Bez kategorii

Pierwsza rocznica

Zaraz po urlopie Michałek pojechał na kilka dni do Dziadków. Wrócił w dniu swoich siódmych urodzin późnym popołudniem. Poza stęsknionym rodzicami i braciszkiem czekał na niego torcik na zimno, który elegancko otoczyłam biszkoptami i przewiązałam wstążką. Siedem wąskich świeczek zostało zdmuchniętych w asyście obu ojców. Tego, który dał Michałowi życie oraz tego, który podjął się codziennego trudu wychowania bardzo niesfornego, małego człowieka. Wieczorem bawiliśmy się w aquaparku.

A potem minęły kolejne trzy dni i nadeszła pierwsza rocznica naszego ślubu z Jackiem. Dzień był upalny, leniwy. Brak funduszy trzymał nas przy domu na krótkiej smyczy. A tak bardzo chcieliśmy tego dnia być w Karpaczu…Rozsiąść się na ulubionej polanie i absorbować piękno gór. Chcieliśmy, żeby ten dzień był inny, niż wszystkie. Karpacz musiał jednak poczekać. W godzinach popołudniowych spontanicznie spakowaliśmy się i pojechaliśmy na Ślężę. To taka namiastka naszego marzenia: piękne lasy, świeże powietrze i ładna panorama ze szczytu wzniesienia.

Jacek podjął się trudu wwiezienia Szymon wózkiem na szczyt. Można tego dokonać od strony Przełęczy Tąpadła.

Więcej niż połowa trasy była dość przyjazna. Potem robiło się coraz bardziej stromo, a po ścieżce luźno rozsiane były kamyczki. Nasza stara spacerówka sprostała wyzwaniu, choć nie miała dużych, pompowanych kół. Mąż był wyraźnie zmęczony, ale się nie poddał. Spacerowaliśmy właściwym dla nas tempem. Las nas orzeźwiał. Takiego – przesyconego zapachem igliwia – powietrza, nie ma nawet u nas na wsi. Wdychaliśmy głęboko ten dar natury. Brakowało tylko wilgoci szemrzących, lodowatych strumieni…

Po ponad półtorej godzinie marszu, dotarliśmy na miejsce. Przywitał nas zapach grilla. Skrzywiłam się. Nie jeżdżę w góry, by dym wdychać…Nie zabawiliśmy tam długo, zaczęło robić się późno.

Nie była to wyprawa marzeń. Ale wędrowaliśmy razem, pogoda dopisała, a świeże powietrze na trasie wypełniło nam płuca. Widok spomiędzy zarośli na Ślęży dał pogląd na szeroką przestrzeń wokół nas. Z pozostałych stron wzniesienie gęsto okryte jest zielenią. Michał namówił mnie, byśmy wbiegli po kamiennych schodach pod drzwi kościoła. O godzinie 14stej w niedzielę odprawiana jest tam msza. My byliśmy jednak dużo później, a z księdzem minęliśmy się na szlaku. Na kolorowych ulotkach wetkniętych w bramę, wierni proszeni byli o składanie datków na remont tej starej świątyni z XII wieku. Kawałek dalej znajdowały się ruiny i rzeźby świadczące o starożytnym kulcie. Odnosiło się wrażenie, że góra skrywała w sobie wiele tajemnic.

Wracaliśmy do domu szybkim krokiem. Zdecydowanie dużo łatwiej jest sprowadzać wózek w dół wzniesienia. Dobrego mam Męża i dziękuję mu za to, że zapełnił w moim sercu pustkę, którą czułam przez całe życie. Potrafiliśmy stworzyć rodzinę, która jest ze sobą, a nie obok siebie…

***

 

7 thoughts on “Pierwsza rocznica

  1. wooow ale szybko pyknęło, to już?? to w papierową rocznicę życzę Wam abyście dalej szli przez życie trzymając się mocno za ręce. Zawsze uśmiechnięci, zawsze razem i zawsze pewni swoich uczuć. Niechaj los Wam nadal sprzyja niosąc powodzenie. :)))
    p.s. to ja polecam mniej komercyjne miejsce, gdzie widoki są bardziej zapierające w piersi a przy słonecznej bezchmurnej pogodzie widać całe pogórze Karkonoszy. Niedaleczko można wjechać wózkiem, Waszymi rowerkami z przyczepką po górskiej płaskiej drodze. Koniecznie zabrać ze sobą kiełbaski i przekąski bo po wspinaczce czeka zbiorowe ognisko. Nie ma tam grillowania i piwa a przyjemne miejsce biesiadowania. My co roku ciepłą jesienią wspinamy się tam ale szlakiem stromym z przystankami na podziwianie panoramy, troszkę dalej za ślęzą. Góra Wielka Sowa z wieżą widokową gdzie rozciąga się cała panorama gór. Warto bo klimat typowo karkonoski, w pobliżu znajduje się również schronisko. Droga płaska wiedzie od Walimia lub od wschodu, można również zahaczyć o sztolnie walimskie gdzie na pewno Szymciowi się spodobają groty. 1,30h to max w jedną stronę (szlak czerwony z przełęczy Sokolej (↑ 1 godz, ↓ 0.40 godz),
    szlak czerwony z przełęczy Jugowskiej przez Przełęcz Kozie Siodło (↑ 1.30 godz, ↓ 1.10 godz),
    szlak żółty z Kamionek (↑ 2.15 godz, ↓ 1.40 godz)
    szlak żółty z Walimia (↑ 1.15 godz, ↓ 1.10 godz)
    szlak niebieski z przełęczy Walimskiej (↑ 1 godz, ↓ 0.40 godz)
    szlak zielony z Sokolca przez schronisko Sowa (↑ 1.20 godz, ↓ 0.50 godz).
    lub Rowerowy czerwony z przełęczy Jugowskiej na przełęcz Sokola

      1. a wiesz, przydałaby mi się taka siostra od serca :*
        za stare jesteśmy na adopcję ale może na przygarnięcie kto wie 😉 (bo ja rodzinę mam daleko i nie raz mi jej bardzo brakuje)
        jak zaczęłam czytać Twoją historię jakbym widziała siebie, różnimy się tylko ilością dzieci ja mam tylko jedno, ten sam upór, szaleńcza kwitnąca miłość, głowa pełna pomysłów i marzeń
        p.s. ale naprawdę polecam Sowę, my zawsze wchodzimy stroną stromą (wyciągiem narciarskim) widoki jakie nas witają przepiękne, nie wiem jak ze zwykłego szlaku bo jeszcze nie byliśmy, na górze stoi wieża, wygląda jak latarnia morska (wejście 2zł, widoki bezcenne ale wietrznie jak nad morzem) no i ognisko co dla dzieci jest frajdą (a i Wy na ślubie mieliście swoje) naprawdę jest tam pięknie bliżej niż karkonosze jak nie macie zbytnio funduszy i kasy
        (polecam również twierdzę Srebrna Góra troszkę dalej koło Ząbkowic http://www.forty.pl/ każde wejście jest z przewodnikiem w mundurze z epoki napoleońskiej, oprowadza nawet indywidualnie, można posłuchać ciekawych opowieści a dzieci w podziemiach dostają latarenki, latem z przełęczy kursuje kolejka For Fan Expres chyba 5zł a w podziemiach jest zawsze 10 stopni, można sie przenieś w magiczny świat innej epoki

          1. a bardzo chętnie, tylko my zazwyczaj jesienią i wiosną i to na własnych nogach bo nie mamy jak rowerów przewieźć
            no i teraz poszukuje jakiegoś kąpieliska z plażą w okolicach wschodnich woj dolnośląskiego

  2. Dzień dobry, Igo:)
    Mam wielki sentyment do woj. Dolnośląskiego, mam tu przyjaciół (konkretnie w Świdnicy) do których jeździmy z rodziną co roku. Ślęża, Wielka Sowa, ostatnio Kalenica, Walim, a trochę dalej Góry Stołowe – to wszystko zwiedzamy i zdobywamy jak tylko jesteśmy w tych stronach. Dodam, że ja jestem z Lubelszczyzny, a Okuninka jest mi bardzo dobrze znana, choć ja wolę jeździć na dużo mniej komercyjne jeziorka (służę radą w przyszłe wakacje:)))
    Wszystkiego najlepszego dla Was obojga z okazji rocznicy a dla maluchów dużo zdrowia! Pozdrawiam z deszczowego Lublina!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *