Bez kategorii

Spryciula czyli bajka o robotach.

   Z Michałem robimy prace plastyczne prawie codziennie. Ale to nie jest tylko tak, że jestem kochającą mamą i dbam o rozwój dziecka. Często bywam leniwą babą i paradoksalnie…właśnie dlatego…wyciągam jakieś robótki ręczne. No bo pomyślcie sobie…mogę ścierać się z nadpobudliwym czterolatkiem albo siedzieć wygodnie przed telewizorem i przy okazji przylepiać czułki robotowi lub wycinać kółka, by syn je przyklejał. Po prostu jestem spryciula.

   Tego nauczyła mnie Pani psycholog. Wcale nie muszę organizować dziecku czasu swoim kosztem. To się da pogodzić, tylko trzeba trochę pójść na kompromis, bo w końcu te czułki przyklejać muszę.

   Dziś oglądaliśmy bajkę „Roboty”. Jest to opowieść o marzeniach i ich konsekwentnym realizowaniu. Nie wolno poddawać się niepowodzeniami i próbować dalej osiągnąć swój obrany cel. W bajce był bardzo mądry ojciec, który dodawał otuchy synowi. Ogromny plus za to. Nie polecam jednak tej produkcji maluchom. Wartka akcja, trochę za dużo dygresji, które potrafią zrozumieć tylko dorośli. Ale cztero- , pięciolatek się ucieszy.

 

   I mieliśmy bazę do kolejnego zadania. Nazbierałam pudełek po lekach, karton po soku, chusteczkach higienicznych, klej, papier kolorowy, farbę akrylową, nożyczki. I robiliśmy robota. Nie ma na niego gotowego przepisu, zależy jakie mamy opakowania. Ma być głowa, tułów, kończyny. Reszta wedle uznania. Dwie godziny świetnej zabawy dziecka i mojego wypoczynku. Jakby ktoś pytał…Tymbark z nakrętką 🙂

 

***

5 thoughts on “Spryciula czyli bajka o robotach.

  1. Kolejna świetna praca! Zazdroszczę, że tak z niczego potrafisz wymyśleć fajne zajęcie. My też czasem z Majeczką robimy jakieś prace plastyczne, ale niestety Mikoś nam trochę przeszkadza, nieraz zajmie się koło nas, ale jednak częściej próbuje zabrać to czego używamy:) Muszę strasznie uważać, bo wszystko co jest w zasięgu jego małych rączek ląduje w buzi. Mikoś jest zupełnym przeciwieństwem Mai, Majeczka, kiedy myła mała (teraz nie jest wcale dużo większa 😉 nic nie brała do buzi, a Miki od maleńkości pakował i pakuje wszystko do buzi, dlatego niestety został nauczony używania smoczka, przynajmniej kiedy ma smoka w buzi, nic innego tam nie ląduje, ale zdaję sobie sprawę, że będzie nam go trudno oduczyć tego zwyczaju.

    1. Podejrzewam, że wkładanie przedmiotów do buzi przez dzieci jest normalnym procesem badawczym. U nas jednak było to notoryczne i okazało się, że syn miał zaburzenia czucia również w jamie ustnej. Dlatego wkładał wszystko do buzi, żeby się stymulować. Smoczki obcięłam i powiedziałam, że są zepsute, za to kupiłam gryzaki, które się nie przyjęły. Okazało się jednak, że paluszki z sezamem były lepsze niż paluszki od rączek i zabawek.Jeśli mogę Ci coś zasugerować. Rozłóż wielką folię (może być malarska), daj dzieciakom farby do malowania dłońmi i wielką ryzę papieru. Niech mimo wszystko bawią się razem. Jak syna skuszą brudne z farbek rączki to miej w pogotowiu te paluszki, albo inne smakołyki i mokrą ścierkę do łapek. Mam tylko jedno dziecko, ale wydaje mi się, że lepiej będzie integrować dzieci razem (mimo różnicy wieku). Przynajmniej taki mam plan względem swoich synów. A Ty jako matka realnego już rodzeństwa podpowiedz mi jak się udał eksperyment. Iga

    2. Podejrzewam, że wkładanie przedmiotów do buzi przez dzieci jest normalnym procesem badawczym. U nas jednak było to notoryczne i okazało się, że syn miał zaburzenia czucia również w jamie ustnej. Dlatego wkładał wszystko do buzi, żeby się stymulować. Smoczki obcięłam i powiedziałam, że są zepsute, za to kupiłam gryzaki, które się nie przyjęły. Okazało się jednak, że paluszki z sezamem były lepsze niż paluszki od rączek i zabawek.Jeśli mogę Ci coś zasugerować. Rozłóż wielką folię (może być malarska), daj dzieciakom farby do malowania dłońmi i wielką ryzę papieru. Niech mimo wszystko bawią się razem. Jak syna skuszą brudne z farbek rączki to miej w pogotowiu te paluszki, albo inne smakołyki i mokrą ścierkę do łapek. Mam tylko jedno dziecko, ale wydaje mi się, że lepiej będzie integrować dzieci razem (mimo różnicy wieku). Przynajmniej taki mam plan względem swoich synów. A Ty jako matka realnego już rodzeństwa podpowiedz mi jak się udał eksperyment. Iga

  2. Do zabawy z dzieckiem polecam glinę firmy ASTRA, jest to rewelacyjny produkt do zabawy z dzieckiem, można ją formować jak plastelinę, dla dziecka dodatkową frajdą będzie możliwość do wypieku swojego wytworu i pomalowanie go farbami plakatowymi również firmy ASTRA.Glina jest odpowiednio nawilżona i natłuszczona więc nie pęka podczas wypieku a w razie niepowodzenia można z łatwością koncepcję. Serdecznie polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *