Z ŻYCIA WZIĘTE

Wyprawka pierwszoklasisty

Przed naszym wyjazdem w góry Babcia Marysia zadeklarowała:…”Dziadek powiedział, że sprezentuje jedynemu Wnukowi całą wyprawkę do pierwszej klasy” i dotarło zasilenie konta. Jak wyszliśmy z Jackiem i dziećmi domu o dziewiątej rano, to wróciliśmy z galerii i marketów późnym wieczorem, z godzinną tylko przerwą na rehabilitację chłopców na basenie. Obeszliśmy wszystkie dobre sklepy, ze szczególnym uwzględnieniem wyprzedaży. Priorytetem był plecak i tak zwana przez nas „czeklista” ze szkoły. Siatki wypełniły się farbami i plastelinami z Astry, kredkami Bambino, flamastrami, przeróżnymi blokami, papierem ksero, potem – za sugestią Jacka – wybraliśmy dla Michała porządne pióro i długopis. Następnie udaliśmy się do Smyka po wymarzony plecak ze Spidermanem, bardzo pojemny i wygodny. Na wyprzedaży znaleźliśmy tam białe koszule, ale też przeróżne dwupaki: spodnie z kamizelką. Ubraliśmy dziecko za stosunkowo nieduże pieniądze, więc wpakowaliśmy do torby też  solidnie odszytą kurtkę na jesień i udaliśmy się do CCC, by spełnić marzenie Michała. Na jego nóżkach błyskały na czerwono buty z nadrukiem człowieka – pająka. Znaleźliśmy też wyprawkę na ćwiczenia fizyczne. A że wydawaliśmy fundusze rozsądnie, starczyło też na wyposażenie z Decathlonu na pływalnię: czepek, kąpielówki i okulary. Michał będzie od września uczęszczał na basen tak często jak Szymon, bo starszy syn ma wybitne predyspozycje do pływania. W kilka minut nauczył się przemieszczać kraulem, a nurkuje tak, że nie mogę wyjść z podziwu. Całą drogę powrotną dziecko pytało, czy będzie mogło jeszcze obejrzeć zakupione przedmioty, co też wieczorem uczyniliśmy wspólnie. Wspaniała wyprawka. Marzenie!

Domówiłam jeszcze metki na ubrania z nazwiskiem dziecka oraz numerem telefonu do mamy. Okleimy nimi na gorąco wszystkie ciuszki, buty oraz nalepimy je na przybory szkolne. Siedemdziesiąt sztuk powinno starczyć. Patrzyłam na zachwyt Michała i widziałam siebie. Niewiele pamiętam z pierwszej klasy…Raptem ze trzy, cztery epizody. Jeden dotyczył wyciągania przyborów z plecaka i oglądania ich – tak jak to teraz robiło moje dziecko. Mój tornister był zwyczajnie brzydki, ale nie zniszczył zachwytu szkołą. Przeglądałam zeszyty w plastikowych okładkach, wszystko pachniało nowością. Bardzo chciałam zostać uczniem, podobną ekscytację odczuwa teraz Michałek.

Pasowanie na ucznia wyglądało kiedyś dość uroczyste: obcinanie papierowych oślich uszu w tłocznej auli i pasowanie wielką kredką. Jako dziecko z przyciętymi  uszami rozumiałam, że nadszedł właśnie czas obowiązków: pracowity i ekscytujący okres mojego życia. Uparte i pozbawione ogłady stworzenie – za sprawą ostrych nożyczek  – przeobraziło się w rządnego wiedzy ucznia. Ciekawa jestem, czy w obecnych czasach ktoś zgodził by się przebrać swoje dziecko za osła. Najlepiej rozumie się i zapamiętuje to, co doświadczane jest wszystkimi zmysłami. Takie szkolne, widowiskowe ceremonie pozwoliły mi utrwalić wspomnienia sprzed ćwierć wieku.

Szkoła przyniosła jednak pewne rozczarowania. Okazało się, że jestem mądrzejsza od wszystkich chłopaków i mój list miłosny „Kocham Michała Mańka” sprawił, że zostałam wyśmiana. Bynajmniej nie z powodu samego zauroczenia, lecz mój niedouczony, siedmioletni obiekt westchnień nie wiedział, że jego imię pisze się przez „ce ha”. „Mic-hał, Mic-hał” – przedrzeźniał mój wpis wraz z kolegami. W Michale to ja się zakochałam, ale „Mihał” był dla mnie słabym kandydatem. Czar prysł. Pamiętam tylko, że na ten temat popisałam też jedną z okładek na zeszycie i dostałam opieprz od matki. Coś tak – niczym przez mgłę – pamiętam, że mnie wykpiła. Drobne – zdawało by się, że niewiele znaczące – epizody, ukształtowały mój charakter na lata.

Pamiętam, jak nauczycielka obraziła mnie, bo nie zrozumiałam jednego zadania z matematyki. Zdaje się użyła słowa „debil”…Byłam małą dziewczynką i mocno nadwątlono moje poczucie własnej wartości. Sformułowanie pytania w inny sposób, pozwoliło by mi na samodzielne, poprawne wykonanie ćwiczenia. Czy Michał trafi na wyrozumiałą i cierpliwą wychowawczynię? Szkoła potrafi stłamsić nawet wyjątkowe indywidualności. Jestem pełna obaw. Do tego mój słaby występ na konkursie recytatorskim, zamknęłam się w sobie…

Byłam inna, miałam wyobraźnię. Uciekałam od białych chmur, pędzonych podmuchem porywistego wiatru. Wyobrażałam sobie, że to potwory i gnałam co sił w nogach, by dotrzeć jak najszybciej do domu. Dzieci się ze mnie śmiały, a ja potrafiłam znaleźć radość w prozaicznych rzeczach. Oglądałam te chmury z okien kuchni, śnieżnobiałe kłęby rzucały cienie na wielką łąkę przed domem. I przesuwały się szybko, przez co trawa zmieniała kolor z ciemnozielonej, na jasny seledynową. Wiem, że nie puszczę syna samego do szkoły. Czasy się zmieniły, nie jest już tak bezpiecznie jak wtedy, gdy ja byłam mała. Łagodne prawo, technologia, komunikacja – potencjalne zagrożenia dla dziecka pozostawionego bez opieki.

Michał jest żywym srebrem. Pyskatym, krnąbrnym, ale i dobrym, uczuciowym chłopczykiem. Idzie do pierwszej klasy. Ileż ja bym dała na OIOMie w Bydgoszczy, żeby ktoś mi osiem lat temu powiedział…”Spokojnie. Twoje dziecko będzie widzieć, słyszeć, mieć swoje pasje i chodzić do szkoły ze zdrowymi dziećmi…”. „I nie raz Ci powie…Mamo, jesteś moim wielkim Skarbuńkiem na świecie”.

***

 

10 thoughts on “Wyprawka pierwszoklasisty

    1. Iga , jak Ci cos moge podpowiedziec – bardziej od „duzych ” rzeczy gubia dzieci kredki, nozyczki klej itd – mimo , ze wydaje sie to banylne , ale szybko robi sie to drogie , jesli trzeba co miesiac kupic nowy zestaw przyborow. dzieci pozyczaja sobie czeso rzeczy nawzajem, potem nie pamietaja co jest ich a co nie (10 takich samych nozyczek w klasie) . bardzo trudno jest podpisac czy okleic imieniem czy nazwiskiem kazda kredke z osobna – u nas sprawdzilo sie bardzo to: – kupilam zestaw naklejek – biedroneczek , takich malutkich i do kazdej kredki, gumki , temperowki, piornika przykleilam taka biedronke oklejajac dookola przejzysta tasma klejaca. co prawda jest troche pracy, ale u nas sprawdzilo sie bardzo. Mimo , ze tadeusz ma nauczycielke towarzyszaca, to nawet dla niej jest latwien poznajdywac „porozrzucane po klasie” przybory – pozdrowienia

      1. W pierwszej klasie dozwolony jest ołówek i wieczne pióro, ale dopiero w drugim semestrze.
        Przynajmniej u nas tak było. Teraz dzieciaki (w trzeciej klasie) mają „pozwolenie” na zmazywalny długopis, bo zeszyty, w których pisały piórem, były nie do odczytania.

  1. Iguś mam pytanko kto i przez ile lat odraczał Michałka od szkoły, robiłaś to Ty czy poradnia? Tzn Michał pojdzie do 1 klasy z sześcio czy siedmiolatkami? I czy to jest normalna klasa czy integracyjna? Pozdrawiam serdecznie:-*

    1. Michał miał gotowość szkolną pod koniec wakacji z zeszłym roku jako siedmiolatek. Ale zostawiliśmy syna w przedszkolu z jego dziećmi, jego grupą, za to miał zajęcia wyrównawcze na poziomie pierwszej klasy. Z poradnia się dogadałam, Michał potrzebował czas na dojrzenie układu nerwowego – wszyscy byliśmy tego zdania. Co innego mała grupka i bieganie, a co innego duża klasa i siedzenie w ławce. Obecnie umie wszystko, może – jak będzie kiedyś chciał – to przeskoczymy o dwie klasy. Tylko po co? Nam się nie spieszy, całe życie przed nami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *