#wgóryzmpd

Wakacje marzeń odc.1 Biały Dunajec

Chciałam pojechać do Zakopanego. Rozważaliśmy nawet z Jackiem, by tam właśnie się pobrać. Ale Karpacz był taki…nasz, tyle wspomnień…wspólnie wydeptanych szlaków. Postanowiliśmy wizytę w Tatrach odłożyć na później, aż nadeszła nasza bawełniana rocznica ślubu, czyli druga. Marzenie o rodzinnym wyjeździe w wysokie góry rysowało się w wyobraźni od dawna i trafiło na naszą listę „rzeczy do zrobienia”. Wraz z upływem czasu znalazło się ono na górze listy, w marcu zarezerwowaliśmy więc niedrogie noclegi w Białym Dunajcu, w willi  „U Malika.

Osiemdziesiąt złotych za pokój z łazienką, wielkim telewizorem i balkonem dla naszej czwórki. Do tego wielka posesja wokół z grillem i placem zabaw, bezpłatny parking; ogromna, dobrze wyposażona kuchnia i jadalnia do dyspozycji. No i wspaniały temperament Pani Basi w gratisie. Bez problemu mogliśmy też zabrać pieski. Nel i Forest to przecież też rodzina, wystarczy popatrzeć na rysunki Michałka: Nibyjorki to domownicy. Były przygotowania. Profesjonalny doradca chustowy pomógł nam dobrać nosidło dla Szymona. Wybraliśmy Manducę, bowiem dobrze stabilizowała kręgosłup i głowę synka. Była też łatwa w obsłudze i pozostawiała dziecku swobodę ruchu.

Miesiącami kompletowaliśmy potrzebny ekwipunek: oddychające kurtki, buty, kosmetyki…W plecaku zawsze znajdowały się akcesoria na dobrą i złą pogodę. Mieliśmy krwioobiegi pełne adrenaliny. Targały nami radość i niepokój. Czy podołamy chodzić po Tatrach z dzieckiem cierpiącym na mózgowe porażenie dziecięce? Kto jak nie my…

Podróż była męcząca. Trzy, cztery godziny mogę słuchać muzyki i rozmawiać, ale potem już nie wiem jak ułożyć nogi, kolana bolą tak, że zaczynam mieć serdecznie dość jazdy. Na szczęście Michał był pochłonięty grą na tablecie, a Szymonek wpatrywał się z ciekawością w świat za szybą samochodu. Młodszego syna cieszy wszystko, bardzo cierpliwe dziecko. Gorzej z Mamunią…Widok pagórków tchnął we mnie entuzjazm, a kiedy naszym oczom ukazały się skaliste wzniesienia…całkowicie zapomniałam o zmęczeniu. Absolutnie cudowny wytwór natury! Tatry.

Ależ olbrzymie góry! My – przyzwyczajeni do Karkonoszy – byliśmy zafascynowani. Pogoda tego dnia była kapryśna, pozwoliła jedynie na krótki wypad nad pobliską rzekę. Kamieniste nadbrzeże. Z miłą chęcią zabrałabym cześć głazów do ogrodu. Różowe, szare, gładkie i marmurkowe. Najpiękniej wyglądały zwilżone wodą z potoku.

Psy węszyły w nowym miejscu. Kiedy wołałam do siebie niesforne Nibyjorki, Forest natychmiast umoczył łapki w lodowatej rzece, by tylko być przy mnie. Nela – sunia, którą mamy już wiele lat – została na suchym lądzie. Pomyślałam sobie w duchu, że młodszy psiak zwyczajnie odwdzięcza się za zabranie go ze schroniska. Nela to arystokratka, kocha nas, ale wybrała ciepło i wygodę. Rozpieszczona. Śledziła nas wzrokiem z brzegu, gdy skakałam z Michałem po zalegających w cieku skałach. Nosiły one ślady erozji, rozpadały się na mniejsze kawałki.

Nie mogło być inaczej: Michał się skąpał…

Nel towarzyszyła swojemu Panu, który również wolał zachować suche kończyny. W fundamentalnych sprawach jesteśmy z Jackiem zgodni, różnią nas drobiazgi. Pedant i bałaganiara, oaza spokoju i szalona, pyskata dziewucha. Spotykamy się w połowie drogi, dlatego od lat jesteśmy zgodną parą.

Nad nami niebo przybrały stalowy kolor, uciekaliśmy przed kroplami deszczu. W kilka minut zrobiło się zimno i wilgotno. Na szczęście do pensjonatu było niedaleko, kwadrans marszu. Szymon przywarł do Tatusia i ogrzewał się jego ciałem. Trochę się wiercił, natomiast wszelkie przejawy uwagi, kierowane w stronę dziecka, bardzo je rozweselały. W skośnych, przymrużonych oczkach, widać było zadowolenie . Bujanie w nosidle kodowało w głowie Maluszka odruchy chodzenia. Lewo, prawo, tup…tup…tup…tup…

Zanim założyliśmy synowi kaptur z nosidła, zrobiliśmy jeszcze wspólną, rodzinną fotografię. Za statyw posłużył nam plecak trekkingowy. Nidy nie rozstawaliśmy się z akcesoriami na upał i niepogodę.

Byliśmy pewni, że jeszcze tu przyjdziemy. Miałam ochotę nieco opalić się nad rzeką. Szybko jednak znaleźliśmy odpowiedź na nurtujące nas pytanie: chodziliśmy po górach ponad dwadzieścia kilometrów dziennie…Ze skrajnymi wcześniakami z dwudziestego szóstego i dwudziestego czwartego tygodnia ciąży. Na kolejny wypad nad rzekę zabrakło już czasu.

Szkoda nam było przesiedzieć deszczowe popołudnie w pensjonacie, skusiliśmy się na leczniczą kąpiel w gorących wodach termalnych…Niestety Szaflary okazały się obiektem zbyt głębokim i chłodnym dla Szymka, a nawet dla wodołaza – Michałka. W jedynym zbiorniku, w którym dziecko z porażeniem mózgowym nie prężyło się z zimna, byliśmy bezlitośnie obryzgiwani wodą rozchlapywaną przez ludzi korzystających ze zjeżdżalni. Pogoda natomiast nie zachęcała do korzystania z zewnętrznych basenów. Szymek zachłystywał się i zaczął wymiotować. Jakaś obca kobieta widziała moje rozgoryczenie…”Widzę, jak jest Pani ciężko (… ) Jesteście cudni. Cały czas Was obserwowałyśmy z córką – jesteśmy terapeutkami (…) Widzę Wasze starania o synów… „. Są chwile, w których dobre słowo jest bezcenne. Zadzwoniłam jeszcze do naszej  rehabilitantki Izy…Musiałam odreagować wymioty Szymona oraz to, że Termy Szaflary zwyczajnie nie były przystosowane dla osób niepełnosprawnych. To miał być wypoczynek, było wielkie rozczarowanie dla nas.

Jak zwykła mówić moja Babcia: „Nie ma nic złego, co by na dobre nie wyszło”! Dzięki nieudanemu wypadowi na basen, nastąpił przełom w mojej głowie! Pozwoliłam sobie dać tydzień luzu od mozolnych ćwiczeń i pionizowania syna w wodzie. W tym momencie rozpoczęły się moje wakacje marzeń, zaczęłam odpoczywać! Mogłam być mamą, żoną, beztroską kobietą. Nie zapomnę serdeczności obcych kobiet, które znalazły się obok, gdy potrzebowałam pokrzepienia. Nauczkę jednak zapamiętałam: czytaj o obiektach, zanim je odwiedzisz z dwójką dzieci szczególnej troski! Kolorowe ulotki często nie zawierają istotnych informacji… Na przykład tego, że dziecko trzeba nosić po schodach, na całą szatnię jest tylko jeden przewijak i to dla noworodków, nie da się podgrzać mleka itp.

(kolejne dni w kolejnych wpisach :D)

***

10 thoughts on “Wakacje marzeń odc.1 Biały Dunajec

  1. no to jesteście odważni.
    Taka wyprawa z małym dzieckiem !
    Chociaż może właśnie zmiana otoczenia dziecku Waszemu jest potrzebna. Może takie wyprawy w jakimś stopniu go usprawnią.
    Wasz synek, mimo choroby ma szczęście, że ma takich rodziców.

    Pozdrawiam i życzę zdrowia dla Waszego Synka a Wam wytrwałości.
    PS. Polecam dobrą przeglądarko porównywarkę turystyczną na CoWartoZobaczyc.pl
    – kilka milionów noclegów nawet 80% taniej
    http://www.cowartozobaczyc.pl/tani-hotel-gigantyczna-porownywarka-wyszukiwarka-hoteli-polska-swiat/

  2. Bardzo dobry pomysł, trzeba próbowac różnych sposobów rehabilitacji. W zależności od stopnia niepełnosprawności syna mogą to byc wspaniałe wyprawy dla całej Waszej rodziny.
    ps. jestem osobą z MPD i często chodzę w góry:) pozdrawiam

  3. Trafiłam do Ciebie na bloga przez przypadek i przeczytałam o Waszym dążeniu do pionizacji Szymka.
    Dwa lata temu wylądowaliśmy z mężem i córką na nartach w Czorsztynie, tam mieliśmy okazję poznać instruktorów, którzy w czasie ferii zimowych prowadzą turnusy rehabilitacyjne dla dzieciaków w Wiśle. Utkwiła mi taka rozmowa z Rafałem (instruktorem), gdy opowiadał, jaką radość sprawiał mu fakt,że dwa tygodnie rehabilitacji narciarskiej doprowadzały do sytuacji, że mógł zjechać z pagórków z dzieckiem, które na początku nie potrafiło się samo utrzymać na nogach i oddawał je na dole płaczącym ze szczęścia rodzicom. Nie wiem czy próbowaliście (przeczytałam kilka Twoich wpisów), nie wiem czy to pomysł dla Szymka (bo każde schorzenie ma swoją specyfikę), ale może akurat:) Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

  4. jakoś tak głupio się czyta wpis, który jest po prostu zlepkiem przemyconych niezbyt zręcznie informacji reklamowych. A pensjonat taki, a cena za pokój taka, a firma od nosidełka siaka…nawet, jeśli mogę zrozumieć intencję, chęć zarobienia na rehabilitację dziecka przez umieszczanie reklam – to wypadałoby to robić zręczniej. Czytam tytuł na głównej, krew mnie zalewa, bo właśnie świeżo czytałam kroniki tegoroczne TOPR-u, ilu ratowników, w tym moich znajomych, naraża co dzień życie, dzięki bezmyślnym ryzykantom Ann- a tu w sumie o wspinaczce nie ma nic, za to koniecznie podana cena i nazwa pensjonatu…klik, klik i kasa się kręci…

    1. Niestety nie mam wpływu na to, że Onet opublikował ledwo rozpoczęty wpis. Nie uszczęśliwił mnie ten fakt. A rzeczy polecam bez żadnych profitów. Po prostu czytelnicy mają do mnie zaufanie, bo pokazuję im rzeczy sprawdzone, nie mam za to ani grosza. Jedynie/aż szacunek.

      1. Mnie nigdy nie przyszło do głowy, że piszesz o czymś w ramach reklamy. Super wakacje, czekam ma dalsze relacje! Cieszę się jednak, ze wróciłaś i z powrotem jesteś z nami!!!

    2. To nie czytaj, nikt Ci nie każe. A nawet gdyby za to mieli dostać kasę na rehabilitację dzieci to co w tym złego? Dołożysz im ze swoich? Jeśli nie będą podawać nazw? Bardzo głupi wpis. A Iga bardzo delikatnie na niego odpowiedziała, zbyt delikatnie……………..

      1. Oj bo mi szkoda energii na pierdoły. Powiedziałam prawdę, nie mam pieniędzy z podawania nazw. Robię to, bo wiele ludzi sugeruje się zdobytym przez nas doświadczeniem.

  5. To ja mimo że nie mam niepełnosprawnej córki polecam z całą serdecznością aqua park zakopane. Byliśmy na początku sierpnia na urlopie w Zakopanem i korki które wtedy miały miejsce nie zachęcały nas do wyprawy na termy szaf lary etc. więc uderzyliśmy do Aquaparku w mieście woda w temperaturze ok 30 stopni we wszystkie basenach specjalne podjazdy etc. widzieliśmy wiele niepełnosprawnych osób które świetnie sobie tam radziły. Dobrze że urlop się udał. Gdyby nie to że ja z lenistwa musze mieć nocleg w Zakopanem a nie gdzieś pod to pewnie byśmy skorzystali z polecanego przez was noclegu 🙂 Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *