Bez kategorii

Wrapsy z Biedronki

   Dzisiejsze przedpołudnie spędziliśmy w banku. Po załatwieniu formalności chcieliśmy zjeść na dworcu pyszną knyszę albo pitę, ale nie starczyło nam czasu. Pociąg Jacka zaraz miał przyjechać na peron, ja musiałam wracać po Michałka. Ale ochota na coś pysznego pozostała. I tu uruchomiłam plan „b”.

   Zabrałam syna z przedszkola i pojechaliśmy na zakupy. Do koszyka trafiły piersi z kurczaka, curry, przyprawa do gyrosa, kukurydza. Potem odwiedziliśmy Biedronkę i kupiliśmy Wrapsy, czyli gotowe placki do Tortilli. W lodówce czekały na nas pomidory, ogórki i sałata lodowa. No i majonez oraz jogurt naturalny. Naszykowałam wieczorną przekąskę.

   Zaczęłam od kurczaka, którego sklepałam na bardzo cienką płachtę. Osypałam mięso przyprawami do gyrosa i curry, które następnie wmasowałam w kurczaka. Ładnie pachniał podczas smażenia na złoto. Potem pocięłam mięso na wąskie paski.

  


   Pokroiłam sałatę, pomidora i ogórka a placek zawinęłam na dole, po czym złożyłam rulon dwukrotnie.

  

  
   Musiałam jeszcze odwinąć dno od środka (pomogłam sobie widelcem), żeby zamknąć wyjście. Ciasto jest miękkie, plastyczne, więc nie było z tym problemu.

  


   Nałożyłam do środka mięso (najlepsze jest ciepłe) oraz pozostałe składniki. Powinno się to jeszcze podgrzać całość w mikrofalówce lub piekarniku, ale my w założeniu planu awaryjnego mieliśmy zjeść danie na zimno.

 

  Do plastikowego pojemnika nałożyłam sosu z majonezu i jogurtu oraz curry. Zrobiłam do butelki kawy i byłam gotowa jechać do szpitala. Zawinęłam tylko Tortille w woreczki foliowe, żeby się nie rozsypały podczas transportu.

   A w szpitalu czekały na mnie dwie informacje: infekcja u Szymona cały czas rośnie, jutro będę mogła wziąć syna na ręce. Gdybym była szpitalu przed południem wczoraj lub dziś, to miała bym cudne wspomnienia. Ale nikt mi nie powiedział, że jest już wydana zgoda na kangurzenie i dobrze by było, żebym rankiem przyjechała i pod okiem lekarza prowadzącego wzięła swoje dziecko na ręce. Strasznie mnie to rozżaliło. Gnała bym jak wariatka, gdyby mi ktoś powiedział, że mogę przytulić już Szymona. Nic. Muszę czekać do jutra.

   Tylko czy Szymon da radę? Wygląda ładnie, ale infekcja postępuje. Wykładniki stanu zapalnego bardzo wzrosły. Boże kochany, musi być dobrze! Taki dzielny jest nasz mały chłopczyk. Mam w sobie taki strach, że może się spóźniłam. Brakuje nam już pieniędzy na ciągłe tankowanie i jazdy dwa razy dziennie do szpitala. Ale pojechałabym, gdybym tylko wiedziała, że mogę być blisko mojego Maleństwa… Boże mój, nie! Będzie dobrze. Tylko trzeba cierpliwie czekać…Czasami tylko odczuwam paniczny strach a serce zaczyna nerwowo pracować. Tłumaczę sobie wtedy, będzie dobrze. Spokojnie.

   Dziś dostaliśmy anonimową przesyłkę a w niej…piękny kocyk z haftem „Szymonku bądź dzielny”. Rozbeczałam się. Myślałam, że to Jacek zrobił taką niespodziankę, ale ten się wyparł. „To musiałaś być Ty…” – pomyślałam. „Emilia”.

   Nie wiem jak Ci dziękować Dziewczyno! Za Twoją pomoc, wsparcie. Za zbiórkę pieniędzy i przepiękny prezent. Mam tylko nadzieję, że słonko się do Ciebie uśmiechnie a los na korzyść odwróci. To niesamowite z jakim zaangażowaniem nam pomagasz, choć jest Ci ciężko i smutno. Wielki szacunek od nas. Jesteś wielka! Dziękujemy.

***


  

  

2 thoughts on “Wrapsy z Biedronki

  1. trzymam kciuki za Szymusia…jestem pewna, ze jak tylko przytuli sie do mamy, to juz bedzie tylko lepiej…wyzdrowieje…da rade…jest silny! pozdrawiam

  2. Ilonko, ja nie chcę abyście dziękowali… wszystko co robiłam, robię bezinteresownie i jak zauważyłaś dlatego anonimowo. Nie wiem skąd wpadło Ci do głowy, że to ja :*jestem dobrej myśli. RAZEM DACIE RADĘ :*

Skomentuj ~emi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *