Jest piekarnik, są wypieki. Na reszcie!!! Moje marzenie spełniło się! Zjedliśmy już ze smakiem czekoladowy murzynek, zanieśliśmy dużą blachę ciasta na imprezę do hospicjum, a teraz upiekłam z Michałkiem pierniczki. Czuję się tylko wprowadzona w błąd przez pszczelarza, bo pod nazwą „miód wielokwiatowy”, sprzedał nam produkt mocno pachnący gryką. Powinien mnie zastanowić dość ciemny kolor, ale cóż…Następnym razem zaopatrzymy się w ulubionej pasiece przy drodze na Kłodzko, gdzie miód był wyborny w smaku. Nic nie popsuje mi radości z posiadania piekarnika! Zrobiliśmy z synem ciasto, odstało dobę w lodówce i można już było spędzić z dzieckiem dłuuugie popołudnie. W powietrzu rozsialiśmy z Michałkiem magię świąt Bożego Narodzenia.
Dziś natomiast zamieniłam grzyby suszone na pisaki żelowe i kuleczki, więc ozdób do ciasteczek nie musiałam kupować . Zdecydowanie lukier z pisaków z ubiegłych lat był trwalszy i szybciej zastygał. Nie wysłałam paczuszki z podziękowaniami dla Mikołaja Świętego, bo żel na pierniczkach nadal stygnie (już chyba osiem godzin). Ale to może i lepiej, bo jutro będę robić z Michałkiem czekoladki pachnące pomarańczą, więc trafią do przesyłki w ozdobnym celofanie. Pierniczki są śliczne!
***
Piekne pierniczki, zreszta nic dziwnego, wszystko co wyjdzie z Pani rak robi wrazenie. Ja wlasnie przygotowalam schab z morelami☺ i czekam z niecierpliwoscia na kolejne swiateczne przepisy! Serdeczne pozdrowienia dla calej Rodzinki
:*
Piękne:)
A wrzucisz przepis na te pierniczki? 🙂
To jest na samym początku bloga „Kurlandia, czyli co”
są śliczne i równiutkie jak spod linijki