Bez kategorii

Szafa

O malowaniu kilkunastoletnich mebli lakierobejcą, pisałam już kilka tygodni temu. Teraz – komoda, łóżko, półka i szafa- trafiły już na swoje miejsce. Z tą ostatnią miałam spory problem. Malowałam ją przy złym świetle, mocno już zagęszczonym preparatem z dna puszki. To się nie mogło udać…Rano byłam podłamana efektem swojej pracy.

W popłochu zeszlifowałam ciemne smugi bejcy papierem ściernym o gramaturze 160. Spod zdartych „glutów”, miejscami wyłoniło się jasne drewno. Najchętniej zdarłabym cały lakier i zaczęła malowanie od nowa. Stwierdziłam jednak, że nie ma co przejmować się szafą, która jest już mocno nadwyrężona zębem czasu, a do tego została nadgryziona w rogu przez psa. Niedoróbki zostały…

…ale przykryłam je piankowymi naklejkami. Ha ha ha!

Niedoróbki? Jakie niedoróbki??? – można by powiedzieć. Wszystko skrupulatnie zakryłam. Spytałam synka, co najbardziej podoba mu się w pokoju i wskazał na…naklejki właśnie. I po co miałam dokładać sobie pracy? Czasami droga na skróty wcale nie jest zła.

Tymczasem mebel przeszedł jeszcze jedną metamorfozę. Kilkulatkowi nie jest potrzebna wielka szafa ubraniowa tym bardziej, że ma on ogromną komodę na ciuchy. No to kupiliśmy kilka wsporników, śrubek i dwie półki…Taaa daaaam!

Wszystkie graty schowam w szafie. Pokój będzie przestronny, wolny od zbędnych elementów. A na dole muszę włożyć jeszcze szufladę, ale jest świeżo pomalowana i czekam na utwardzenie bejcy. Będzie to składowisko pociągów i torów. Zero w pokoju kartonów na graty! Na razie zostawiłam w meblu wieszak. Może z czasem odejmę jedną półkę i zacznę wieszać koszule i kurteczki dziecka. Teraz jednak priorytetem jest schowanie nadmiaru zabawek i utworzenie wolnej od chaosu przestrzeni dla syna.

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *