Bez kategorii

Pierwszy uśmiech

      Dzisiejszy dzień miał wyglądać zupełnie inaczej… Wczoraj jednak wypowiedziałyśmy z Matką na głos wszystko, co o sobie myślimy. Po tych słowach zwykłe „przepraszam” to i tak będzie za mało dla mnie i Jacka, który poczuł się dotknięty do żywego atakiem na mnie. I tyle na ten temat. Moja Matka nie zasługuje, bym absorbowała sobie nią myśli. Cieszę się, że nie jestem taka jak Ona! Nie jestem dla swoich dzieci tylko głosem w słuchawce deklarującym miłość. Ja ze swoimi dziećmi jestem… na dobre i na złe.

   Nie było mi łatwo okrzepnąć po kolejnym ciosie, ale spędziłam poranek z Jackiem i poczułam spokój. Narzeczony zapewniał mnie o swojej miłości, przypominał o tym, ile mamy w życiu jeszcze szczęścia. Nie pozwolił mi płakać, tulił i pocieszał…Tak dobrze się czuję, gdy mam go blisko. Jest moim wielkim Skarbem.

   Pojechaliśmy zarejestrować synka w Urzędzie Stanu Cywilnego. Świadomość posiadania pisemnego dowodu życia Szymona jest czymś, co w moim odczuciu zespoli nasze dziecko ze światem, na który tak niespodziewanie przyszedł. Z Michałkiem było podobnie. Wymusiłam łzami wydanie Aktu Urodzenia od ręki a potem czułam spokój, że mój syn już jest Polakiem, człowiekiem żyjącym w naszym społeczeństwie. Jest takim samym Polakiem, jak dzieci urodzone o czasie…

   A potem pokazałam ten dokument Szymonowi. Nasz syn na drugie imię dostał Jacek, po kochającym Ojcu. Droga do szpitala była czymś niesamowitym. Patrzyliśmy na zegarek i próbowaliśmy oszacować, czy zdążymy odwiedzić dziecko wspólnie. Do dworca było niedaleko, mogliśmy natomiast nie zdążyć na stację kolejową pod szpitalem. Gnaliśmy przez miasto slalomem wyprzedzając kolejne auta. Byle by zdążyć. W pewnym momencie zwątpiłam, że się uda. Kazałam Jackowi jechać na Dworzec Główny. W ostatniej chwili skręcił i wyruszył w drogę do szpitala. A potem znów slalom, wyprzedzanie maruderów. Czyste szaleństwo. Brzuch mnie bolał na każdym wyboju drogi. Jacek mnie tylko przepraszał i jechaliśmy dalej.

   Zdążyliśmy. W sali Szymusia był obchód, ale Ojciec zobaczył chociaż Maleństwo przez szybkę. Uspokoił się, ten starszy oczywiście. Szymon spał. Ufff. Siedliśmy na korytarzu i zaczęłam wspominać naszą jazdę. Stwierdziłam, że jesteśmy zwariowanymi rodzicami. Dla kilku minut zobaczenia dziecka, gnaliśmy jak na skrzydłach. Śmiałam się po raz pierwszy. Wariaci i tyle.

   Znam Jacka bardzo dobrze, ale w tych traumatycznych chwilach odkrywam Go na nowo. Widzę, że jest oddany rodzinie każdą myślą, słowem i czynem. Widzę, ile warta jest dla niego każda chwila spędzona z Szymonem. Nikt z nas nie wie, ile jeszcze ich będzie.

   Zostałam z Synem na oddziale i opowiadałam o jego ojcu, naszym związku. Tłumaczyłam Szymkowi, że nie odnajdzie szczęścia w ekskluzywnych rzeczach, w wypchanym pieniędzmi portfelu. Szczęście jest wtedy, gdy czujemy, że ktoś nas kocha. A jego kocha Mama, Ojciec i Braciszek, który ciągle pyta „gdzie Dzidziuś” łamiąc mi przy tym serce. To dziesiątki osób modlących się teraz o jego życie.

   Szczęście to patrzeć jak Nela gania za frizbi a Michał moczy nogi w błocie. Szczęście to ciepła kolacja czekająca na męża, gdy ten wraca późno z pracy. To wysłuchanie drugiej osoby, gdy ta tego potrzebuje. Przytulenie i otarcie łez, gdy życie podcina nam nogi. To spokój na twarzy Ojca, gdy widzi swoje maleńkie dzieciątko. To tęsknota, gdy bliskiej osoby nie ma przy nas. Mamy wiele szczęścia. Potrzebuję tylko trochę czasu, żeby przywyknąć do zmian…

***

   

  

  

1 thought on “Pierwszy uśmiech

  1. Igo, jesteś wspaniałą partnerką dla swojego mężczyzny, ale przede wszystkim wspaniałą mamą dla swoich dwóch synków. Do dziś podziwiam Cię za siłę, mądrość i pogodę ducha w walce o zdrowie i sprawność Michasia. Jestem pewna, że Szymuś czuje Waszą ogromną miłość, wierzę, że walczy o to, by być z Wami. Jestem z Wami myślami i modlitwą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *