Bez kategorii

Turnus logopedyczny w górach

Marzeniem mojego Męża oraz moim był wyjazd w góry. Nasi synowie natomiast potrzebowali intensywnej pracy z logopedą: Szymon ze względu na niedawną dekaniulację, Michałka trzeba przygotować na przyszły rok do szkoły. Teraz starszy syn dostał odroczenie od obowiązku szkolnego ze względu na głęboki niedosłuch i zaburzenia mowy. Cudownym trafem udało się pogodzić oczekiwania wszystkich członków rodziny, gdyż dostaliśmy sygnał serdecznej od lekarki z oddziału intensywnej terapii, że zwolniło się miejsce na tygodniowym turnusie terapeutycznym za Kłodzkiem.

Kudowa Zdrój okazała się malowniczą miejscowością, położoną w dolinie na granicy Gór Stołowych. W centrum miasta znajduje się Pijalnia wody arsenowej, podświetlana fontanna, w której można się schłodzić w największe upały oraz duży, zadbany park z deptakiem. Ławeczki – stojące między równo przyciętymi krzewami i kwitnącymi kwiatami – zachęcały do chwili wypoczynku.

Na końcu zielonego kompleksu jest staw. Trzeba być wyposażonym w resztki starego chleba, bo karasie i karpie koi chętnie się nim uraczą. Przekonaliśmy się, że chleb trzeba obowiązkowo nosić ze sobą… Szymon z zaciekawieniem przyglądał się karmionym gołębiom. A te, rozochocone perspektywą łatwo zdobytego posiłku, podchodziły nam pod same stopy. W pewnym momencie ptaki zaczęły zlatywać się z dachów pobliskich budynków. Wyglądało to jak w filmie grozy. Ha ha ha.

O Kudowie trzeba wiedzieć, że o godzinie dwudziestej drugiej życie w niej zamiera. Jest to miejscowość o charakterze uzdrowiskowym i cisza oraz porządek są w niej dość ściśle przestrzegane. Było to dla nas sporym zaskoczeniem. Specjalnie wzięliśmy ze sobą przyczepkę rowerową, by chłopcy wieczorami mogli w niej drzemać. Wszelkie dancingi oraz ogródki były jednak zamykane z chwilą wybicia godziny nocnej ciszy, więc pozostało nam z Jackiem dreptać bez konkretnego celu po parku zdrojowym. Spacerowaliśmy wtuleni, a ludzi rozczulał widok naszych śpiących synów i dziarsko podskakującego, miniaturowego pieska.

Plan dnia był napięty. Terapia z psychologiem dziecięcym, neurologopedą klinicznym oraz pedagogiem specjalnym wypełniały nasz czas od ósmej do osiemnastej. Dwugodzinna przerwa po obiedzie to było naprawdę niewiele, by pokazać chłopcom lokalne atrakcje. Bywało, że Szymon zasypiał w dotleniony górskim powietrzem i wtedy na jego miejsce na terapię przychodził Michałek. Starszy z braci dobrze znosił wiele godzin zajęć. Szymcio natomiast zaskoczył wszystkich (poza rodzicami), odpowiadając na pytania oczami. I to bezbłędnie!

Wystarczyło dziecku wskazać dwa kartoniki z obrazkiem i o nich krótko opowiedzieć: „To jest świnka. Świnka robi chrum chrum. A to jest kurka. Kurka robi ko ko. Szymon. To jest świnka chrum chrum, a to jest kurka ko ko. Gdzie jest świnka?”. I tutaj nasz syn obracał spojrzenie w odpowiednią stronę i spoglądał na właściwą ilustrację. Gdy terapeutka zmieniała kolejność obrazków, Szymuś również radził sobie z tym doskonale. Dobrze odpowiadał też na pytania dotyczące obrazków, które widział pierwszy raz w życiu. Wystarczyło, że o nich posłuchał. Mówiąc krótko: Bystrzak. Psycholog powiedziała, że z dużym prawdopodobieństwem nasz maluch nie jest upośledzony umysłowo i deficyty w jego organizmie obejmować będą głównie sferę ruchową. Wywnioskowała tak również na podstawie prędkości, z jaką nasze dziecko przyswaja nowe wiadomości i jak szybko adaptuje się do nowych warunków.

Początkowo Szymek wzdrygał się na hałas podczas zajęć. Zaciskał ręce przy każdej próbie dotyku. Pod koniec turnusu chętnie uczestniczył w grupowych zabawach i chwilami próbował nawet naśladować kolegów. Przeczulicę na dłoniach udało się rozmasować, dzięki czemu ręce wysunęły się poza dotychczasowy margines ruchu. Skutkowało to tym, że syn zaczął potrząsać grzechotką, przekładać ją z ręki do ręki (jeszcze nieskuteczny uchwyt), utrzymywał zabawki w dwóch rękach jednocześnie. Wszystko to udało się wypracować przez tydzień. Trafiliśmy na specjalistów, którzy chcieli nas słuchać. Którzy nie negowali naszych spostrzeżeń i sugestii. Wiemy już, co robić przez kolejne miesiące. Naszym celem jest zniwelowanie przeczulicy na rękach, żeby dziecko chętniej się na nich podpierało. Poza tym Szymon uczy się gryźć. Jedzenie papek i płynów ma już opanowane. Potrafi już rzuć arbuza i przełykać jego małe kawałeczki bez odruchu wymiotnego.

Michał natomiast zaprezentował wiele cech nadreaktywności psycho-ruchowej. Pierwszy raz podczas stawiania diagnozy głośno padło sformułowanie ADHD. Usłyszeliśmy jednak, że widać ogromną pracę włożoną w wychowanie naszego syna. Stawiając dziecku jasne granice i wysyłając w jego stronę stanowcze komunikaty, udało nam się zapanować nad nadpobudliwością dziecka. Michałek coraz lepiej czuje się w grupie, jednak to w kameralnym gronie pokazuje swoje umiejętności. Jego inteligencja została oceniona jako nadprzeciętna. Niestety nadpobudliwość ogranicza syna w wykorzystywaniu potencjału intelektualnego. Musimy też popracować nad motoryką dużą, bo zakreślanie ramionami kół, stanowi Michała problem.

Rozentuzjazmowani dobrymi wieściami, chętnie zwiedzaliśmy pobliskie atrakcje. Nawet napuchnięta jak wiadro stopa, nie psuła mojego nastroju. Zwiedziliśmy Muzeum Zabawek, którego połowę zawartości chętnie zabrałabym do domu. Szczególnie cudną karuzelę, ołowiane żołnierzyki, koniki na biegunach i miniaturowe pokoiki dla lalek. Był też cudny miś oraz kilka zabawek z czasów mojego dzieciństwa.

Bardzo spodobała mi się stara klasa. Drewniane przybory do malowania na tablicy pamiętam z wczesnej podstawówki . Pozostałe sprzęty były jednak dużo starsze.

Udało nam się również zwiedzić Muzeum Papiernictwa w pobliskich Dusznikach. Tam Michał robił swój własny papier czerpany, w którym odbił na pamiątkę dłonie lub znak wodny. Sama byłam bardzo ciekawa, jak przebiega ten proces. Wystarczy rozmiękczona celuloza, specjalne sito i ususzone kwiaty.

Arkusz schnie zwykle przez 3 doby, lecz na potrzeby turystów przyspieszono ten proces w maszynie.

Kolejny dzień przyniósł wyprawę na Szlak Ginących Zawodów. Starszy z braci ulepił swój własny garnuszek. Takie warsztaty w glinie to była dla niego wielka frajda. Do dziś upewnia się, że jego dziełu nic się nie stało. Zachowałam je więc na pamiątkę, choć w kufrze na skarby już dawno nie ma miejsca.

Szymkowi natomiast podobało się karmienie zwierząt. Szary osiołek – jak zaklęty – ryczał przed nami z paręnaście razy. Z uzębionej paszczy wydobywał się tubalny ryk „i-yyyyyy”, a syn słuchał i kodował. Oczy ma błyszczące i bystre od tych wszystkich bodźców, jakie mu zaserwowaliśmy.

Coś już wcześniej wspominałam, że bez chleba po Kudowie się nie chodzi…Ha ha ha. Kozy się cieszyły, Michał nie mniej. W zagrodach był też drób i jeleń z sarnami. Wystarczyło przywołać go „Baśka-Baśka” i przewodnik stada podskakiwał ochoczo, mimo dźwigania ciężkiego poroża. Syn – pouczany regularnie przez nas i terapeutki – tłumaczył zwierzętom, żeby się uspokoiły i czekały na swoją kolej. Mamy to nawet nagrane. Boki zrywaliśmy ze śmiechu, że nasze dziecko…to nadpobudliwe ruchowo dziecko…egzekwowało od innych opanowanie.

Na zakończenie turnusu udaliśmy się jeszcze do zoo w Czechach, mijając takie piękne pole maków. Wyjazd w góry zintegrował naszą rodzinę, dodał sił i chęci do pracy. A ja przekonałam się, że z moim spokojnym i zazwyczaj mrukowatym Jackiem, mogę jeszcze uśmiać się do łez. Szczególnie, gdy na środku miasteczka parodiował węgierskiego pieśniarza, a ja spłonęłam rumieńcem ze wstydu. Hi hi hi.

***

 

10 thoughts on “Turnus logopedyczny w górach

  1. super że w Kudowie spędziliście tak owocne dni i chłopcy okazali się mądralami 🙂 choc Wy to już od dawna wiedzieliście. Postępy Szymona są niesamowite 🙂

    Poza tym urlop w Kudowie to fajna sprawa 🙂 obok w Polanicy tez jest cudownie, spotkałam tam na urlopie nawet wiewiórki w Parku 🙂

  2. Iga, a czy slyszalas o ośrodku hipoterapii i rehabilitacji dla dzieci Zabajka w Stawnicy? Ja jezdze tam co roku ze swoja coreczka, uważam ze sa swietni , przede wszystkim profesjonalni w tym co robia i z niezwykłym podejściem do każdego dziecka. My zawsze widzimy kolosalne postępy u naszego dziecka po takim 2-tyg. turnusie. Poczytaj ich strone www i dowiesz się jakie zajecia i zabiegi proponuja. Goraco polecam.

  3. Wspaniała wiadomość;)) daje siłę do dalszej walki o Szymka; a możecie podać, jeśli to nie tajemnica, kto był organizatorem turnusu.

  4. Moja corka rowniez miala podejrzenie adhd ale zdiagnozowany zostal zespol aspergera. Objawy sa zblizone i diagnoza jest dosc trudna. Choc jak czytam o waszym michale to jakbym moja lene widziala 😉
    Kocgam gory stolowe duszniki, kudowa i zieleniec to miejsca gdzie przed ciaza bywalam co rok teraz jednak lena dla leny lato bez morza.to nie lato 😉
    Pozdrawiam

  5. Gratuluję postępów jakie robią dzieci. Odwalacie kawał dobrej roboty.
    Byliśmy już w Kudowie i w Muzeum Zabawek ale nie byliśmy jeszcze w Muzeum Papiernictwa, zaciekawiłaś mnie. Zapewne wybierzemy się tam.
    Pozdrawiam

Skomentuj Iga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *