Bez kategorii, Z ŻYCIA WZIĘTE

W życiu najważniejszy jest…partner.

W naszym społeczeństwie przekazuje się z pokolenia na pokolenie wizerunek Matki Polki poświęcającej wszystko dla dobra dziecka. Ile razy słyszałam już, że dziecko dla kobiety jest najważniejsze na świecie. Sama tak przez długi czas myślałam…

Michałek należy do grupy dzieci przedwcześnie urodzonych i pierwsze pięć lat z życia takiego malucha spędza się na wszelkiego rodzaju konsultacjach u specjalistów. Naturalną koleją rzeczy była również wizyta u psychologa. Oczywiście dotyczyła ona wszelkich problemów wychowawczych, Michałek miał ogromne kłopoty z pracą w grupie. Ciągle domagał się indywidualnego traktowania, rozszerzonej uwagi skupionej wyłącznie na jego osobie. Pani Psycholog słuchała tego ze spokojem, zadając tylko pozornie proste pytania. Próbowałam odpowiadać bardzo rzeczowo, jak to mam w zwyczaju, ale z każdym wypowiedzianym słowem uświadamiałam sobie, że sama siebie oszukuję. Wybuchłam płaczem…czułam się bezbronna, gdyż w końcu ktoś dotarł do uczuć, które skrywałam gdzieś głęboko i chowałam przed wszystkimi, a głównie przed sobą. Nie byłam szczęśliwa. Byłam przygnieciona ciężarem odpowiedzialności za zdrowie i sprawność mojego dziecka. W każdej dziedzinie byłam najlepsza…Byłam pediatrą, rehabilitantką, byłam logopedą. Byłam każdym, tylko nie tym kim chciałam…

A chciałam być kobietą: kochaną i zadbaną. Chciałam być dla kogoś centrum jego świata, być noszona na rękach, rozpieszczana. Chciałam czuć, że to ja jestem ważna. I miałam to wszystko już od dawna! Po rozpadzie mojego małżeństwa spotkałam mężczyznę, który troszczył się nie tylko o mnie, ale również o małego Michałka. Zaślepiona pracą nad dzieckiem nie wkładałam wysiłku w pielęgnowanie mojego związku. Zawsze to Michał i jego potrzeby były najważniejsze, oczekiwałam takiego samego myślenia od mojego partnera. W końcu powiedziałam, że bierze nas w pakiecie, prawda?…

Odpowiedzialność za rozwój mojego dziecka zaślepiła mnie i pochłonęła bez reszty. Po drodze zagubiłam wiele istotnych spraw, które stanowią sens życia szczęśliwego, spełnionego człowieka.

…Pani chce być mamą na szóstkę. A wcale nie musi Pani taka być, dla dziecka spokojnie wystarczy trzy plus…Wysoko postawiła Pani sobie poprzeczkę, we wszystkim chce być Pani najlepsza. Ale wcale Pani nie musi…Zawsze była Pani prymuską, zawsze udowadniała Pani, że jest najlepsza…ale Pani nie musi niczego udowadniać, Pani musi być szczęśliwa…

Każdy jest tak samo ważny. Bardzo często powtarzam to swojemu dziecku. Rozsądnie dzielimy wspólnie spędzany czas biorąc pod uwagę jego potrzeby i nasze. Kiedy w Michale odzywa się bunt małego egoisty powtarzam mu,  że każdy będzie miał dzisiaj coś dla siebie. On już swoją zabawę miał, lody już dostał, teraz czas na atrakcje dla rodziców i musi się z tym pogodzić. Bo my też jesteśmy wyjątkowi. Tak samo wyjątkowi jak On. Trwało to miesiące, zanim nasz syn pogodził się z nowym porządkiem swojego świata. Ale udało się! Jesteśmy rodziną i każdy ma w niej miejsce dla siebie. Często przytulam mojego Jacka na oczach Michała. Kiedy syn chce nas rozdzielić, aby skupić uwagę na sobie mówię mu wprost: „Mama teraz przytula Tatę, Michał musi poczekać”. Oczywiście postępuję tak za radą Pani psycholog. Sama bym na to nigdy nie wpadła, bo przecież jak mogłabym odmówić przytulenia własnemu dziecku? Upłynęło sporo czasu zanim zrozumiałam, że dziecko nie musi mieś wszystkiego. Musi mieć szczęśliwą mamę i to jest najważniejsze do jego prawidłowego rozwoju emocjonalnego.

Szczęśliwa mama = uśmiechnięta, pełna wigoru mama = sprawnie funkcjonująca rodzina, która jest wzorem dla dziecka = szczęśliwe dziecko.

 

   Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że zmiana myślenia o czymś, co wpajano nam od zawsze, jest bardzo trudna. Wiąże się z wysłuchiwaniem krytyki, brakiem akceptacji ze strony najbliższych osób. W takim momencie babcia dziecka potrafi stać się największą linią oporu. Trzeba w sobie ogromnej determinacji aby wytrwać ten ciężki okres. Obecnie za nami stoją silne, niepodważalne argumenty. Nasz syn jest wesoły, czuje się kochany, bardzo wydoroślał i jest o wiele bardziej posłuszny. Pięknie się rozwinął i możliwy stał się jego pobyt w przedszkolu. Samodzielność, którą mu ofiarowałam będąc mamą na trzy z plusem dała mu szansę do własnego rozwoju, do szukania dla siebie zajęć, do rozwinięcia własnej kreatywności. A przede wszystkim do poczucia własnej odrębności…

 

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *