Bez kategorii

Sałatka „Na Winie” z kurczakiem.

   Zajrzałam późnym wieczorem do lodówki…O Boże, kurczak! Zapomniałam! Powąchałam mięso, jeszcze nie jest za późno. Umyłam porządnie dwa filety. Co by tu naszykować dla Jacka do pracy? Najlepiej sałatkę, nie będzie problemu z odgrzewaniem.

   Zajrzałam jeszcze do makaronów. Miałam trójkolorowe rurki: żółte, pomarańczowe i zielone. W lodówce ananas, szczypior. W porządku, coś wymyślę…Wrzucałam co się nawinęło pod rękę myśląc jednak o ostatecznym smaku dania, które chcę uzyskać.

   Kurczaka pokroiłam w kostkę, posoliłam, dodałam pieprzu i dużą ilość tymianku. Podsmażyłam na złoto na patelni. Skoro mięso leżało, musiałam potraktować je wysoką temperaturą tak na wszelki wypadek. Po ostygnięciu zmieszałam je z kukurydzą, ananasem pokrojonym w kostkę i szczypiorkiem. Dodałam też makaron i wszystko połączyłam jogurtem i majonezem. Jeszcze trochę curry, ale dosłownie ciut, żeby czuć było też tymianek na kurczaku. Przydały by się też namoczone we wrzątku rodzynki.

  

    Sałatka wyszła przepyszna. Danie „na winie” jak ja to mówię, bo robione bez przepisu. Gotuję jak dawniej, bo trzeba przecież funkcjonować dalej mimo, że łzy się cisną do oczu. Ale czasami są chwile wyciszenia, gdy człowiek nie obarcza się myślami o przyszłości i cieszy się chwilą obecną. Wtedy pojawia się uśmiech i radość z każdej chwili spędzonej razem na oiomie i poza nim. Potem jednak rozmawia z lekarzami, którzy okazują daleko posunięty sceptycyzm i wielka otchłań rozpaczy znów otwiera się w sercu. Pojawia się strach, który mnie paraliżuje. Wiem jednak, że cokolwiek się wydarzy mam u swojego boku cudownego człowieka, który nie wyobraża sobie życia beze mnie. Dla niego jestem całym światem pomimo, że mam wadliwą macicę i czuję się z tym faktem strasznie źle. On mnie jednak nadal postrzega jako ogromny dar od losu. Czuję się kochana, choć zadrą w moim sercu siedzi myśl, że nie zasłużyłam. Że zawiodłam…Zawiodłam naszego kochanego Szymonka…

   Wiem jednak, że wieczorem…Jacek wróci z pracy. Jego obecność mnie wyciszy, doda poczucia bezpieczeństwa. Narzeczony odgoni wszelkie złe myśli, ukoi mój ból…nasz wspólny ból. I będzie dobrze, bo On będzie blisko…A w pracy jedząc posiłek pomyśli ciepło, że ja mu go naszykowałam.

***

   Dostałam od Narzeczonego wiadomość…”…Zobacz jakie pokłady miłości drzemią w człowieku, możemy kochać się jeszcze bardziej i darzyć Szymonka ogromną miłością…ja Cię uwielbiam i tęsknię, genialną sałatkę zrobiłaś…” A potem jeszcze w domu pytał, czy jest jeszcze „ta dobra sałatka”. Jakby kiedyś, któraś była niedobra…:))))

***

8 thoughts on “Sałatka „Na Winie” z kurczakiem.

  1. Kochana, nie możesz się obwiniać – dbałaś o siebie, o Małego, jak był w Twoim brzuszku najlepiej jak mogłaś. Wiem, że zrobiłaś wszystko by donosić ciążę. Cieszę się, że masz przy swoim boku tak mądrego, kochającego i wiernego partnera. Dla niego najważniejsze jest, że dałaś mu synka i że z Tobą wszystko jest w porządku (nawet w tych czasach zdarzają się zgony matek przy/po porodzie), a nie jakaś tam macica. Poradzicie sobie, bo macie siebie. Ściskam…

  2. Kobieto! Przestań pisać o tym, że jesteś wadliwa. Ja też mam niewydolność szyjki macicy, mam troje dorosłych już dzieci urodzonych o czasie, zdrowych. Straciłam pierwszą ciążę bo lekarz nie rozpoznał wady. Wtedy w 27 tygodniu ciąży maleństwo nie miało szans na przeżycie. Zamiast obwiniać siebie zmień lekarza! To jego wina, że źle pokierował ciążą. W przypadku niewydolności szyjki zakłada się po prostu szew, który usuwany jest krótko przed planowanym terminem porodu. Poza tym lekarz powinien Cię ostrzec, że musisz prowadzić bardzo oszczędzający tryb życia. Spacery, wycieczki, zakupy? W żadnym wypadku! Ja na szczęście podczas drugiej ciąży trafiłam na normalnego lekarza, kazał leżeć, a w odpowiednim czasie miałam założony szew i w domu mogłam robić bardzo niewiele. Wychodziłam z domu tylko do lekarza. Ale opłaciło się, donosiłam moje dzieci. Nigdy nie przyszło mi do głowy obarczać się winą za wadę. Oczywiście gdyby lekarz kazał mi leżeć, a ja biegałabym jak wcześniej nie zważając na jego zalecenia to wina za przedwczesny poród spadłaby na mnie, ale z tego co przeczytałam lekarz tylko obserwował szyjkę zamiast interweniować. Dobrze Ci radzę, zmień lekarza! Życzę dużo szczęścia maleńkiemu Szymonkowi!

      1. Przy zagrożeniu przedwczesnym porodem? Jestem w szoku. Ja na Twoim miejscu poszłabym do niego tylko po to, żeby zapytać dlaczego nie zrobił nic, żeby zapobiec kolejnemu przedwczesnemu porodowi. Wrzuciłam w Google „niewydolność szyjki macicy”, proszę zerknij na pierwszy z brzegu artykuł na ten temat:http://www.mamazone.pl/artykuly/ciaza-i-porod/ciaza/zdrowie/2010/niewydolnosc-szyjki-macicy-w-ciazy.aspxA Ty wcześniej nie szukałaś informacji na ten temat choćby w internecie?

        1. Nie wiadomo, co jest przyczyną przedwczesnych porodów. Zakażenie, albo ta szyjka, może też hipotrofia macicy. Nikt mi konkretnie nie powiedział. Na kilka dni przed porodem byłam na kontroli i było super…

  3. Proszę nie obwinaić ani siebie ani swojej macicy.. poznałam kiedyś kobietę, która siedmioro dzieci straciła w 24. tc (te parę lat temu w Krakowie nie ratowano dzieci ponizej 25. tc). Do 24 tc wszysto szło dobrze, pełna kontola (tym bardziej, ze ona połozna) a w 24. tc nagle porody.. w końcu zdiagnozowano u niej zaburzenia krzepnięcia pod postacią trombofilii.. no i dzięki odpowiedniemu prowadzeniu ciązy na lekach przeciwkrzepliwych ma 5cioletnią córcię.. jeszcze tak mało wiemy o tym co w człowieku „piszczy”..

  4. Poznałam kiedyś kobietę, która siedmioro dzieci straciła w 24. tc (te parę lat temu w Krakowie nie ratowano dzieci poniżej 24. tc). Do 24. tyg. ciąże przebiegały wzorowo, pełna kontrola (tym bardziej, ze ona połozna) a w 24. tyg. nagle porody. W końcu zdiagnozowano u niej zaburzenia krzepnięcia pod postacią trombofilii. dzieki tej doagnozie i prowadzeniu ciązy na lekach przeciwkrzepliwych dzis ma 5cioletnią córcię..

    1. Ja wiem, że robiłam wszystko tak jak mi lekarz kazał. Wszelkie badania, dieta, byłam u hematologa. Nie przypuszczałam, że ciąża się bezboleśnie rozwiąże…Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co czuła ta kobieta. Ja już więcej nie będę próbować. Za dużo bólu…

Skomentuj Iga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *