GOTUJEMY, KREATYWNIE

„Sam to sobie załatwiłem!”. Krakersy zajączki.

Nadszedł ósmy marca. Dostałam od moich chłopców po bukiecie tulipanów: fioletowe, czerwone i białe. Ależ były cudne!

Michał z rana kazał mi prasować białą koszulę. Szykował też niespodziankę dla swojej ulubionej koleżanki. Wykonał jakiś pierścionek z papieru z wizerunkiem żółtego Pikachu, całkiem fajny. „Dziecko, z okazji Dnia Kobiet najodpowiedniejsze były by jednak kwiaty”. Dla Michała klasa 2A składa się z Laury i trochę z Wiktora, koniec. Tłumaczyliśmy z Mężem, że w tak uroczystym dniu, każda dziewczynka z klasy zasługuje na różyczkę i syn nie może przyjść tylko z jednym kwiatkiem na lekcje.

„Ale tak Pani mówiła! Jeden chłopiec przynosi jeden kwiatek” – fukał Michał. Być może Pani tak mówiła, ale nic o tym nie wiedziałam. Nie miałam żadnej korespondencji dotyczącej tego zagadnienia w zeszycie ani na Librusie. Pełen bukiet kwiatów kosztuje kilka złotych, więc śmiało można było sprawić drugoklasistkom odrobinę radości. Szymon również miał kwiaty dla swoich koleżanek z grupy i dla Pań. Jesteśmy szczęśliwymi ludźmi, dopóki nie zatracamy umiejętności cieszenia się z małych rzeczy.

Michał przebierał ze mną w kwiatkach, ostatecznie wybrał blado-różowe różyczki, a dla Laury cały bukiet w kolorze głębokiej fuksji. Przywiązałam do kwiatów po satynowej, seledynowej wstążce. Nie było mnie przy wręczaniu róż, ale Wychowawczyni mówiła, że Michał zachował się ładnie i do tego był bardzo elegancko ubrany, co dodało powagi sympatycznemu gestowi blondynka. Panie ze świetlicy wspominały, jak szczęśliwa i roztkliwiona była ulubienica naszego syna, ponoć z dumą nosiła bukiecik od Michasia. Nie zapomniała o nim, gdy nadszedł Dzień Chłopaka…

Łub, łub! – słyszałam łomotanie do drzwi sali przedszkolnej. Tak puka tylko mój Pierworodny, więc wyszłam do syna na korytarz. A ten…rozpromieniony! Dostał prezent: witraż z podobizną jego ulubionego pokemona. Rękodzieło, zrobione przez dziewczynkę, zapakowane było w papierową torebeczkę, na której znalazła się specjalna dedykacja dla Michała. „Kochana Mała.” – pomyślałam w duchu i oczy zaszkliły mi się na widok mojego szczęśliwego dziecka.

Syn rozmawiał z Tatą ulubionej koleżanki na szkolnym korytarzu. Ten pokazywał na telefonie zdjęcia, jak Laura wykonywała misterne rękodzieło ze szkła. Michał zrozumiał wtedy, że dziewczynka musiała włożyć w nie sporo pracy. Jego samoocena sięgnęła zenitu, czuł, że ma w klasie przyjaciółkę i nie jest sam.

– Bendzie do Ciebie dzwonił! – oznajmił mi syn.

– Kto? – zapytałam zaciekawiona.

– Noooo. Tato Laury. Powiedziałem, że chcem jechać do niej i się pobawić…i powiedziałem…(tu podał mój numer telefonu, który zna na pamięć)”.

– Oj dziecko… – początkowo zatkało mnie, a następnie nie mogłam już ukryć rozbawienia – Raczej nie zadzwoni.

– Yyyyy, czemu? – syn fuknął ze złości i powiedział z przytupem – „Przecież to sobie załatwiłem!”.

Nie chciałam się wdawać w dyskusję na ten temat. Wiedziałam, że cokolwiek powiem, Mała Pleciuga rozniesie to potem po szkole. Sprawy dorosłych powinny pomiędzy nimi pozostać. Odparłam zdawkowo, że kiedyś się pokłóciliśmy z rodzicami dziewczynki i że nie ma między nami sympatii, dlatego nie powinien się spodziewać telefonu. Myliłam się. Nie doceniłam tego człowieka – przyznaję. Moja ocena jego zawodowych posunięć nie ma żadnego związku z tym, że okazał się po prostu…wyrozumiałym i kochającym rodzicem. Pod tym względem jesteśmy do siebie podobni: zaproszenie zostało zarówno skierowane jak i przyjęte ze względu na dobro naszych dzieci, które bardzo się lubią. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak trudno mu było wykonać ten gest.

Dla mnie również okazała się ciężka decyzja, przy pełnym (o dziwo!) wsparciu Męża w tej kwestii zgodziłam się na wyjazd Michała do domu Przyjaciółki. Lubię dziewczynkę, bo jest miła i grzeczna, ale przede wszystkim kocham swoje dziecko, a ono wróciło…przeszczęśliwe! Syn dostał obiecany przez Tatę Laury budyń czekoladowy (też sobie to sam załatwił, he he), ponoć grzecznie się bawił. A fakt, że nasze dziecko dotarło do domu punktualnie i zostało odprowadzony pod same drzwi, bardzo dobrze świadczył o mężczyźnie.

Michaś nie poszedł na pierwszą wizytę z pustymi rękoma. Poza drobną maskotką, do torebki włożył również domowe, serowe krakersy w kształcie króliczków, a specjalnym stemplem do ciastek odbił na nich imię Przyjaciółki, swoje oraz deklarację „lubię Cię”. Stanowczo jednak oznajmił mi – żeby to było jasne – że dziewczynkę „kocha”. Ha ha ha. Pociecha!

2 szklanki mąki pszennej
120-130 g sera żółtego
70 gr masła (na tyle miękkiego, by mikser mógł je rozmieszać. Nie może być jednak papkowate)
1 jajko
pół łyżeczki soli
2 łyżeczki cukru
płaska łyżeczka sody
kopiata łyżka śmietany 12 lub 18%
1/3 szklanki wody
pieprz, czarnuszka, kminek

Składniki należy wrzucić do miksera i przy użyciu spiralnych łopatek, porządnie wymieszać, aż będzie jednolite, gładkie i lekko wilgotne. Nie wolno masy serowo-maślanej miesić rękoma! Porcjuje się ją na 4 kawałki i wałkuje na oprószonej mąką stolnicy do grubości 2 milimetry (można i wałek przecierać mąką). Następnie piecze w temperaturze 190 stopni Celsjusza, a gdy się minimalnie zarumienią, krakersy należy wyjąć z piekarnika. Jeśli będą całkiem złote ich smak zmieni się z serowego, na gorzki i będą niejadalne! Należy uważać, by nie przypiekły się wąskie elementy typu: sterczące uszy, łapki. Zmienią one wtedy kolor na ciemniejszy i będą niesmaczne. Warto więc używać foremek okrągłych, albo wspomagać się przykrywaniem krakersów papierem do pieczenia. Muszą być one twarde i kruche,. Smakiem przypominają wtedy do złudzenia sklepowe Lajkoniki. Zależy też wiele od sera, który musi dobrze się topić (spytam w naszym spożywczaku, bo tam kupiłam niegdyś najodpowiedniejszy).

Cóż mogę jeszcze na koniec dodać…Odrobiliśmy lekcję, którą dały nam nasze dzieci. Mogą być z nas dumne.

***

3 thoughts on “„Sam to sobie załatwiłem!”. Krakersy zajączki.

  1. no no, już tylko patrzeć jak z gniazda Ci ptaszyna wyfrunie czy za Laurą czy za inną panną 😉 rośnie w takim tempie
    😉
    no i jednak los płata niezłe figle, mam nadzieję że facet przemyślał swoje niegodne zachowanie i się jakoś zrehabilituje (jak to utrata płynności finansowej zmienia człowieka w nieczułego stwora)

      1. Ty nie ale mam nadzieję że facetowi chociaż głupio i zrozumiał jak źle postąpił, dzięki Michasiowi własna córka go nauczy co to życzliwość i zrozumienie drugiego człowieka, tym bardziej że wiedziała w jakiej jesteście sytuacji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *