KREATYWNIE

Wielkanocny zając Tilda.

W tym roku szkolny i gminny konkurs ze świątecznymi palmami odpuściliśmy, bo zakończył się jeszcze przed sobotnimi warsztatami w Domu Kultury, na których to Michałek wykonał własną ozdobę z suszu. W plecaku syna znalazłam jednak informację dotyczącą konkursu na najpiękniejszy stroik wielkanocny. Z czego go zrobimy? Miałam teraz większe wydatki, a w moich domowych zapasach nie ma już – potrzebnych do wykonania wielkanocnej ozdoby – półproduktów.

Nie chciałam wydawać pieniędzy na nieplanowane zakupy – przyznaję. Chodziłam jednak jak struta, bo dochód ze sprzedaży konkursowych stroików pozwoli na wykupienie dzieciom z Rwandy posiłków. Była to motywacja dla mnie, by przed Świętami Zmartwychwstania Pańskiego zrobić coś dobrego dla tych, którzy tego bardzo potrzebują. Sama nie zmienię świata. Mogę jednak sprawić, by głodne dziecko dostało przez miesiąc czy dwa obiad. Mogę też nauczyć swojego syna, by umiał pochylić się nad ludzką krzywdą. Michał nie bardzo garnął się do pracy, więc musiałam synowi wytłumaczyć, po co dokładnie stroik robimy.

Synek oglądał z uwagą zdjęcia wygłodzonych dzieci z Afryki…Tłumaczyłam, że żołądek i jelita buntują się przed głodem i puchną. Reszta ciała skrajnie wygłodzonych dzieci pozbawiona jest tkanki tłuszczowej i mięśni. Dzieci cierpią z braku pożywienia i wody. To jest inny od naszego świat – smutny i brutalny, w którym przetrwa wyłącznie najsilniejszy, a wiele dzieci w cierpieniu odchodzi. Synek najbardziej jednak przejął się zdjęciem sępa, czekającego na śmierć głodującego chłopca. Powiedziałam prawdę, że zwierze jest padlinożercą i dla niego dziecko będzie po prostu posiłkiem. Michał nie mógł pozwolić, by chłopca coś pożarło, zabrał się ochoczo do pracy. Zrozumiał. Jest bardzo uczuciowy, a to zdjęcie mocno zadziałało na wyobraźnię. Moją z resztą też…

Dodatkową motywacją do pracy było dziesięć nadprogramowych punktów z zachowania. Michał ma swoje drobne potknięcia w szkole. Tu przeklnie na przerwie do starszych chłopków, tam zastuka do biblioteki i zwieje. Ot, jak to chłopiec – łobuzuje. Uczy się jednak znakomicie, a na zajęciach stara się kontrolować swoje czyny. Dziesięć zielonych punktów w systemie Librus z pewnością się przyda, by odrobić straty.

W jednym miejscu zgromadziłam potrzebne drobiazgi: wysuszone bazie, papierowe kwiatuszki z moich warsztatów, kawałki tkanin, jedno plastikowe jajko. Niewiele. Dobra, uszyjemy królika wielkanocnego.

Wiem, jak się robi zabawki typu Tilda. Korpus, uszy i łapki wycinałam więc z pamięci, a elementy odrysowywał po mnie i wycinał Michał. Zrobił to całkiem dokładnie, drobne „schodki” można zawsze zgubić podczas szycia maszyną.

Ja i tak na bieżąco dokonuję korekty elementu, gdy nie udaje mi się uzyskać pożądanego kształtu. W tym przypadku na przykład zwęziłam łapki, bo były zbyt masywne, a nadmiar materiału ścięłam. Ucząc się niegdyś konstruowania Tild, korzystałam z tego szablonu:

https://pl.pinterest.com/pin/53058101835373902/

Nóżki i rączki należy wyciąć cztery razy z szarej tkaniny bawełnianej. Potrzeba dla królika jeszcze uszy. To nic innego jak dwa wrzecionowate kawałki połączone ze sobą na jednym ze szczytów. Musimy je wyciąć dwukrotnie ( z szarego materiału oraz z materiału w gwiazdki) i zszyć na lewej stronie z zachowaniem małego otworu na wywinięcie. Otwór należy potem zaszyć, podwójne ucho przeprasować i wszyć je na czubek głowy. Tułów wycinamy dwa razy. Ułatwiłam sobie mocno zadanie. Nie chciało mi się szyć dla królika ubranka, więc postanowiłam połączyć szary materiał z głowy zwierzątka z gwieździstym materiałem z jego tułowia. Tak połączoną w jedną całość tkaninę przeprasowałam i dopiero wycięłam korpus wielkanocnego królika. Łączenie powinno znaleźć się u podstawy szyi zwierzęcia tak, by tkanina w gwiazdki zaczynała się na wysokości ramion szaraka.

Wszystkie elementy przeszywamy i wywijamy. Następnie trzeba je przeprasować. Tułów trzeba zgiąć, by szew szedł przez skroń, noc i buźkę. Nogi wszyłam w tułów króliczka, który można dodatkowo w środku dociążyć kaszą gryczaną. Lepiej, stabilniej, będzie wtedy siedział.

Jeśli Tilda ma być zabawką, musi być starannie odszyta gęstym ściegiem. Nasz królik miał ogrom drobnych elementów, więc oczywiste było, że do zabawy się nie nadaje – ma być ozdobą świątecznego stołu lub parapetu okiennego. Pozwoliłam sobie więc iść na skróty. Łapki i uszy wkleiliśmy, dzięki czemu Michałek mógł wykazać się obsługą pistoletu z klejem na gorąco. Na wielkanocnych warsztatach zamarłam, gdy Pani prowadząca zajęcia dała mojemu dziecku pistolet z rozgrzaną końcówką. Dziecko zrobiło jednak całą palmę i się nie poparzyło. Wydoroślało, zanim się spostrzegłam. (Kiedy ten czas minął?). Skoro Michał tak doskonale sobie radził, dostał pistolet z klejem i ode mnie w domu. Mieliśmy już królika z wszytymi nogami, z wklejonymi łapami i uszami. Pozostało ubrać zwierzaka do końca.

Potrzebny był kawałek gumki, którą związaliśmy w okrąg nieco mniejszy, niż obwód brzuszka króliczka. Chodziło nam o to, by spódniczka tutu nie zsuwała się z szaraka. Michał ciął kawałki tiulu i nauczył się je wiązać. Każdy pasek tiulu składa się na pół, a powstałe oczko przewleka się przez środek okręgu z gumki. Koniec tiulu przeciskamy przez oczko z tiulu i zaciskamy mocno na gumce. Równie dobrze tiul można przykleić, wszyć, lub zwyczajnie do gumki przywiązać na supeł. Powstałe rondo ubranka można przykryć paseczkiem, ja z Michałkiem przykleiłam z boku – na łączeniu gumki – kokardę, bo tiul bardzo schludnie przymocowaliśmy i nie trzeba było go specjalnie zasłaniać. Supeł na gumce był niezbyt urodziwy, więc przykleiliśmy tam ozdobę.

Oczy i nos namalowaliśmy farbami do tkanin, które utrwaliliśmy gorącym żelazkiem. Potem związaliśmy bazie jutowym sznurkiem. Z tego splotu zrobiliśmy też kokardkę, którą przymocowaliśmy tuż nad materiałową kokardą (ozdoba wypełniła się i nabrała charakteru). Michałek przygotował kwiatki…Bał się kłaść cekiny na kropli rozgrzanego kleju paluszkami, więc ślinił złamaną kredkę, przyklejał do niej cekinek i tak przenosił ozdobę na klej na kwiatku. Oczywiście można to zrobić bardziej higienicznie i użyć pęsety. Ha ha ha. Ale my wolimy swoje brudne i nieżurnalowe metody. „Patologia tak ma” – jak zwykł mawiać mój najlepszy przyjaciel Witek.

Potem kwiaty wkleiliśmy w bazie, dodaliśmy pochodzące z wiejskiego podwórka dwa piórka w ozdobne kropeczki…Małą palemkę wielkanocną ułożyliśmy w ramionach szaraka i podkleiliśmy pistoletem. Michał naprawdę bardzo wiele już potrafi. Kolejny specjalista zarzeka się, że nasz syn ma iloraz inteligencji sporo powyżej przeciętnej, używa słów, których nie znają równolatkowie, a gdyby dziecko urodziło się o czasie – było by wręcz genialnie. Może dobrze się stało? Z wysoką inteligencją idzie zazwyczaj w parze bardzo słaba psychika. Mi do Mensy nieco zabrakło, pewnie dlatego jeszcze nie zwariowałam. Ha ha ha. Żart, żart, żart.

Królica dostała kwiat przy uchu, w ręce – jedyne jakie mieliśmy – jajo i pokicała na konkurs, a potem zostanie przekazana na szkolny kiermasz wielkanocny. Przy takim stroiku ośmiolatek może sporo pomóc, a spędzony rodzinnie czas jest kolejnym – trzecim argumentem – za wykonaniem tej urokliwej ozdoby. Dwie godziny wspólnej zabawy.

Szymcio w tym czasie oglądał świetne dydaktyczne filmiki na Youtubie „Czy wiesz jak”: alfabet, kolory, kształty…Przy nauce owoców dowiedziałam się jednak, że jemy „japka”. Nie Szymonku, to są „jabłka” – Pan się pomylił” – tłumaczyłam synkowi. – „Jabłko”. Wolę wysilić nieco aparat mowy, niż potem patrzeć, jak mój syn pisze tak jak słyszy niechlujnie wypowiadane wyrazy. Ponoć „japko” jest formą dozwoloną w użyciu, do mnie to nie przemawia. Wiem, jakie potem są olbrzymie problemy z pisaniem u dzieci i wolę nie potęgować tych trudności.

https://www.youtube.com/watch?v=b0agzBeT0p8

 

***

4 thoughts on “Wielkanocny zając Tilda.

  1. ale bubel, jak można coś takiego wypuścić dla dzieci? i to ma być nauka? japko, jabko to jeszcze zrozumiałe że się ł zgubiło fonetycznie ale japko to duża przesada. Michałek zdolniacha 🙂 super pomocnik. Dzięki za pomysł, już wiem jakie prezenty będą w tym roku na zajączka, babcie się ucieszą 😉
    A tak na przyszłość radzę ubierać rękawiczki do pracy z klejem, zwykłe gumowe jednorazowe, nie raz mała kropelka potrafi skapnąć z pistoletu, dotykanie ozdób które przyklejamy też niesie ryzyko oparzenia, 180stopni to nie żarty szczególnie u dzieci, rękawice chronią skórę przed klejem, który po zetknięciu się zaraz po rozgrzaniu ze skórą potrafi odejść razem z nią, w rezultacie mamy rankę strasznie piekącą i długo się gojącą lub w najlepszym wypadku równie bolący bąbel, a tak w przypadku nieuwagi lub pośpiechu rękawica ochroni nam skórę przynajmniej przed raną bo oparzyć to i tak się oparzymy ale nie będziemy zdzierać skóry z klejem. Szczególnie bolesne u dzieciaków. (przerabiane i sprawdzone, nie raz uchronione ręce).
    Szymciowi polecam fajną serię bajeczek z dobrym lektorem. Nauka ale i zabawa, dużo śmiechu u 3 latka gwarantowana. Zwierzątka. https://www.youtube.com/watch?v=kYMx9iR2NHU Polecam moje dziecko uwielbiało tą bajkę, łatwe do naśladowania dźwięki i nie ma japek (no właśnie skoro pan posłużył się japkiem to jak to teraz odmienić? ;)) )

  2. Woow…Na widok królika po prostu zaniemówiłam…Przepiękny!!! Rewelacyjny! Uwielbiam takie stroiki! Ja mam za zadanie zrobić z 8-latkiem na poświąteczny tydzień misia Wojtka. Tyle, że nie mam maszyny do szycia, buuu….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *