dość! Już jest pijany! Spójrz tylko, podrywa dziewczynę!
    – Nalej mu jeszcze, niech pije!
    – Żona w domu czeka, dwoje dzieci… stracił kontrolę nad sobą, dziewczynę ciągnie do hotelu…
    – No i dobrze, niech się zgadza!
    – Zgodziła się, poszli, cholera jasna! Żona się dowie, będzie rozwód!
    – Ano, będzie awantura! I o to chodziło!
    Zachód słońca. Dwa anioły.
    – Ale praca stresująca!
    – Witaj w pracy na poziomie drugim. Tutaj uczymy przez stres. Do wczoraj miałeś praktyki na pierwszym poziomie – uczycie tam przez filmy i książki, a tutaj mamy tych, komu już książki nie pomagają. Musimy ich wytrącić z koleiny jakimś zdarzeniem, stresem, szokiem – żeby się zatrzymali na chwilę, pomyśleli.
    Pierwsza kobieta będzie siedziała w domu ze złamaną nogą. Znowu zacznie szyć, a jak ją wyrzucą z pracy, to będzie miała już pięć zamówień – nawet się nie zmartwi. Kiedyś już szyła, a teraz od 10 lat odkłada swoja pasję, uważa, że musi na państwowej posadzie pracować, że socjal jest ważniejszy od harmonii i szczęścia z zajmowania się ulubionym zajęciem. A z szycia będzie miała więcej pieniędzy plus zadowolenie każdego dnia.
    Z dwóch kobiet płaczących na autostradzie jedna za tydzień odejdzie z tej pracy, wróci do domu, znajdzie pracę w swoim miasteczku, tam gdzie jej rodzina, mąż, dziecko. Urodzi drugie, zacznie studiować psychologię – te kobiety współpracują z wami na pierwszym poziomie.
    – A zdrada? Czy zdrada może wyjść komukolwiek na dobre? Rodzina się rozsypie!
    – Rodzina? Tam już dawno nie ma rodziny! Żona zapomniała, że jest kobietą, mąż pije, kłócą się, szantażują, targują się dziećmi. To długi proces, bolesny, ale każde z nich się czegoś nauczy. Żona wróci do waszych książek, zacznie żyć dla siebie, zbuduje wspaniały związek, będzie szczęśliwa, dzieci będą dorastać w miłości, bez awantur…
    – A uda się zachować rodzinę?
    – Jest taka szansa.
    – Co za praca!
    – Przyzwyczaisz się. Ważne, ze skuteczna. Jak tylko wytrącisz człowieka z jego strefy komfortu, to się zacznie ruszać! Większość ludzi jest tak skonstruowana.
    – A jak i to nie pomoże?
    -To mamy jeszcze poziom trzeci – edukujemy za pomocą straty. Ale to całkiem inna historia…
    Piotr Mordkowicz

    i to by było na tyle

    a kim była byś teraz Iguś? gdyby Michaś urodził się zdrowy o czasie? tkwiłabyś w nadal w papierowym małżeństwie albo właśnie rozwodziła, uratowałaś Michasia, zaczęłaś żyć od nowa,jak kiedyś, na Twojej drodze pojawił się Jacek, trzymałaś na dystans a kiedy wasze uczucie rozkwitało wybuchła miłość pojawił się Szymon i znów świat chciał Cię zatrzymać, tym razem udało mu się na dłużej, co by było gdyby Szymcio urodził się zdrowy o czasie? Teraz pędziłabyś codziennie do żłobka, przedszkola i pracy, wracała zmęczona do domu, minimum czasu jaki zostaje przeznaczyłabyś na sprzątanie, pranie gotowanie, nie mając czasu ani dla siebie ani dla waszego małżeństwa ani tym bardziej na swoje pasje. Jesteś tym kim jesteś dzięki swoim synom, to nic że mają deficyty, są kochani, szczęśliwi a i Jacek ma kochającą czułą żonę, oddajesz się pasji, realizujesz marzenia, wszyscy na tym korzystają i wszyscy są szczęśliwi i nie jedna rodzina by się zamieniła, bo szczęście jest z serca, z czasu poświęconego drugiej osobie, a nie pełny portfel i zdrowe dzieci (które z braku czasu rodziców są zdane same sobie) To Twoje dzieci mimo niepełnosprawności będą mialy cudne wspomnienia z dzieciństwa, uśmiechniętą mamę, dla Ciebie czas zwolnił a nie się zatrzymał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *