Bez kategorii

W domu umierają ludzie

Miał być wieczorny spacer, żeby nasz piesek swobodnie pobiegał. Nie chciałam siedzieć w domu, bo szkoda było ciepłej pogody. „W domu ludzie umierają” – coś jest w tym powiedzeniu, trzeba przyznać. Przy czym raczej chodzi o gorzknienie, zobojętnienie, niż o śmierć w dosłownym znaczeniu tego słowa. A ja jestem łakoma na życie. Chciałam napełnić płuca zapachem drzew.

Po drodze zjedliśmy nasz ulubiony gyros, a potem podreptaliśmy z chłopcami i Nel pod Halę Stulecia. Rundka po parku i powrót do domu – taki był plan. Tyle, że tego dnia był pokaz specjalny fontanny multimedialnej. Wystarczyło poczekać czterdzieści minut. Gdzie nam się miało spieszyć, skoro wszystko co ważne mieliśmy przy sobie?

Jacek przypomniał mi, jak zabawnym i rozbrajającym jest mężczyzną. Poszliśmy w miejsce z naszej pierwszej randki. Mąż przyparł mnie do barierki i wspominał moje dreszcze sprzed kilku lat, gdy mnie całował na tym właśnie mostku. Ja ripostowałam, żeby się opanował, bo od tego przytulania ma dodatkową dwójkę dzieci i psa. Ha ha ha. Mój Mąż jest moim najlepszym przyjacielem. Nieco nieprzystępny, wręcz mrukowaty dla obcych…zabawny i wrażliwy dla nas.

Pokazy fontanny odbywają się zawsze o pełnej godzinie. Ale czasami są również pokazy specjalne (trzeba śledzić harmonogram na stronie http://www.wroclawskafontanna.pl/term.pdf), wtedy do gry strumieni i świateł dołącza projekcja laserów na rozpraszanej wodzie. Bardzo mi się podobała początkowa część pokazu z fotografiami retro, nawiązującymi do początków istnienia budowli, która do  niedawna nosiła jeszcze nazwę Hala Ludowa.

***

W sobotę również pogoda zachęcała, by wyrwać się z domu. Zero planu, choć najpierw skusiliśmy się na lody w rynku. Cytrynowe i malaga dla mnie, Michał zawsze wybiera czekoladę, a Jacek lubi testować różne smaki. A potem bez żadnego konkretnego powodu chodziliśmy po bocznych uliczkach wokół ratusza. Znaleźliśmy dzięki temu Pasaż pod Błękitnym Słońcem pełen luksusowych stoisk. Sklepy były zamknięte, ale zachwycałam się rękodziełem na wystawie. Taki stojak na figurki mi się zamarzył…

(będzie foto)

Wystarczy kawałek sklejki i sporo zapału. Tego – w przeciwieństwie do wypchanego portfela – mi nie brakuje.

Minęliśmy też młodzież grającą na gitarach. W tym czasie Michał, niczym zabiedzona sierota – z brudną buzią, wśród tobołów – siedział w niemowlęcym foteliku Szymona i…ku swojej wielkiej uciesze…zwracał uwagę ludzi i budził ich czułość. Śmialiśmy się tylko, że brakuje, by wystawiał rękę po drobniaki. Nasze dziecko uwielbia być w centrum uwagi, a my czasem pozwalamy na te wariactwa. „Maaamo, jestem Simonek” – cieszył się starszy syn. A jak On się cieszył, to my też.

Tymczasem młodszy z braci siedział u mnie na rękach i słuchał muzyki granej na gitarze. Pani pozwoliła mu chwilę pobrzdąkać po strunach, a potem zespół zagrał dla naszego małego chłopczyka kołysankę „Na Wojtusia z popielnika…”. Pokażemy Szymkowi cały otaczający nas świat, podobnie jak to zrobiliśmy w przypadku Michała. Niekiedy słyszymy o cudzie, gdy ludzie oceniają rozwój starszego z chłopców. Owszem, zdarzył się cud. Zainicjowaliśmy go jednak naszą miłością, troską, wiarą, ćwiczeniami, ciężką wręcz pracą. Trochę też dopisało nam szczęście, wcale nie zaprzeczam.

Na rogu ulic Nożowniczej i Więziennej trafiliśmy na stare podwórko. Wielkie drzewo na środku wyrosło ponad dachy budynków, osłaniając dziedziniec przed słońcem. Ciekawe miejsce, jest tam czytelnia i urokliwa restauracja chętnie goszcząca – jak głosi szyld – „architektów i pięknoduchów”. Kiedyś było tam więzienie, dziś miejsce to gromadzi intelektualistów.

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/dawne_wroclawskie_wiezienie_miejsce_spotkan_i_wolnosci_205984.html

Sunęliśmy dalej, między odrestaurowanymi zabytkami, poprzez Plac Solny na którym Jacek kupił mi bukiet pachnących frezji (http://pik.wroclaw.pl/Plac-Solny-m163.html). „Po tylu latach małżeństwa Ty mi jeszcze kwiatki kupujesz?” – kokietowałam. Zmierzaliśmy w stronę Teatru Lalek. Jest tam baśniowa fontanna, przy której Michał spędził dłuższą chwilę. Zaciekawiła mnie pobliska wielka brama do ogrodu. Mąż wytłumaczył, że jest wejście do Park Staromiejskiego. Dziwne…nigdy tam nie byłam. Zajrzałam więc za kute ogrodzenie z olbrzymim zaciekawieniem.

http://www.teatrlalek.wroclaw.pl/index.php/pl/park-staromiejski

Park jest niewielki, ale bardzo urokliwy. Sędziwe drzewa, przenośne ławki, starannie wypielęgnowana zieleń wokół. Na jednej z takich ławeczek siedziała para emerytów. Zachwycaliśmy się tymi ludźmi i ich relacją. W pewnej chwili starsza Pani usiadła na kolanach swojego siwego jak gołąb partnera, czule się objęli. Tak właśnie widzimy naszą starość…Wtrąciliśmy tylko w rozmowę gorzką dygresję, że to chyba byli obcokrajowcy…

Kawałek dalej otworzyłam szeroko oczy i aż oniemiałam z zachwytu! W parku stała stara (stylizowana na starą) karuzela z końmi. Coś pięknego! Przejażdżka tylko dwa złote, ale naprawdę było warto. Zdecydowanie nie była to maszyna wprost z wesołego miasteczka. Raczej przypominająca pozytywkę Szymka, na której galopują drewniane koniki.

W dalszej części była też fontanna z figurą chłopca siłującego się z łabędziem i ptaszarnia, w której rozsiadły się ozdobne gołębie. Magiczne miejsce! Mamy ochotę jeszcze tam wrócić. A tego popołudnia udaliśmy się jeszcze na przystanek zabytkowego tramwaju Juliusz, który uciekł nam niestety sprzed nosa. Mamy zatem kolejny powód, by udać się do centrum i podziwiać nasz piękny Wrocław…

***

2 thoughts on “W domu umierają ludzie

  1. Iguś, ta karuzela jest świetna, odkryłam ją dopiero w piątek. Rewelacja. Wspaniała zabawa za 2 zł a do tego karuzela jest uruchamiana nawet dla jednego dziecka. Choć dodam, że sama się na nią skusiłam:-). A jak przeczytałam Twój opis męża to jakbym zobaczyła mojego własnego męża:-)

  2. Jestem z Warszawy akurat w te sobote bylam we Wroclawiu i jadlam obiad w pobliskiej knajpie obok ktorej zrobione jest zdjecie. Wroclaw jest cudowny i Pani tez 🙂 czytam bloga od dluzszego czasu i trzymam kciuki za Was

Skomentuj ~Ewela Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *