Bez kategorii

Niech żyje wolność…

   Pierwszy raz od niepamiętnych czasów mieliśmy z Jackiem 3 dni wolnego. Michał pojechał do Dziadków i biologicznego Taty. Prosiłam o to od maja zeszłego roku, kiedy to syna zabrałam z przedszkola i sami zajęliśmy się jego edukacją i zorganizowaniem wakacji…Raptem 9 miesięcy cierpliwości i udało się :-/

   Michała marzeniem było pobawić się z Dziadkami pociągiem, torami i konikiem (czyli w Mustanga z Dzikiej Doliny) a naszym wyspać się raz w roku. Dziecko budzi nas codziennie 4-5 rano…Korzystaliśmy z wolności jak zwariowani. Spaliśmy do oporu, rano nie śpieszyliśmy ze wstawaniem, obeszliśmy wszystkie Hipermarkety na Wrocławskich Bielanach, skończyliśmy oglądać drugi sezon Dextera. Nawet zaliczyliśmy wypad do kina 🙂

   Najpierw zjedliśmy frytki. Nie trzeba było słuchać marudzenia, mieć oczu wokół głowy…Jaki relaks! Siedzieliśmy i śmialiśmy się, że nie musimy co chwilę upominać dziecka, możemy spokojnie zjeść. Cudnie! A potem poszliśmy do kina na „I że Cię nie opuszczę…”.

  

   Dla nas to był strzał w dziesiątkę. Film bliski naszej wrażliwości. Wyszłam z kina ze ściśniętym gardłem a mój Ukochany z zeszklonymi oczami. Potem mnie przytulał bardziej niż zawsze (tak, jeszcze bardziej) i rozczulał się na myśl, że mógłby mnie kiedykolwiek stracić. Dość długo trzymały Go emocje, więc zaczęłam żartować. Mamy kilkadziesiąt tysięcy zdjęć i choćbym chciała Jacka zapomnieć, to się zwyczajnie nie da :))) Ale film fajnie podsycił emocje między nami. Najzwyczajniej w świecie byliśmy na randce. I było cudnie.

   Wczoraj natomiast dokończyliśmy drugi sezon naszego ulubionego serialu. A ja zrobiłam jak zwykle coś do przekąszenia. Tym razem sałatka z czerwoną fasolą była głównym daniem na kolację. Potrzebne były:

2 pełne garści makaronu długie rurki
1 puszka czerwonej fasoli
1 puszka ananasa
1 pęczek szczypioru
4 ogórki konserwowe
4 parówki (my kupujemy wieprzowe Culneo)
majonez
jogurt naturalny
curry

   Nastawiłam wodę na makaron i zabrałam się za przyrządzenie sałatki. Fasolę wrzuciłam na sitko i przepłukałam wodą. Ananasa pokroiłam na małe kawałki maksymalnie 1/1 cm. Do miski wlałam ze dwie łyżki zaprawy z ananasa. Zielony szczypior drobno posiekałam i zabrałam się za ogórki. Kostki 0,5/o,5 cm w przypadku ogórka są w porządku. Parówki przecięłam wzdłuż i dalej pokroiłam na półksiężyce (ze 4 mm szerokości). Wszystkie składniki spotkały się w dużej misce.

   Makaron pod koniec gotowania osoliłam. Potem musiał przestygnąć. Miał z 5 cm długości, więc przekroiłam go na pół. Kiedyś używałam makaronu w kształcie świderków, ale zabierał on zbyt dużo sosu. Muszelki, kolanka są twardawe. Zdecydowanie rurki są najbardziej odpowiednie.

   Składniki zasypałam dwiema łyżeczkami curry, dodałam majonezu i jogurtu w równych ilościach. Zamieszałam dokładnie i patrzyłam czy sosu jest wystarczająco. Jeśli nie, znów dodałam łyżkę majonezu i łyżkę jogurtu. To się robi wedle własnego uznania. Ja nie lubię suchych sałatek, ale ciapa też mi nie smakuje 😛 Sok z ananasów wypełnił nam smak i połączył zapach ogórków konserwowych z wędzonką z parówek oraz ostrym szczypiorem. Tej sałatce trzeba dać ze 30 minut przed podaniem, żeby smaki się połączyły. Zanim nałożyłam porcję do miseczki to jeszcze raz porządnie sałatkę zamieszałam. Wyszła pychota! To jeden z moich ulubionych przepisów. Kiedyś moja Mama mi go „sprzedała” a ja włączyłam do swojego wachlarza genialnych (naszym zdaniem) posiłków.

   Ja kupuję tanią i dobrą fasolę czerwoną w Biedronce. Tym razem dokonałam zakupu w Stokrotce i okazało się, że fasolka była bardzo miękka i się rozsypywała przy mieszaniu. Trudno. Zła byłam za jej wygląd, ale smaku to nie zmieniło na szczęście.

  

   Wszystkie składniki do tej sałatki znajdziemy za nieduże pieniądze we wspomnianej Biedronce. My polubiliśmy majonez Korona, bo smakuje jak oryginalny a jest tańszy. A jogurt naturalny pochodzi z firmy Bakoma i też spełnia nasze oczekiwania. Tylko z przyprawami ciężko bywa w naszym sklepie. Ale może to zależy od regionu?

   Nałożyłam Jackowi sałatki do pracy do plastikowego pojemnika. Moja lepsza połowa wyszła przed trzynastą a ja siedzę i odpoczywam wspominając wspaniałe chwile we dwoje.

   Dziś przed południem byliśmy na długim spacerze z psem. Dzidziuś się dotlenił, nawet słonko czasami zaglądało zza chmur. W moim sercu rodzi się tęsknota za powrotem dziecka do domu. Jacek już wczoraj mówił, że pusto bez Michała…Jeszcze parę godzin i będzie znów z nami…

***

  

  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *