Bez kategorii

Pępek świata

Nasz starszy syn próbuje się pogodzić, że nie jest centrum wszechświata. I wcale nie chodzi o fakt pojawienia się młodszego brata. Zawsze, gdy mamy gości, dziecko próbuje wszystkich sobą zaabsorbować. Kiedy rozmawiam przez telefon syn zmusza mnie do przerwania połączenia, robiąc wszystko to, czego mu nie wolno: grzebie w laptopie, podchodzi do telewizora, męczy psa. W myśl zasady: „nie ważne jak ,ważne, by zwrócono na mnie uwagę”. Ciężko mi przeprowadzić choć krótką rozmowę z rehabilitantami dzieci, bo Michał zawsze ma milion bardzo pilnych spraw w tym czasie. Jak próbuję zignorować, potrafi ciągnąć mnie za rękaw. Czasami nie umiem skupić myśli, a głowa robi mi się kwadratowa. Ha ha ha. Pociesza mnie myśl, że większość rodziców pięciolatków ma podobnie. Ciekawe jak będzie wyglądał kolejny etap rozwoju mojego aniołka. Już się boję…

Michałek dziś jednak bardzo mnie wzruszył, bo znalazł w starym pudle swoją zabawkę z czasów niemowlęcych i…oddał ją Szymonowi. Sam, bez żadnej sugestii. Taką czuł potrzebę, serduszko ma dobre. Cieszę się, że jest taki uczuciowy.

Tymczasem rośnie kolejny pępek świata. Dziś Jacek doświadczył jak to jest, gdy nie można zjeść choć kromki chleba, bo charakterne niemowlę pręży się z chwilą, gdy odwraca się od niego źrenice. Ha ha ha! Tak, tak. Tata przyznał mi dziś rację, Szymon walczy o władzę. A jak próbujesz człowieku polemizować, to dostajesz pawia w prezencie. Bo nasz syn wymiotami manifestuje wysoki poziom niezadowolenia. Ot aniołeczek kolejny. Ha ha ha!

Czekam z utęsknieniem na przyjście wiosny. Michał się wybiega, Szymon dotleni, co złagodzi ich temperamenty (mam nadzieję). Mimo wszelkich narzekań na niesforne dzieciaki, ze smutkiem przyjmuję jednak do wiadomości, że Jacek i Michał wyjeżdżają na cztery dni. Cieszę się, że jadą do Mateuszka, lecz lubię mieć moją rodzinę w komplecie. Jestem organizmem stadnym, zdecydowanie. Lubię też szum kołdry, gdy w nocy Narzeczony nakrywa mi plecy i lubię zapach parzonej przez niego kawy. Będę tęsknić za każdym drobiazgiem, który wypełnia nasze wspólne życie. Na drugim końcu Polski czeka jednak chłopczyk, który będzie bardzo szczęśliwy, że zobaczy się z Tatą. Staram się pocieszać tą myślą.

Spędzę więc kilka dni z Szymonem, który robi postępy. Jego podpór na rękach był oceniany na poziomie dziecka ośmiotygodniowego. Teraz awansowaliśmy do rozwoju niemowlęcia trzymiesięcznego. A że Szymon niedługo będzie miał miesięcy dziesięć? Tak  to już jest ze skrajnymi wcześniakami. Do pełnej sprawności będziemy dochodzić latami (o ile w ogóle uda się ten poziom osiągnąć). Jakoś mnie to już nie przeraża.

Niestety maluszkowi lepiej wychodzi lizanie materaca, niż podnoszenie się na nim…

Patrzę na syna, który bardzo często uśmiecha się. Wystarczy posłać mu radosną minkę, odpowiada tym samym. Jest taki słodki, uwielbiam mu się przyglądać! Nauczył się zapychać przedmioty do buzi. Bardzo lubi się bawić. Ale nie zabawkami, nieeee. Najśmieszniejsze jest szarpanie mnie za włosy. Zadowolenie powoduje również całowanie po stópkach, rączkach i policzkach. I głaskanie po głowie. Tata, ponieważ natura włosów na głowie mu poskąpiła, wymyślił łaskotanie bródki syna, też bardzo śmieszne zdaniem Szymona.

Problemem naszego upragnionego dziecka jest za słabe napięcie mięśniowe. Dzięki rehabilitacje budują się partie mięśni na plechach i nie tylko. Gdy zaczynaliśmy ćwiczenia, syn miał bruzdę w górnej części kręgosłupa i wypukłość na 4 kręgi w części dolnej. Teraz zagłębienie wypełniły mięśnie. Cały czas walczymy z rozstępem mięśnia na brzuchu (na szerokość palca). Brzuszek jest rozlany na boki, a dolne żebra piekielnie sterczą. Poprawa napięcia mięśniowego skutkuje tym, że Szymek nie zwraca już tak często (Raz dziennie? Chyba, że się wkurzy na nas, he he.). Nauczył się pięknie ssać (osiągnęliśmy pułap 70ml potrzebny do wyciągnięcia gastrostomii). Cały czas jednak wywala język z buzi, czyli muszę więcej czasu poświęcić na wzmocnienie mięśni twarzowych. Syn nie ma już tak ogromnej przeczulicy na klatce piersiowej, oczopląs się cofa, dziecko sięga podczas ćwiczeń paluszkami u stópek do buzi (wcześniej był tak napięty, że brakowało z pięciu centymetrów), styka już naprzemiennie łokcie z kolanami.  Naprawdę jest dużo lepiej. Ale do wieku korygowanego jeszcze sporo brakuje.

Ja się z niczym ani nikim nie ścigam. Jestem Szymonem absolutnie zachwycona (jego Tata też) i nie ma dla nas znaczenia, ile brakuje dziecku do powszechnie przyjętych norm. Nasz syn jest radosny, kontaktowy i daje nam ogrom wzruszeń. Nie musi być przy tym wybitny. Kochamy go…po prostu. Bo dzieci szczególnej troski uczą miłości lepiej, niż ktokolwiek na świecie. Gdyby nie moje dzieci, byłabym innym człowiekiem. Gorszym, pod wieloma względami. Jestem tego pewna. Dlatego uważam, że los słusznie obdarzył mnie tak wymagającymi dziećmi. Zmobilizowałam w sobie pokłady energii i uczuć, o istnieniu których nie miałam wcześniej pojęcia. Czy popełniam błędy? Nadal sporo. Ale jedno wiem na pewno, moje dzieci nie muszą zabiegać o moją miłość. Nie muszą być wybitne, bym cieszyła się z bycia ich mamą. I tego właśnie nauczył mnie los, doświadczając tak ciężko. Z perspektywy czasu jestem wdzięczna za tę dramatycznie trudną lekcję…

***

13 thoughts on “Pępek świata

  1. Ech Ci mężczyźni! Wszyscy są bardzo wymagający, czy to duzi czy mali … 🙂
    Mam szkrabów w tym samym wieku co Twoi i muszę dodać, że mój pięciolatek przechodził każdy z możliwych buntów; chyba żadnego jeszcze nie było nam dane ominąć (hahaha). I ciągle słyszę poczekaj aż skończy pół roku, rok, dwa lata, trzy lata …. itd. wtedy będzie lepiej. A tu co? A tu po poprzednich etapach nadchodzą kolejne. Ale cóż trzeba to przeżyć, mimo że czasami mama dostaje białej gorączki 😉 Najśmieszniejsze jest to, że młodszy synek wyrasta na takiego samego łobuziaka, terroryzując całą rodzinkę!
    Cieszę się, że masz odwagę mówić o ciemniejszych stronach macierzyństwa, które nie zawsze usłane jest różami. Wiele mam ma poczucie winy, że nie wszystko wygląda tak jak miało wyglądać i nie wypada ponarzekać sobie, bo zewsząd sypnie się krytyka (tu ciocia, tam babcia …). Trzeba czasami się wkurzyć na swoje pociechy, trzeba uciec na chwilkę gdzieś i odetchnąć. Ja tak robię i zawsze wracam z podwójną energią i radością do moich Brzdąców.
    Bardzo się cieszę, że Szymonek robi olbrzymie postępy, aż miło na niego popatrzeć.
    Pozdrowienia dla Dwóch Pępków Świata!

    1. Proszę mi znaleźć matkę, która widzi same „uroki macierzyństwa” :))) Staram się pisać tak, jak jest. Są miesiące słodko-lukrowane, gdzie omijają nas wszelkie troski, a są takie, gdzie mam ochotę zamknąć dziecko w szafie. Ha ha ha.

      1. Przypomniał mi się pewien incydent chyba sprzed roku. W centrum handlowym dziecko (może z trzylatek) rzuca się na podłogę i krzyczy w niebogłosy (chciał po raz kolejny wsiąść do takiego ruchomego autka). Przechodzimy z moim partnerem, patrzymy na dziecko, potem na jego bezradnych rodziców, potem na siebie i wtedy następuje ten znaczący uśmieszek. „Skąd my to znamy” – nasza wspólna myśl. Mijamy rozhisteryzowanego chłopca i wtedy para młodych ludzi za nami – „O Bożeee, jak on się zachowuje? Oni nic nie robią! Straszne dzieckooo!”. My obracamy się równocześnie i uśmiechamy się do siebie i znowu myśl „Was też to nie ominie”. Hahaha
        Jak sobie to przypomnę to zawsze chce mi się śmiać, wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że dziecko to odrębna jednostka i nie zaprogramujemy go na tryb „Super grzeczny” – czyt. niczego nie chce, nic nie mówi, nie myśli.

  2. podziwiam, podziwiam, podziwiam, za wszystko, nie wiem czy bym umiała, być tak pozytywna po tak trudnej lekcji jaką dało Pani życie, można się tylko uczyć…

  3. Właśnie, właśnie Aniu! Miałam już nieraz pisać – pani Igo, czy ten malec na pewno jest Pani? Bo z wyglądu jest taką kopią taty, że na Panią nie ma już miejsca:D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *