GOTUJEMY

Rafaello z kaszy jaglanej

Michał chodzi na warsztaty, prowadzone w całej gminie przez moją koleżankę Milenę. Co środę przynosi pakuneczek z jakimiś przysmakami, a do moich przepisów dołączyłam domowe Rafaello z kaszy jaglanej. Robiłam kiedyś kokosowe słodycze na bazie masła…

http://kurlandia.blog.onet.pl/2013/04/25/zapowiedz-dzisiejszej-kolacji/

…ale te są zdrowsze dla dzieciaków, bo można przemycić kaszę. Na dwadzieścia kulek potrzeba:

100g kaszy jaglanej,

250ml mleka kokosowego,

2 łyżki miodu,

laska wanilii lub cukier waniliowy (ja miałam tylko wanilinowy),

50 gram mielonych migdałów,

20 całych migdałów,

wiórki kokosowe,

20 foremek do muffin,

miseczka wody mineralnej.

Całe migdały należy zalać wrzątkiem, a potem obrać ze skórki. Kaszę jaglaną trzeba najpierw wypłukać i ugotować w mleku z laską wanilii (najlepsze są te maleńkie ziarenka w środku, które warto wyskrobać nożem). Pod koniec musiałam intensywnie mieszać, żeby kasza się nie przypaliła, bowiem w całości wchłonęła mleko. Doprawiłam cukrem wanilinowym i miodem. Kosztowałam, czy poziom słodkości mi odpowiada. Następnie blendujemy same płatki migdałowe na pył, a potem wraz z kaszą. Masa powinna być zwarta i lekko lepiąca się. Na talerzu szykowałam łyżeczką małe porcje (wielkości orzecha włoskiego), wbijałam w nie migdał i mokrymi od wody mineralnej dłońmi, formowałam kulkę, którą to obtaczałam we wiórkach kokosowych.

Milena to autorka bloga Moje slow life, pasjonatka zdrowej żywności i medycyny naturalnej, prywatnie – moja sąsiadka z wioski obok. Obecnie realizuje się, wyszukując przepisy na uwielbiane przez dzieci warsztaty Sztuka Gotowania. Jeśli ktoś nie ma pomysłu, co w Gminie Długołęka robić z dziećmi w mroźne popołudnia, to zajęcia z Mileną są dobrą alternatywą.

https://www.facebook.com/SztukaGotowaniaDlaZdrowia/?fref=ts

Kobieta ma świętą cierpliwość do bezpośredniości mojego syna. „To wygląda jak kupa psa.” – powiedział Michał na warsztatach, formując kotlety z ciecierzycy. A potem pałaszował zdrowe wege-hamburgery, aż mu się uszy trzęsły. Pamiętam, jak długą drogę przeszliśmy z Michałkiem: od jadłowstrętu i urazu do łyżeczki, po fascynację gotowaniem i wyróżnienie w konkursie kulinarnym w gimnazjum To właśnie poprzez wspólne gotowanie w domu: uczyliśmy dziecko nowych smaków, przełamywaliśmy kolejne bariery nadwrażliwości w jamie ustnej i uczyliśmy Michała samodzielności. Syn je niemal wszystko. Nie toleruje tylko mocno pikantnych potraw i groszku z puszki. U Mileny natomiast poznaje smaki, które mi są zupełnie obce i uczy matkę nowych rzeczy. Ot, role się odwróciły…

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *