Z ŻYCIA WZIĘTE

Rozbity nos

Wchodzę do świetlicy i widzę mojego Michała ze spuszczoną głową, a obok kolega syna z podobną miną i śladami krwi na bluzce. No to się nasłuchałam…

Michał drażnił Tymka słowami „dupa, kupa”, ten ze złości wymierzył mojemu dziecku trzy mocne kopy. A Michał? Wystosował celny prawy sierpowy w odwecie i rozkwasił nos przeciwnika. Witaj szkoło! Ech…

Mówię do nich w obecności Pani Basi, która akurat opiekowała się dziećmi na świetlicy…

– „Co macie zrobić, gdy ktoś przeklina lub bije???”.

– „Powiedzieć Pani” – chłopcy odpowiedzieli zgodnie.

– „To czemu się lejecie, zamiast to zgłosić??? Ja Was pytam!” – zwracałam się do obu stron konfliktu – „Tymek. Michał przeklina, drażni Cię? Powiedz to Pani od razu, nie czekaj…Michał! Kolega Cię kopnął? To na litość Boską zgłoś to Pani Basi, albo Pani Eli, ale nie oddawaj! Czy ja Cię uczę bicia???” – kipiałam w środku.

– „Nie.” – odparł rozżalony moim gderaniem Michał, oczy mu się szkliły, a usta zwinęły w podkowę. Tymek też odpowiedział, że z domu takiego wzoru nie wyniósł, był bardziej opanowany.

Zaproponowałam chłopcom, żeby na jutro przynieśli swoje ulubione książki i pokazali je „rywalowi”. Michał pokaże Tymkowi, co go interesuje. Tymek opowie mojemu synowi coś o sobie. Najbardziej bałam się rozmowy z rodzicami chłopca, któremu puściła się krew z nosa po ciosie mojego  – całkiem samodzielnego – syna…

Mama chłopca była wyraźnie wstrząśnięta. Ponoć to trzeci podobny epizod w szkole z udziałem jej dziecka. Tym razem trafiło na Michała. Nie pochwaliła reakcji Tymka na zaczepki, z wyrozumiałością przyjęła „samoobronę” mojego syna. Do końca to nie była obrona – co nie omieszkałam podkreślić – bo to mój gagatek zaczął przecież cały ten nieprzyjemny epizod. Każda z nas próbowała tłumaczyć drugą stronę konfliktu – parodia. Wielki kamień z serca. Ufff.

Kolega syna ponoć źle znosi pobyt w nowej szkole. Wśród nieznanych mu, zupełnie obcych dzieci reaguje agresją. Zaprosiłam więc Tymka i jego Mamę w sobotę do nas. Niech dzieci się pobawią na neutralnym gruncie. Może chłopiec poczuje się lepiej, gdy zdobędzie przyjaciela? Michał jest na co dzień bardzo serdeczny, na pewno miło ugości kolegę z klasy. Mama Tymka przyjęła ten pomysł z entuzjazmem. Trafiłam na całkiem mądrą kobietę, która czynnie rozprawia się z problemem, a nie zamiata go pod dywan.

Syn musiał wymierzyć sobie karę za używanie brzydkich słów i pobicie kolegi: nie dostanie w tym miesiącu kieszonkowego na ukochany zestaw Lego Ninjago. Trzydzieści pięć złotych zostanie w moim portfelu, a realizacja marzenia Michała oddali się o kolejne kilka tygodni. Na uzbieranie pełniej kwoty potrzebny będzie kwartał. Na razie syn „zapłacił” za rozbity nos w sposób najbardziej dla niego dotkliwy – zielony Ninja pozostanie na sklepowej półce na dłuższy czas.

Martwi mnie cała ta sytuacja, ale też wyraźnie wskazuje, że syn umie się obronić – to jest akurat dobra wiadomość. Michał to wkręt, spryciarz. Nazajutrz przyniósł list do świętego Mikołaja z prośbą o LEGO. O nie! Albo nazbiera na Loyda sam, albo nie będzie miał go wcale. Mam tylko nadzieję, że biologiczny Ojciec i Dziadkowie Michała nie podważą naszej decyzji.

***

6 thoughts on “Rozbity nos

      1. „Bo” jest wiele 😉 A mi najbardziej podoba się Twój szacunek do synków. Nawet w sytuacjach kryzysowych, jak ta opisana powyżej. Niestety wielu rodziców traktuje swoje dzieci przedmiotowo :/ A cały konflikt rozwiązałaś mistrzowsko 🙂

Skomentuj ~mama.globtroterka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *