Bez kategorii

Rodzinna niedziela

   W końcu! Tata miał wolne! Dzień mieliśmy szczegółowo zaplanowany. Bratowa z rodziną zafundowała Michałkowi plac zabaw w ogromnym parku rozrywki. Trzy godziny wyśmienitej zabawy, szczególnie dla rozradowanych Tatusiów, którzy pod pretekstem zabawy z dziećmi jeździli autami wyścigowymi i kolorowym pociągiem. Moi chłopcy nie ominęli nawet wielkiej tablicy, na której można było bazgrać kredą. Hitem okazał się jednak zjazd na prostym torze saneczkowym. Sama szalałam na nim jak dziecko, udało mi się szczerze rozbawić. Pomysł na wspólną zabawę kuzynów miał dać nam – zatroskanym rodzicom – trochę wolnego czasu dla siebie. Doceniliśmy miły gest, ale woleliśmy zostać razem z synem. Tak mało teraz mamy czasu na rodzinne wypady.

  

   Bardzo rozczulił mnie prezent od Brata i jego żony dla Szymonka: małe buciki. Najmniejsze jakie były dostępne w sklepie. Jak Szymon będzie rósł w takim tempie (ma już kilogram) to jeszcze trochę…jeszcze kilka miesięcy i będzie mógł je założyć. Czas szybko mija. Syn zaczął czwarty tydzień życia i na razie z małymi wahnięciami jest stabilny. A ja przeżywam emocjonalne wzloty i upadki. Raz się śmieję, raz nie mogę się powstrzymać od płaczu. Na szczęście jest przy mnie Jacek, nie pozwala mi się załamać. Jest najbliższą mi osobą na świecie. Okazuje mi dużo serca, zrozumienia i troski. Gdy Szymon podrośnie, pochwalę się moim dzielnym synkiem w tych bucikach na nóżkach. Zobaczycie!

  

   Później udaliśmy się z przyjaciółmi Narzeczonego do pobliskiej restauracji na ulubiony gyros. Nie mogę teraz do rana ściągać mleka, ale odżyłam po tym pysznym daniu. Uwielbiam dobre jedzenie a ten gyros jest wyśmienity. Zrobiłam coś dla siebie i przyniosło mi to wielką radość. Ciężko mi było jednak długo wysiedzieć w miejscu, tęskniłam za młodszym synkiem. Znajomi okazali zrozumienie a w szpitalu zastały nas dobre wieści: bez zmian. A to nas na tym etapie bardzo cieszy, bo Mały całkiem fajnie daje radę jak na wcześniaka z 26 tygodnia ciąży…Szymonek waży już kilogram. Zaokrągliły mu się policzki i brzuszek.

   Potem jeszcze rozmawiałam z Babcią, która swoim spokojem bardzo mnie podbudowała, wiele wytłumaczyła i dodała otuchy. Babcia zawsze widziała we mnie to, co dobre i chwaliła za osiągnięcia. Jedno dobre słowo jest w stanie pokrzepić człowieka, dodać mu sił do walki, bardzo teraz tego potrzebujemy. Nikt nie jest samonapędzającą się maszyną. A mam być z czego dumna. Stworzyłam rodzinę, o której zawsze marzyłam. Mój dom jest spokojny, z utęsknieniem do niego wracamy. Dziecko dogania rówieśników, jest pogodne i pełne energii. A związek z Jackiem zbudowaliśmy mądry, oparty na partnerstwie. Jest tak, jak to sobie zawsze wyobrażałam. I to nasz wielki sukces. Czasami tylko potrzebuję usłyszeć, żeby nie poddawać się i działać dalej, skoro jesteśmy dzięki temu wszyscy szczęśliwi…

***

  
  

  

1 thought on “Rodzinna niedziela

  1. Heja. Od jakiegoś czasu podczytuje Twojego bloga, nie regulanie, ale nawet wolę czytać odrazu więcej wpisów bo po jednym mam niedosyt:) Kobieto jestęs WIELKA, inspirujesz mnie do bycia lepszą mamą , żoną itp. Trzymam kciuki za Szymonka , na 100% mając taką wspaniałą mamę będzie zdrowym , szczęśliwym bobasem:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *