Bez kategorii

Pierwsza noc

Jacek pojechał na święta do Mateuszka. To miała być rodzinna wyprawa, ale postanowiliśmy, że będę pilnować budowy. Nie stać nas na żadne straty materialne i nieplanowane wydatki, poza tym w Wielką Sobotę ma być u nas ekipa z ZUK do plombowania wodomierza. Panowie z urzędu oraz fachowcy wykonujący przyłącze wody do budynku naprawdę uznali naszą sytuację za priorytetową. Chociaż nie dostali wynagrodzenia od dewelopera (są stratni na bodaj 10 tysięcy!!), dokonali dla nas poprawki przyłącza za darmo i to jeszcze dwie godziny po stwierdzeniu usterki. Chylę czoła przed firmą z Kiełczowa, bo wykazała się pełnym zrozumieniem i naprawdę ludzką postawą. Jesteśmy niesamowicie wzruszeni…Wiele zawdzięczamy również geodecie, wykonującym plany przyłączy. Przyjechał do nas, godzinę ogarniał ten chaos formalny i nie pozwolił sobie zapłacić ani złotówki. Całą niedzielę będę piekła domowe, przepyszne murzynki, żeby choć w ten sposób wyrazić swoją wdzięczność dla tych ludzi.

Mamy już licznik gazu. Brakuje zespolenia jednej rurki, by mieć ciepłą wodę w kranach i działające kaloryfery. Czekamy też na licznik prądu, pewnie będzie we wtorek lub środę po świętach. Jeśli uruchomimy wszystkie media, skończy się ten ogromny stres związany z budową. Brakuje nam już tylko jednego podpisu, by dostać dokument dotyczący braku przeciwwskazań do użytkowania lokalu. Widzę koniec naszych zmagań. Powoli odnajduję w sobie spokój, a postawa ludzi zgromadzonych wokół tego przedsięwzięcia, napawa nas optymizmem.

Dzisiejszą noc spędziłam wraz z dziećmi w nowym domu. Było chłodno, ale przekoczowaliśmy te kilkanaście godzin. Co mi się śniło? Że pobiłam moją filiżankę, która ma ze 100 lat. Czytam w internetowym senniku: „rozbić filiżankę – odwiedziny przyjaciółki okażą się bardzo korzystne”. No to czekam na gościa. Ha ha ha.

Jaki to luksus…pies merda ogonem prosząc o opróżnienie pęcherza. A tu?…pyk. Otwieram w piżamie drzwi do ogrodu i sprawa siusiu załatwione. Ha ha ha. Mam nadzieję, że teraz posypie się lawina dobrych wieści. Niewiele już brakuje, by zakończyć budowę. Mamy równo miesiąc opóźnienia. Jeszcze kwestia odwodnienia w ogrodzie i zacznę oddychać pełną piersią. Będzie można zapewnić Dzieciom, Nel oraz Mai przestrzeń do brykania.

Zwariowana królica dostaje w nocy amoku i gania po klatce, dudniąc na cały dom. I do tego jest tak uparta, że mimo otartych drzwiczek, nie chce wyhasać się pod dywanie Daje się już głaskać po pyszczku i je z ręki, ale o braniu króliczka na ręce absolutnie nie ma jeszcze mowy. Aż się ciśnie na usta…”to nie Lena”. Ale postęp jest – to ostatnio moje ulubione zdanie.

Dziś farbowanie jajek, wizyta w Kościele. Żurek ugotuję dopiero jutro, żeby dłużej był świeży. W poniedziałek znów będziemy w komplecie. Teraz cieszę się, że Mateuszek może być z Tatą i na spokojnie nadrabiam wszystkie domowe zaległości.

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *