Z ŻYCIA WZIĘTE

Poranny przegląd

„Co Pani robi w tym ogrodzie od rana?” – pyta zatroskana matka naszej sąsiadki. („Ooo inspekcja” – pomyślałam w duchu. Tak żartobliwie nazywamy z Jackiem wczesne wizyty kobiety u jej córki. Ha ha ha.). „Aaaa nic – Pani Wando – robię poranny przegląd roślin. Zawsze staram się zacząć dzień od oglądania moich krzaków.” – dodałam rozbawiona. Tu mszyca, tam gąsienica…Trzeba sprawdzić, czy nie pustoszą plonów. Owoce rosną w błyskawicznym tempie,  z dnia na dzień są coraz większe. Nic mnie tak nie cieszy jak widok agrestu, który był przecież prezentem na drugie urodziny Szymonka.

http://kurlandia.blog.onet.pl/2014/05/09/malpi-gaj/

Teraz te niepozorne krzaczki wyglądają tak…

A pod agrestem łany poziomek…Niektóre zawiązały już owoce, a ciepłe słońce i robione przeze mnie prysznice, pozwoliły im dojrzeć.

Truskawki też znalazłam, choć pochodzą z bardzo niepozornych sadzonek. Zaskakuje mnie siła woli organizmów do wydawania plonów. Dwa – trzy liście, a kilka owoców.

Starsza Pani opowiadała, że i ona ma w zwyczaju obchodzić swoją posesję z rana. Opowiadała o przepięknych różanecznikach w kolorze biskupim, o zawiązanych owocach jeżyn. „Ja jeszcze nie mam” – wtrąciłam. A potem obejrzałam dokładniej roślinę i byłam bardzo, bardzo szczęśliwa…

Są też maliny od Cioci Dany. Wypuszczają grube i solidne łodygi. Zeszłoroczne odrosty już zawiązały owoce.

Mamy też czarną malinę, żółtą malinę i malinojeżynę. Wszystko mnie bardzo ciekawi. Czym innym było wertować na studiach książki, a zupełnie inny rodzaj satysfakcji odczuwam oglądając mój ogród od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Przy koszach na sortowane odpady – zaraz obok jeżyny – rośnie Borówka Amerykańska. Najpierw kwitła na biało, teraz zawiązały się spore owoce.

Przy pergoli pnie się winogron. Ma już śliczne, drobne grona. Nie mogę doczeka się, gdy podpórka całkowicie zarośnie zielenią. Da to poczucie intymności, gdy będziemy spożywać posiłki na świeżym powietrzu. Już teraz zdarza się, że pozwalam Michałkowi jeść przy ogrodowym stoliku.

A to już ogródek doświadczalny naszego starszego syna…W połowie maja wyglądał niepozornie.

A teraz to już niemal busz. Ha ha ha. Będziemy wywoływać zdjęcia z uprawy i zrobimy planszę dydaktyczną do przedszkola. Ciekawa jestem, ile ziemniaczków wyhodujemy. Michałek dosadził też czosnek, który w lodówce zaczął swój wzrost. Część szczypioru zużyłam do sałatki.

Dzisiaj zapowiada się piękny dzień. Syn od rana pytał, czy może bawić się w ogrodzie. „A idź dziecko, przynajmniej nie będziesz się snuł po domu z kąta w kąt i gadał w kółko to samo”. I bawił się stołem wodnym, robi błoto i wywozi je śmieciarką. Ale zrobiło się podejrzanie cicho…

Cisza u dziecka nadpobudliwego nie wróży nic dobrego. Michał wysmarował błotem pół domku i kosiarkę. Chlapał i patrzył jak robią się brunatne zacieki. „Wiejski Picasso” – warknęłam. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Wszystko w błocie, przez co Szymek nie mógłby skorzystać z centrum do terapii, a właśnie skończył dwugodzinną rehabilitację z Danusią. Myślałam, że pohuśtam młodszego synka, wezmę go trochę na słonko. Dałam Michałkowi wąż ogrodowy i kazałam posprzątać. A kiedy już złapałam głęboki oddech, uśmiechnęłam się do swoich wspomnień. Jako dziecko brodziłam w błotnistych kałużach po kolana. Pamiętam to miłe uczucie, gdy muł rozsuwał się pod bosą stópką. Mojej matce przybywało wtedy kilka siwych włosów na skroni, gdy witała mnie w progu mieszkania. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Obok przedszkola, na placu zabaw, jest górka. W górce erozja wodna odsłoniła błoto i piach. Kiedyś zrobię zdjęcie ubrań Michała, gdy wraca do domu po takiej zabawie. Wyraziłam się kiedyś jasno: jeśli dziecko będzie mi wracało z przedszkola czyste, będę pisać skargi. Dlatego Panie pozwalają Michałowi leczyć jego zaburzenia integracji sensorycznej wedle uznania syna. Bajzel w ogrodzie mnie jednak osłabia.

W stoliku wodnym ciecz zabrudzona, do połowy wypuszczona ze zbiornika. A jeszcze rano nalewałam świeżej wody. Miałam nadzieję zintegrować dzieci przy wspólnej zabawie. Musze nalewać od nowa, woda będzie lodowata. Zagotuję gar wrzątku, nie ma wyjścia. Ech…ciężko jest żyć z dzieckiem nadpobudliwym ruchowo. Moje oczy muszą pracować bezustannie naokoło głowy, jestem na okrągło w trybie czuwania. To bardziej męczy niż wszelkie terapie Szymona oraz brak jego jakiejkolwiek samodzielności funkcjonowania na co dzień. Między chłopcami jest katastrofalna wręcz różnica wieku, zainteresowań oraz temperamentów. Staję na rzęsach, by wymyślić im wspólne zabawy. Ogród to miejsce dające wiele rozwiązań tej kłopotliwej dla mnie sytuacji. Byle bym tylko nie spuściła Micha z oka…

***

4 thoughts on “Poranny przegląd

  1. Iga, jaki stolik wodny? Coś przegapiłam? nieeeee….. Wracam do starszych postów bo urzadzamy pokój dla malucha, licze na jakąś inspirację! stolik świetlny czeka na realizację, po remoncie zabieramy się za robotę! pozdrawiam

  2. Pięknie Ci to wszystko rośnie. My dopiero teraz na wiosnę posadziliśmy kilka krzaczków (takich po 5 złotych z Biedronki), ale jedna z porzeczek też już ma owocki 🙂 A jak tam ze ślimakami ? Mieszkam w Rudzie Śląskiej, u nas jest plaga ślimaków, zjadły mi wszystkie astry, takie posiane w domu do pojemników po mięsie, porozsadzane już pojedynczo do pojemników po śmietanie też w domu i w końcu jako duże i silne roślinki wysadzone do ogródka. Dwa dni wystarczyły i wyjedzone do samej ziemi.

    1. Monika. Zlikwidowaliśmy miejsca wilgotne, wykosiliśmy chwasty za płotem, nie gromadzimy kompostu. Na razie dajemy radę, ale w zeszłym roku też mnie szlag trafiał

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *