Mięso jest przeraźliwie drogie. A my mamy swój budżet co tydzień i musimy się w nim zmieścić. Prawdą jest, że nie mamy czym poszaleć. Sprawę ułatwia nam fakt, że nie przepadamy za schabem a wołowinę tolerujemy głównie w postaci rolady, więc pozostaje nam niedrogi drób. I tego głównie się trzymamy.
Ostatnio skusiły mnie dorodne uda z kurczaka. Postanowiłam upiec je w rękawie, żeby nie wyschły. Musiałam się zastanowić, jaki mają mieć smak. Czasami, gdy brakuje mi pomysłów, otwieram paczuszki z ziołami i wącham. Wtedy czuję na co mam największą ochotę. A do mięsa doskonale pasuje tymianek. Zrobiłam taką mieszankę: 1 porcja tymianku, pół porcji majeranku, oregano i kminku. Porcją może być na przykład łyżeczka od herbaty. Wyszperałam też liście laurowe i ziele angielskie. I długo zastanawiałam się nad cebulą. Ostatecznie zrezygnowałam.
Mięso należy dokładnie umyć i posolić. Ale nie sypiemy soli solniczką, tylko bierzemy ją na palce i wcieramy w udo z każdej strony. Możemy też dać kilka kropli oleju, żeby nam się lepiej ślizgała ręka. Dzięki olejowi przyprawy nie będą też się z kurczaka obsypywać. Obsypujemy uda ziołami, możemy dodać pieprzu i kładziemy uda na blaszce z wysokim rantem (potem powiem dlaczego). Zostawiamy mięso na dobę w lodówce. Uda muszą być świeże, żeby w tym czasie nam nie zaśmierdziały się, choć nie powinny, bo przecież sól konserwuje. Ja wącham drób, gdy go kupuję. Czuję, który jest „dzisiejszy” a który przeleżały. W sklepie zawsze najświeższe produkty są na spodzie i tego się trzymam.
Na drugi dzień pakuję uda w kołnierz i kładę na tej blaszce z wysokim rantem. Piekę w temperaturze 180 stopni a pod koniec pieczenia zwiększam do 220, żeby skórka była brązowa i chrupiąca.
Jeśli kupimy dobre mięso to wytopi nam się tłuszcz i podczas pieczenia możemy rękawicą podnosić worek, by ten tłuszcz oblewał nam kurczaka również z góry. Ja jednak trafiłam w Stokrotce na kolejne mięsne oszustwo…
Nie wszyscy wiedzą, że mięso jest „strzykane” wodą z konserwantami. Dotyczy to nawet szyjek z kurczaka. Ta ciecz jest wstrzykiwana wszędzie tam, gdzie da się ją ukryć. Kupujemy mięso a tak naprawdę dużą część jego wagi stanowią konserwanty, które podczas gotowania lub pieczenia wypływają z niego. To jest koszmar. Nie wiemy na jakiego sprzedawcę trafimy, więc na wszelki wypadek powinniśmy położyć mięso na wysokiej blaszce. Jeśli wycieka nam z mięsa woda, to powinniśmy nakłuć wykałaczką woreczek od spodu i wypuścić tę ciecz na blaszkę. Jeśli tego nie zrobimy to nasze mięso ugotuje się na parze zamiast upiec.
Tak mi się zdarzyło tym razem, gdyż nie miałam czasu pilnować mięsa i nie zorientowałam się co się dzieje na spodzie worka. Udo było bardzo dobre, ale lubię pieczone mięso dużo bardziej od gotowanego. Ma inną konsystencję. Upieczone włókna rozchodzą się, a u gotowanego na parze kurczaka mięso odchodzi od kości całymi płatami.
Tłuszczyk jest bardzo aromatyczny, pachnie również liściem laurowym i zielem angielskim i można lekko podlać nim ziemniaki. Jeśli jest z konserwantami lepiej go wylać. Jest wodnisty i niezdrowy. Wtedy do ziemniaków dodajemy łyżkę masła.
Do kurczaka pasują tłuczone ziemniaki i kapusta kiszona. Moja Mama kupuje dorodną główkę kapusty, którą sama potem doprawia. Kapusta musi być biała i ciężka, zielone liście nie są smaczne. Po szatkowaniu zasypywana jest solą a Mama dodaje startą na grubych oczkach marchewkę i doprawia kminkiem. Potem odkłada jarzyny w misce nakrytej ściereczką na pięć dni w temperaturze pokojowej. Następnie kapustę miesza i nakłada do słoików ugniatając mocno. Zakręcone słoiki wędrują do chłodu. A potem można pokroić cebulkę i podać taką aromatyczną kapustę wraz z pieczonym mięsem.
Nam zostało jeszcze trzy uda, które zamroziłam. Podczas odmrażania część konserwantów z mięsa wypłynie. Nie znam innego sposobu na ich pozbycie się, jeśli chcę upiec mięso.