Wyobraźnia. Czyli jak widzieć wartość w rzeczach, których ktoś nie chciał. Widzę cudaczne koguciki z koszami Wielkanocnymi…Dostałam je od koleżanki, która wierzyła, że poddam je udanej metamorfozie.
Po pierwsze jednemu zmieniłam płeć. Skróciłam nożyczkami grzebienie i ręcznie zaszyłam. Potem dokonałam rozbioru drobiu. Odcięłam ładne, drewniane guziki, oderwałam głowę i „ręce”. Resztę bezceremonialnie wywaliłam. Z kawałka kraciastej bawełny poszyłam korpusy. Łapy przerobiłam na typowe skrzydła. Dodałam sznureczek jutowy, ozdobiony guzikiem. I oto są…Kogut i kura.
A tak się prezentują w studio. Jeszcze parę detali…piórka, może tulipany, albo jajka i stylizacja do Wielkanocnych kartek gotowa.
Będą foto pocztówki!
***
Śliczne, ale chyba jednak dwa koguty 🙂
Czego się doszukałaś zatem w tej kurze? 🙂
Ej, no pewnie że nie dwa koguty. ja nie wiem co za zaćmienie mnie naszło 🙂 Chyba za bardzo zmęczona byłam. Sorki Śliczne są jednakże bardzo!!!
No nie wiem jak dwa jak widać kurkę i koguta 😉
Podziwia, że umiesz i że Ci się chce:)) Prawdopodobnie jedno wynika z drugiego;))
Nawet na pewno pierwsze jest skutkiem drugiego 😛
Zaglądam do Pani bloga od dłuższego czasu, ale komentuję pierwszy raz. Zrobiła Pani cuda z tych paskudnych kuraków. Kocham kury, więc tym razem musiałam się odezwać.
Życzę wszystkiego najlepszego Pani i Pani rodzinie – przede wszystkim wielu pięknych, spełnionych marzeń!
Dziękuję :*