Bez kategorii

Wrocław nocą, czyli ziemniaczane pieczątki

   Czasami nachodzi nas ochota na najprostsze, najbardziej prozaiczne jedzenie: tosty z serem i pieczarkami albo…frytki. Te domowe z krojonych ziemniaków mają zupełnie inny smak, niż kupne.

   Zazwyczaj kupuję ziemniaki w Biedronce pakowane po 2,5 kg. Mają cienką skórkę, mało czarnych plam i zielonych przebarwień. Te zielonkawe plamy na ziemniakach są trujące. Zawierają solaninę! Nie wolno takiego ziemniaka spożywać, samo wykrojenie zmienionej części nie wystarczy.

   Tych ziemniaków nie trzeba obierać. Wystarczy porządnie wyszorować je szorstką częścią gąbki i usunąć czarne oczka. Potem nastawiam krajalnicę na szerokość 5 milimetrów. Kroję ziemniaki na krążki, następnie nożem tnę równe paseczki. Takie frytki równomiernie się smażą a skórki nie czuć podczas jedzenia. Zaoszczędziłam trochę czasu na obieraniu ziemniaków 🙂

  

   Michałek jak zwykle siedzi na szafce. Spokojnie, nie spadnie! Jestem ratownikiem, potrafię oszacować ryzyko. Nie należę do tych mam, które stoją jak kwoki nad swoimi dziećmi…byle by nie upadło, byle by się nie wybrudziło, nie skaleczyło. Mój syn był bardzo ciężko niepełnosprawny. To swoboda, którą mu dałam, pozwoliła na poznawanie świata, naukę na błędach i szybki rozwój. Obecnie Michałek jest niepełnosprawny tylko w stopniu lekkim. Gdybym hamowała jego doświadczenia, nigdy by tego nie osiągnął. Z nożem i nożyczkami oswajałam już dwulatka. Z normalnymi nożyczkami pragnę dodać. Oczywiście pod kontrolą, razem z synem. Potem dawałam nożyk do masła, następnie bardzo tępy zwykły nóż. Syn ma cztery lata i jest bardzo pomocny w kuchni. Życie pokazało, że mój sposób wychowania syna sprawdził się, dziecko nadrabia zaległości a przy tym nigdy nie ucierpiał. Zalęknionym i wiecznie przerażonym Babciom mówię: To moje dziecko, wiem co robię! I naprawdę coraz częściej mam odwagę powiedzieć to, co myślę. Bo to moja praca z dzieckiem i moja codzienna ciężka walka o jego sprawność.

  

   Ale wracając do naszych ziemniaków. Kiedy się zarumienią, wyciągam frytki na papierowy ręcznik, aby wchłonął nadmiar oleju. Potem solę i daję Chłopakom. Frytki znikają błyskiem 🙂

   Początki ziemniaków z dużą ilością skórki sprytnie zagospodarowaliśmy z Michałem. Powstały z nich pieczątki. Michałek wykroił foremką gwiazdki. Wycięliśmy też kształty domków, czyli zwykły prostokąt i kwadrat ze ściętymi dwoma rogami. Kawałki ziemniaków nabiliśmy na ostry widelczyk do ciasta. Michał miał już uchwyt.

  

   Do wykonania pracy potrzebne jeszcze będą:
grubszy karton A4
biała, żółta, niebieska i czarna farba
woda i pędzelki

   Karton Michał pomalował na granatowo i czarno. To było niebo. Suszarką przyspieszam dosuszanie farby, by móc dalej kontynuować nasze malowanie. Następnie kartkę położył pionowo. Zimniaki moczył w farbie i odciskał 2 plan – prostokątne wieżowce, na pierwszym planie są bowiem domki jednorodzinne. Okrągłego ziemniaka moczył w białej farbie, żeby powstał księżyc. Jeszcze sporo żółtych gwiazdek…

  

   Drewnianym końcem pędzla pokazałam dziecku jak zaznaczać kontur budynków. I zapomniałam o oknach, to niebieskie plamy malowane twardym pędzelkiem. Praca gotowa!

  

   Druga praca to miasteczko nocą. Dachy budynków przykryte grubą warstwą śniegu, czyli nadmiarem białej farby. Stworzy się z tego ciekawa faktura. Pracę można obsypać srebrnym brokatem. I dzieło gotowe. Moje dziecko jak zwykle brudne…

  

 
 

***

  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *