Debiut Jacka na blogu. Zapraszam. Iga
***
Tym razem moja relacja z ostatniego zimowego wypadu w góry pod namiot, razem z kolegami: Pawłem i Krzyśkiem. O Zimowej Watrze Wędrowniczej dowiedziałem się właśnie od Pawła, który teraz zaliczał ją już trzeci raz. Dla Krzyśka był to czwarty raz, a dla mnie oczywiście pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Co na to moja żona? Oczywiście, że wolałaby mieć męża w domu, ale wie, że góry to także moja pasja i czasem mam ochotę połazić z kumplami. Rozumie to doskonale, choć nie jest jej łatwo, gdy wyjeżdżam na dzień czy dwa. Jestem jej za tę wyrozumiałość i cierpliwość do mnie bardzo wdzięczny. Tęsknię za swoją rodziną podczas wędrowania i nie raz uronię łezkę, gdy akurat na szlaku mijam nasze ulubione miejsca w górach.
Teraz trochę historii i dlaczego tak dużo ludzi zimą nocuje w namiotach podczas Watry. Pozwolę sobie tu zacytować post z profilu facebook’owego Zimowej Watry Wędrowniczej:
„Wielu pyta czemu taka data.
Czesław Duma pseud. „Nieznany” żołnierz AK, WiN, oraz powojennego podziemia antykomunistycznego w ramach PAS Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Urodził się 14 października 1925 r. w miejscowości Jeziórko w pow. Tarnobrzeskim, był synem Józefa i Weroniki z domu Maciuba. Od jesieni 1943 do lipca 1945 żołnierz AK, Inspektorat Przasnysz AK, placówka w Chorzelach. Wraz z oddziałem brał udział w Akcji „Burza” . W styczniu 1945, narażając życie rodziny, przechowywał w domu radzieckiego zwiadowcę, z którym przed styczniową inwazją ,pozyskiwali informacje na temat rozmieszczenia niemieckich sił.
Do października1946 żołnierz WiN. 30 października 1946 aresztowany przez PUBP Przasnysz, pod zarzutem nielegalnego posiadania broni i napadu na posterunek MO. Zwolnioiny 23 grudnia 1946. W styczniu 1947, Duma wstąpił do oddziału Bolesława Szyszki ps. „Klon”, podlegającego Komendzie XVI Okręgu NZW. Od lutego 1948 po reorganizacji struktury okręgu przez Józefa Kozłowskiego ps. „Las”, Czesław Duma był zastępcą komendanta Komendy Powiatowej „Płomień I” – Henryka Pyśka ps. „Dąb II” obejmującej powiaty przasnyski i ostrołęcki. Zatrzymany w dniu 10 sierpnia 1948, następnie torturowany i przesłuchiwany w PUB Przasnysz, przez Misiaka Stanisława . 28 października tego samego roku skazany na karę śmierci wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie (sędzia Furtak Zbigniew), na sesji wyjazdowej w Chorzelach. Wyrok wykonał kpt Boliński Ireneusz 11 lutego 1949 w Więzieniu Mokotowskim w Warszawie. Szczątki Czesława Dumy zostały odnalezione przez zespół Instytutu Pamięci Narodowej w 2013 na terenie tzw. Kwatery :na Łączce” – Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie. Identyfikacja została potwierdzona – 21 kwietnia 2017 podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim w Warszawie”.
Zimowa Watra Wędrownicza – w skrócie ZZW – jest więc wspólnym spotkaniem wielu niezależnych grup, przede wszystkim harcerzy oraz innych ludzi. Ma ono miejsce przy wspólnym ognisku zwanym właśnie Watrą i odbywa się zimową nocą na jednym z beskidzkich szczytów, w wybrany weekend lutego.
Przygotowanie należy więc zacząć przede wszystkim od odpowiedniego doboru odzieży, bo nie jest to standardowa, jednodniowa wyprawa. Należy wziąć pod uwagę każde warunki atmosferyczne, które mogą występować w górach i nocowanie w namiocie – tutaj niezbędna jest dodatkowa ciepła odzież. Był to mój pierwszy nocleg zimą w namiocie, więc zapewne trochę przesadziłem z dociepleniem, ale najważniejsze było dla mnie, by nie zmarznąć. Każdy z nas był bardzo dobrze przygotowany. Mieliśmy obowiązkowo herbatę w termosie, turystyczną kuchenkę gazową, szybkie dania na gorąco gotowe w 5 minut, słodycze na uzupełnienie kalorii. W nocy przydały się bluzy, polary a nawet sprytne podgrzewacze, które rozgrzewają się po przełamaniu blaszki. Zachodzi wtedy reakcja egzotermiczna.
Pytanie zasadnicze: gdzie w tym roku jest ZZW oraz jaki strój tematyczny będzie obowiązywał? Na tę informację każdy czeka niecierpliwie i śledzi główny profil Watry na fejsie. W końcu organizator – harcmistrz – podaje współrzędne geograficzne miejsca, gdzie zapłonie ognisko. Z uwagi na 15-lecie ZZW w tym roku nie był to szczyt górski, lecz wyjątkowo polana nad rzeką Jasionka w miejscowości Jaworze, gdzie mieści się Ośrodek Obozowy Hufca ZHP Katowice. Przypuszczam, że miejsce to wybrano z uwagi na przybycie gości i innych osób chcących uczcić tę rocznicę, by mogli oni w łatwy sposób do nas dołączyć, dojeżdżając np. swoim autem czy autobusem. Strojem tematycznym w tym roku był strój oficjalny.
Miejsce Watry rozpoznane, więc można było zaplanować trasę. Nasza trójka – można śmiało powiedzieć – to już zaprawione w „łazikowaniu górskim” osoby, więc nie poszliśmy na łatwiznę. Przed nami było 17 km wędrowania. Auto zostawiliśmy w Szczyrku, następnie niebieskim i potem zielonym szlakiem udaliśmy się w kierunku Schroniska PTTK Klimczok 1052m n.p.m. Tutaj to dopiero jest zima! Wszędzie pełno białego puchu, po prostu pięknie i zjawiskowo! Człowiek w takim „raju” szybko zapomina o wszelkich dolegliwościach czy zmęczeniu. Po prostu idziesz i zachłystujesz się chwilą, rejestrujesz te piękne okolice, by potem je odtwarzać w myślach i miło wspominać. W schronisku odpoczęliśmy przy piwie i posililiśmy się przygotowanymi w domu kanapkami. Niestety w sali restauracyjnej nie było miejsca – tak dużo było w środku turystów no i osób podążających na Watrę, podobnie jak my. W książeczkach przybiliśmy także charakterystyczną pieczątkę.
Ze schroniska ruszyliśmy szlakiem niebieskim, a następnie czarnym na górę Klimczok 1117m. n.p.m., której to zdobycie zaliczane jest do tzw. Diademu Gór Polskich. To były niby tylko 63 metry w górę od Siodła Pod Klimczokiem (1042m), ale wydawało się dużo więcej, ponieważ było to bardzo strome podejście, oczywiście cały czas po śniegu. Po drodze kilka razy robiliśmy więc przystanki tym bardziej, że Krzysiek w plecaku – oprócz swoich rzeczy – dźwigał przecież namiot dla nas wszystkich. Po dotarciu na szczyt mieliśmy za sobą dopiero 4,5 km, a przed nami jeszcze prawie 12km.
Następnie, żółtym szlakiem przez Rezerwat Stok Szyndzielni, udaliśmy się do Schroniska PTTK na Błatniej, gdzie każdy uczestnik Watry powinien przybić pieczątkę na sporządzonej przez siebie liście uczestników swojej grupy. Tylko dzięki temu obecność na Watrze mogła być zaliczona. Przed nami pozostało 6 km wędrowania. Na szlaku spotykaliśmy już dużo więcej osób – najwidoczniej – zmierzających po pieczątkę do schroniska oraz już wracających.
Na miejsce Zimowej Watry Wędrowniczej dotarliśmy ok godz. 18, więc było już ciemno. Założyliśmy latarki czołowe i rozpoczęliśmy rozkładanie namiotu podczas, gdy dookoła słychać już było harcerskie śpiewanie i dźwięki gitary. Klimat był wyjątkowy. Dookoła nas stały rozłożone namioty osób, które dotarły na miejsce wcześniej. Śnieg wystarczyło trochę udeptać, by wyrównać teren, dlatego obyło się bez kopania szuflą i rozgarniania go na boki. Paweł opowiadał, że tak było właśnie w ubiegłym roku. Z Krzyśkiem musieli najpierw usunąć śnieg grubości ponad 50 cm, żeby w takiej „jamie” stabilnie postawić namiot. Utworzone po bokach zaspy z odsuniętego śniegu w miarę dobrze chroniły namiot od wiatru, choć i tak w nocy mocno był on odczuwalny na trzepoczącym poszyciu namiotu.
Następnie z okolicy pozbieraliśmy chrust i rozpaliliśmy ognisko przy którym mogliśmy się trochę ogrzać. I tu znowu podam przykład z ubiegłego roku, gdzie rozpalenie takiego ogniska nie było realne, ponieważ był bardzo intensywny wiatr i wszyscy uczestnicy Watry chronili się we własnych namiotach.
O 20:00 rozpoczęła się Watra, jak co roku zapłonęło ognisko. Główny harcmistrz przywitał wszystkich uczestników oraz przygotował krótką gawędę. Związana jest ona z losem wybranej postaci ze środowisk partyzanckich, z okresu drugiej wojny światowej i bezpośrednio po niej. W dużej części ludzie zostali rzuceni przez nieubłagany bieg historii w górskie lasy. Właśnie z tego wynikają miejsca poszczególnych Watr. Warto zaznaczyć, że osoby te musiały żyć w lasach przez cały rok, również w zimie. W porównaniu z tym, nasz pojedynczy nocleg nie wypada już aż tak wyjątkowo. Jednak przeżycie choćby tego jednego noclegu w zimowych warunkach, pozwala lepiej i głębiej zrozumieć historie życia pratyzantów. Docenia się ich potężny hart ducha.
Cyt. https://1hdw.zhp.net.pl/wydarzenie/zimowa-watra-wedrownicza-2017
Następnie rozbrzmiały harcerskie pieśni. Miło się słuchało tej młodzieży, która prezentowała naprawdę bardzo dobre wychowanie, kulturę osobistą i oczywiście odpowiedzialność i patriotyzm. Ze spokojem mogliśmy obok namiotu zostawić plecaki, dlatego udaliśmy się na ognisko bez obawy o bezpieczeństwo naszych rzeczy.
Po powrocie z uroczystego ogniska, ogrzewaliśmy się jeszcze przy naszym obok namiotu. Paweł z Krzyśkiem wspominali ubiegłe lata i ciekawe historie związane z tym wydarzeniem. Proszę sobie wyobrazić noc w zimnym namiocie przy -10 stopniach. W takich warunkach każdy w ciuchach chowa się do śpiwora, ale co zrobić z butami? Paweł długo nie namyślając się, zostawił je przed namiotem. W nocy jednak przebudził się, bo dały znać o sobie potrzeby fizjologiczne. Długo walczył z myślami czy wstawać na ten mróz z ciepłego śpiwora. Zebrał się w sobie i wstał, sięgnął po buty a tu…. niemiła niespodzianka – buty były totalnie zmrożone, że nie sposób było włożyć do nich ciepłe stopy. „Masakra!” – pomyślał – „I co tu robić?”. Przecież nie wyjdzie w samych skarpetach. Harcerz nie marudzi, nie narzeka hehe, a skoro był na Watrze razem z harcerzami, to nie mógł być od nich gorszy. Z trudem włożył zmarznięte obuwie górskie, sztywne i twarde i dzielnie poszedł w ustronne miejsce. To się nazywa poświęcenie! Po powrocie schował swoje buty do śpiwora podobnie jak Krzysiek, więc do rana zdążyły się trochę rozgrzać.
Noc minęła mi zaskakująco bardzo dobrze. Ponoć chrapałem i sapałem. Żona skwitowała to jednym słowem: „standard”. Nawet nie przebudziłem się, gdy ktoś wstawał na chwilę w nocy. Idealnie sprawdziła się mata samopompująca, która skutecznie izolowała od zimnego podłoża. Można ją kupić w górskim sklepie Skalnik, który prowadzi także sprzedaż internetową.
https://www.skalnik.pl/spiwory-i-maty-samopompujace,mata-ultralight,134-k-651-59139-p
Miałem także dmuchaną poduszkę, a mój śpiwór przeznaczony jest do temperatury max -10 stopni. Pobudka była o 7 rano, ponieważ na 8 trzeba było przyjść na poranny apel. Zjedliśmy nasze posiłki liofilizowane (suszone zamrożone substancje). Taką torebkę zalewa się wrzątkiem, który wcześniej przygotowaliśmy w przenośnej kuchence. Gorący posiłek rano rozgrzał nas dodatkowo. Rano też dopiero mogliśmy dokładnie zobaczyć jak dużo namiotów rozbiło się dookoła.
Podczas apelu przedstawiały się każde harcerskie grupy, informując o ilości swoich osób oraz miejscowości, z której pochodzi hufiec. I teraz trochę statystyk z tej Watry, pozyskanych z profilu:
Nasza Watra w liczbach:
1645 – Tylu było już uczestników ZWW (wg. listy)
1150 km – Najdalej mieszkający uczestnik watry
451 – Ludków było na tegorocznej watrze (wg. listy)
206 – Pierwszaków
145 – Liczba stojących namiotów (policzonych)
70 – Rozdanych srebrnych odznak. (zaliczone 3 watry)
7 – Rozdane złote odznaki (zaliczone 9 watr)
6 – Tyle psiaków pojawiło się na Watrze
5 – Tylu policjantów
0km/h – Siła wiatru
2 – Instrumenty muzyczne strunowe, szarpane
-3*C –Temperatura w dzień
-8*C – Temperatura w nocy
Harcerze oraz policjanci ubrali swoje stroje oficjalne. Przyznam, że podziwiałem i jednocześnie współczułem harcerzom stojącym na mrozie w krótkich spodenkach. Cały apel trwał około godziny, więc na pewno wiele osób zmarzło, ale z pewnością potem gorąca herbata rozgrzała zahartowane harcerskie serca.
Po apelu spakowaliśmy namiot i nasze plecaki. Ruszyliśmy w drogę powrotną ponownie około 17 km przez góry. Tym razem szliśmy trochę inną trasą, bo od miejscowości Jaworze szlakiem harcerskim do Schroniska na Błatniej, następnie żółtym szlakiem do Trzech Kopców pod Klimczokiem. Szczyt ominęliśmy czarnym i czerwonym szlakiem, by dojść potem do Schroniska Klimczok. Tutaj zjedliśmy naprawdę bardzo dobry posiłek. Za 28 zł miałem dwa duże placki zbójnickie, sałatkę i ziemniaki. Przyznam, że jest to jedno z niewielu polskich schronisk przeze mnie poznanych, w którym mogłem smacznie zjeść. Najedzone brzuchy mogły iść dalej. Przed nami były jeszcze 2h do Szczyrku już tylko drogą w dół. Mieliśmy po drodze szczęście, ponieważ załapaliśmy się na piękny zachód słońca. Miedzy drzewami Krzysiek wyznaczył „okno pogodowe” (jak je żartobliwie nazwaliśmy), przez które podziwialiśmy widoki.
Gdy się wędruje i rozmawia, czas szybko mija. Nim się obejrzeliśmy, byliśmy już na dole przy aucie. Pozostały piękne wspomnienia i oczekiwanie do kolejnej watry za rok, bo taka przygoda wciąga. Człowiek może się sprawdzić w trudniejszych warunkach, choć to nic w porównaniu z wyczynami polskiej ekipy himalaistów, próbującej zdobyć szczyt K2. Pamiętamy przecież o tragicznym losie Tomasza Mackiewicza, który pozostał na Nanga Parbat w oczekiwaniu na pomoc. Jestem pełen podziwu dla tych ludzi, którzy w tak ekstremalnych warunkach zdobywają góry. Nasze nocowanie w namiocie jest niczym, w porównaniu do warunków w obozach rozbijanych na wielu tysiącach metrów nad poziomem morza. Pełen szacunek należy się tez ludziom ze środowisk partyzanckich, którzy w czasie II Wojny Światowej uciekali w góry przed prześladowcami i którym to cześć co roku oddajemy, podążając i nocując podobnie jak oni w górach.
***
Wykorzystano zdjęcie ze strony ZZW
https://www.facebook.com/Zimowa-Watra-W%C4%99drownicza-135712439863755/
cudowne zdjęcia 🙂 ciekawa wyprawa górska 🙂 podziwiam, bo choć od wielu lat mieszkam w górach i od kilku podziwiam codziennie widok na nie (mieszkam na 8 piętrze) to jakoś siły brak na wędrowanie 😉