GOTUJEMY

Pasztet Babci Marysi

Zamknęłam oczy i pomyślałam o pasztecie…Wyobraźnia namalowała mi dom nad jeziorem, twarz Babci Marysi w fotochromowych okularach oraz kwadratowy blok domowego mięsa o aromatycznym smaku. Zadzwoniłam więc do byłej Teściowej z prośbą o  podanie tego starego, sprawdzonego przepisu. Kupiłam kilogram tłustego, surowego boczku, kilogram karkówki i kilogram wątroby wieprzowej. Do tego wyszperałam ze spiżarni cztery duże cebule, a w ziołach: liść laurowy, ziele angielskie, gałkę muszkatołową, majeranek i kminek. Ostatnie dwie przyprawy, to już moja inwencja.

Karkówkę i boczek skroiłam na kawałki wielkości…hmmmm…dużych orzechów włoskich, ścięłam ich białko w niedużej ilości wody z liściem laurowym i zielem angielskim. Kiedy mięso nie było już surowe w środku, ale jeszcze sprężyste, odstawiłam je do ostygnięcia, a wywar wlałam do czterech bułek (najlepiej suszonych i czerstwych). Ja miałam bułki świeże, więc sos wystarczył do ich namoczenia. W przypadku suszonego pieczywa można dodać jeszcze trochę wody. Niech to będzie pieczywo z piekarni, a nie wypiek ze znanych marketów, powstający z mrożonej masy, która leżakuje miesiącami w chłodniach. Wątrobę skroiłam w bardzo cienkie plastry (mniej niż centymetr) i ścięłam na patelni z niewielką ilością oliwy tuż przed samym mieleniem. Umyłam osiem jaj.

Mięso, cebulę, wątrobę oraz cebulę zmieliłam w maszynce na dużych oczkach. Potem dwukrotnie – z użyciem najdrobniejszego sitka – pasztetowego, zmieliłam całą masę wraz z majerankiem i kminkiem. Dodałam sól, pieprz oraz świeżo startą gałkę muszkatołową. Blaszki „keksówki” wysmarowałam domowym smalcem, posypałam lekko majerankiem, a potem bułką tartą. Masę wymieszałam z jajami, dzięki czemu stała się papkowata i łatwo się nakładała do formy.

Standardowe keksówki wypełniłam do 2/3 objętości. Posypałam jeszcze majerankiem i kminkiem na wierzchu. Z mojej masy  powstał wypiek długości ponad dziewięćdziesiąt centymetrów, oczywiście rozłożony na trzy foremki.

Piekłam go w 180 stopniach Celsjusza, aż patyczek od szaszłyka przestał się „mazać” przy wbijaniu w mięso. W tym przypadku to to było niespełna czterdzieści minut, a dodatkowe pięć dałam na zarumienienie skórki. Gdyby skórka przypiekła się za wcześnie, można formy nakryć folią aluminiową.

Przy nakładaniu masy pomagałam sobie łyżką silikonową z Biedronki, która jest giętka i zabierała zmielone mięso ze wszystkich zakamarków naczyń. Mięso ze środka maszynki dałam pieskom. Forest i Nel łapali łapczywie kęsy wraz z moimi palcami. Miałam przeczucie, a nawet namacalny dowód w postaci śladów psich zębów, że pasztet się uda. Ha ha ha.

I udał się! Przepyszny. Wilgotny, pachnący, z wypieczonym wierzchem.

Śmiem twierdzić, że uzupełniony o dodatkowe zioła, był smaczniejszy od tradycyjnego. Babci Michała jestem wdzięczna za wyrozumiałość, bo nękałam ją wczoraj telefonami. Ale jej Wnusio mnie dzisiaj skomplementował „Mmmmm, pyyyszne! Poproszę dokładkę”. Mięso, postawione do lodówki, zachowa świeżość do siedmiu dni, więc jeszcze parę ciepłych słów zgarnę.

Ponoć pasztet piecze się w kąpieli wodnej, żeby nie był suchy, wiórowaty. Tutaj jest to absolutnie zbędne, bo przepis jest genialny! Doskonale nadaje się o mrożenia, niewiele tracąc ze swojego cudownego smaku.

***

12 thoughts on “Pasztet Babci Marysi

  1. Brzmi pysznie. Czy zamiast karkówki mogę użyć łopatki, (bo mam sporo zamrożonej, która czeka na swój dzień) ? Czy bardzo zmieni to smak na niekorzyść?!

    1. Pani Kasiu, sądzę, że bez problemu Pani może, bo tu smak nadaje głównie wątroba i zioła oraz boczek. Tylko proszę potem nie zamrażać ponownie 🙂

      1. Dziękuję. Będę pamiętać, bo szczerze powiedziawszy miałam zamrozić część, a faktycznie rozmrożonego mięsa już się nie powinno 🙂 Przetestuje na moich maluchach i zdam relację. Pozdrawiam serdecznie Wesołych Świąt i wszystkiego dobrego dla całej Super Rodzinki!

        1. Mozna zamrozic, pasztet bedzie upieczony wiec rozmrozona przed pania lopatka przejdzie obrobke cieplna i nie bedzie juz tym samym kawalkiem mieska. Nie powinno sie ponownie mrozic raz rozmrozonego miesa surowego. Pozdrawiam.

        1. Pani Aniu, bo wszelkie komentarze przed publikacją wymagają mojej zgody. Zamieszczam wszystkie jak wchodzę do internetu. Pozdrawiam ciepło.

          Jeszcze słówko komentarza dotyczące zamrażania powtórnego. Przemawia do mnie to, że po obróbce termicznej mięso jest pozbawione patogenów. Ale czy naprawdę chcemy jeść mięso dwukrotnie mrożone (a może i 3 razy, jeśli producent trzymał je w chłodni), a potem jeszcze gotowane? Ja tego nie robię, a Państwu pozostawiam dowolność. Ściskam wszystkich ciepło w ten śnieżny dzień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *