Przez dwa dni Szymon miał nawet 40 stopni gorączki. W tym czasie ja byłam tak chora, że wpadałam na ściany, nie mogąc złapać równowagi. Jacek wziął wolne wtedy, gdy sponiewierał go rotawirus i sam miał problemy, by ustać w pionie. Potem miał ode mnie przykaz, żeby pilnować zatrudnienia i zostałam z tym szpitalem na peryferiach sama. I kurde…dałam radę!
Nazrzędziłam się przez te dni, nadenerwowałam krnąbrnym zachowaniem Michałka, do bólu wykorzystującego moją niemoc. Ale już drugą dobę wróciły mi siły i choć mam w zatokach ropę, a z nosa ciurem leje się krew, ustawiłam chłopaków w odpowiedni tryb funkcjonowania. Zamiast kolejnej bajki dającej mi wytchnienie – podręcznik do pierwszej klasy. Przerobiliśmy pół książeczki. Michał pisze, czyta i liczy. Mam obawy, że będzie się w szkole nudził.
Odsieczy nie było. Żal się w sercu tliła, ale jej miejsce zastąpiła wielka satysfakcja z tego, że poradziłam sobie bez pomocy. Było ciężko, słaniając się na nogach, niosłam Szymka do schładzającej kąpieli. Moja kochana pediatra – dr Michalska – telefonicznie dodała mi wiary we własną wiedzę i umiejętności. Przełom w leczeniu syna nastąpił, gdy intuicyjnie dałam mu jeszcze Urofuraginum.
Mimo naprawdę bardzo słabego samopoczucia, skończyłam upominek dla koleżanki. W ten sposób dwie czapeczki oraz sensorek, zostały wysłane do jej małych dzieci. Jedno z nich było jeszcze w brzuchu, gdy Ilona piekła dla mnie świąteczny piernik. Pamiętacie? Choć pomoc koleżanki była bezinteresowna, nie mogłam sobie odmówić przyjemności rewanżu.
Jeszcze zrobiłam dwie spore prace oraz dwie spódniczki tutu – tak u mnie wygląda chorowanie.Właśnie zabieram się za opis ich wykonania.
***
widzę że nawet jak choroba Cię rzuca o glebę Ty i tak brniesz dalej, nie do zdarcia jesteś 🙂
tutu co prawda na mojego synka się nie przyda ale zobaczę jak się robi, podobno łatwizna, może dla „synowej” na bal się przyda
a i chętnie bym pomogła, chociaż w zajęciu się przez chwilę dziećmi albo ogarnięcia domu ale mnie też rozłożyło, bo jak choruje moje dziecię to wtulone zawsze mnie zarazi ;P tyle że choruje 3-4 dni a ja po nim aż ponad tydzień 🙁
Trzymajcie się,my damy radę. Kto jak nie my…
Iga, zyczę wszystkim powrotu do zdrowia. Wożę w bagażniku zabawki dla Michała ale jak przeczytałam, że u was rotawirus, to czekam aż minie. Nie chcemy przejąć pałeczki 🙂
Rozmawiałam ze stolarzem. Może przyciąć ościeżnicę. Zrobi to dla mnie po znajomości, tylko jak będę u Was to może wezmę ją a ty pokażesz gdzie i ile przyciąć.
Pozdrawiam
Jesteś wielka!!! Ale na razie na kawę nie zapraszam 😛