KREATYWNIE

„Śpiem w kartonie”.

Dotarł pionizator Szymka. Nie wiem, czy będziemy go używać, bo synek coraz stabilniej siedzi sam. Zobaczymy. Skutkiem ubocznym tej przesyłki był wielki karton, który zasiedlił Michał. Dosłownie.

Dziecko wzięło wielki nóż  i sprytnie zaczęło wycinać okna i drzwi w olbrzymiej bryle…

A potem, z naszego kufra kreatywnego, wyciągnęło farby do malowania palcami. Takie zabawy mają miejsce, gdy męża nie ma w domu. Obawiam się, że pedantyczny Jacek dostałby migotania przedsionków na widok rąk swoich synów upapranych po łokcie.

Jego wyobraźnia malowała by plamy na podłodze, ścianach, tapicerce kanapy i obiciach krzeseł. Zabawa była jednak nieskrępowana, nikt nie brzęczał nam nad uchem: „nie” i „a po co”. Ha ha ha. Mąż zastał czyste salon i urocze ciapaje zadowolonych dzieci, które to plamy były zlokalizowane odpowiednio: na pudełku i nigdzie więcej.

Początkowo starszy syn malował samymi opuszkami palców…Szybko jednak się rozochocił. Odbijał na domku „piątki”, a potem szurał już całymi rękoma i mieszał kolory, tworząc brunatną breję… Szymcio siedział na moich kolanach i dostawał kolejne barwy do roztarcia pod okienkiem chatki. Wybitne dzieło to nie było – trzeba przyznać – ale bodźce w zakresie czucia głębokiego zostały synom dostarczone. To się nazywa „integracja sensoryczna” i wielu ludzi płaci ciężkie pieniądze za godzinę takich zajęć z terapeutą. Phi, też mi coś!

  

 

Kiedy nastał wieczór, a z rączek dzieci zniknęły ostatnie ślady barwnika…Michał doszedł do wniosku, że będzie spał w swoim domku. Kazał sobie położyć ciepłą kołdrę na podłogę, sam nakrył się kocem i zasnął w otoczeniu pluszaków. I tak już cztery noce z rzędu…Gdzie chcesz dzisiaj spać? „Śpiem w kartonie.” – odpowiada rozochocony blondynek.

Chciałabym przez chwilę być dzieckiem, żeby zobaczyć pudło takim, jakim widzi go Michał. Kolorowe, bajkowe, magiczne…Chciałabym nie widzieć w tym dziele jedynie godzinę ulgi od marudzenia synów, lecz piękny zamek zamieszkały przez księcia z bajki i jego zaczarowane stwory. Dorosłam niestety, ale cieszę się szczęściem moich dzieci…A niech mają to swoje prawdziwe, niczym nie skrępowane, beztroskie dzieciństwo.

***

2 thoughts on “„Śpiem w kartonie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *