Bez kategorii

Mucholol

– Chcesz zrobić mi przyjemność?

– Noooo… – 0dpowiedział Małżonek.

– Zabierz mnie do lasu.

Jesień. Powietrze jest chłodne i wilgotne. O tej porze nigdzie nie pachnie lepiej, niż w lesie. Tyle, że mój Jacek nie lubi zbierać grzybów, a ja uwielbiam. Podzieliśmy się więc na dwa obozy. Grupa numer jeden – w składzie Tata i Szymon – spacerowała leśnymi alejkami, a Jacek z nudów dzierżył w dłoni telefon komórkowy z włączonym internetem. Ha ha ha. W drużynie drugiej był Michał i ja. Wchodziliśmy wgłąb głuszy i szukaliśmy składników na posiłek. Nel wstrzymała się od decyzji, do którego obozu chce należeć i łaziła wśród krzewów jagód wedle własnego upodobania.

Michał co chwilę pokrzykiwał…”Maaaamooo, chooodź!” i wskazywał palcem na blaszaki przeróżnej barwy i kształtów. Mój syn uzmysłowił mi, jak wiele jest tego typu grzybów w runie. „Muchomor” – odburkiwałam po którymś już fałszywym alarmie. – „Znowu muchoooolol?”. – „Nie chcę żółtych, białych i czerwonych. Tylko brązowe…” – starałam się tłumaczyć. Tyle, że te chowały się pod suchymi liśćmi w podobnej tonacji kolorystycznej.

I w końcu, po bodaj półtorej godzinie instruowania, że interesują mnie tylko brązowe kapelusze, Michał wskazał palcem na ślicznego podgrzybka. Ależ byłam dumna! Ja znalazłam prawdziwka, podgrzybki i kilka grzybów jadalnych, których nazw nie pamiętam. Wiem jednak, że są dobre. Byłam młodsza od mojego synka, gdy zabierano mnie na grzybobrania.

Zależało mi, by zrobić gulasz wołowo-grzybowy i zaserwować go wraz z chrupiącymi plackami ziemniaczanymi. Smażona na maśle cebulka, starta marchewka, podgotowana uprzednio wołowina, grzyby, liść laurowy, ziele angielskie, tymianek i majeranek oraz pieprz ziołowy, łyżka zasmażki. Michał, miał dostać placuszki ze śmietaną.

Wysypu nie było, ale na obiad grzybów starczyło. Trzymając synka za rękę, kroczyliśmy między krzewami i suchymi gałęziami…Znaleźliśmy pajęczynę z wielkim, pękatym pająkiem. Jeden krok więcej i ta misterna konstrukcja została by na moim płaszczu. Na myśl, że ten paskudny stwór mógłby spacerować po moim ubraniu, robiło mi się słabo. Ha ha ha. A potem znalazłam atrakcyjną dla syna ciekawostkę przyrodniczą. Przywołałam Michałka do siebie i kazałam mu przyłożyć ucho do sosny. „Stuk, stuk, stuk” – słychać było rytmiczne dźwięki. Kazałam dziecku położyć dłoń na korze…pień wibrował. Na samym szczycie drzewa widziałam podrygujący ogonek czerwonego dzięcioła.

Czym innym jest oglądanie książeczki i tłumaczenie, jak wygląda otaczający nas świat. Zupełnie czymś innym jest pozwolenie, by dziecko ten świat doświadczyło wszystkimi zmysłami. Sądzę, że właśnie dlatego Michał jest tak mądry, mimo bogatej przeszłości chorobowej. On świata doświadcza na własnej skórze, a nie ogląda go wyłącznie w elementarzu czy telewizji. Próbujemy zapewnić dzieciom choć namiastkę naszego dzieciństwa. Są więc w użyciu patyczki, szyszki i kamyki…Jest las i są w nim grzyby.

Na miejsce swojej wyprawy wybraliśmy las nieopodal mojego starego domu. Tego samego, który był spełnieniem marzeń mojej matki. Sadziła w ogrodzie drzewa i krzewy, które wyrosły do olbrzymich rozmiarów. Ja nie mam zmysłu orientacji, a tamte tereny są mi znane. Do domu nie zbliżałam się, nie jestem hipokrytką. Jeśli deklaruję, że nie chcę z kimś utrzymywać znajomości, to zwyczajnie tego nie robię. Nie śledzę po kryjomu losów tej osoby, nie dopytuję o nią za plecami. Interesuje mnie to, co zbudowałam sama. Moja wspaniała rodzina, mój Mąż, który udowodnił mi, że można stworzyć satysfakcjonujący dla dwojga związek.

Las przypominał patchwork. Były połacie runa porośnięte wyłącznie mchami i te, które przykryły liście dębowe i kobierce jagodowych krzewów. Były obszary mocno prześwietlone, a co za tym idzie suche. Jacek, w poszukiwaniu poszycia wilgotnego, brnął wózkiem pomiędzy gałęziami. Nie było to łatwe, bo wózek co rusz się blokował. Mimo tego mój Małżonek pchał pojazd dalej i jeśli nawet miał ochotę kląć, to robił to w duchu. I tak sobie pomyślałam…musi mnie bardzo kochać, skoro robi coś, czego absolutnie nie cierpi i jeszcze nie narzeka.

Udało nam się znaleźć miejsce, gdzie szlachetnie gatunkowo grzyby rosły całymi rodzinami. W 30 minut zebrałam tyle, ile potrzebowałam. Borowiki ceglaste posłużyły do testowania wielofunkcyjnego scyzoryka, który niegdyś dostałam.

Ostatecznie, po namyśle, te nie zdecydowałam się na konsumpcję tych grzybów. Są jadalne, ale ich walory smakowe nie są duże. Ale jaka radość jest znaleźć taki wielki kapelusz!

Za to prawdziwki były faktycznie prawdziwym rarytasem. Zawsze bardzo podobały mi się ich pękate trzonki. Mimo tego moimi ukochanymi grzybami są podgrzybki. Takie, których sito jest młode, a kapelusz jędrny. Cudnie komponowały się z mięsem.

Obiad był pyszny. Jacek zjadł podwójną porcję. A placki były chrupiące. Wystarczy nie dodawać dużo mąki, wtedy skórka cudnie kruszy się podczas gryzienia.

Szymon spał w lesie głębokim i zdrowym snem. A po obudzeniu humor mu długo dopisywał i śmiał się do samego wieczora. Nawet żartowaliśmy, że naćpał się tlenem i żywicą sosen. Żadna inhalacja z nebulizatora nie jest w stanie tak zrelaksować dziecko, rozprężyć jego drogi oddechowe, jak leśne powietrze.

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=SYozPDhwsa8

Cudowna sobota…

***

 

17 thoughts on “Mucholol

  1. Droga Pani Igo 😉 czytam Pani bloga już sporo czasu i razem przezywam Państwa wzloty i upadki i trzymam kciuki za chłopców, ale mam do Pani prośbę. Już jakiś czas temu wyprowadziłam się z domu rodzinnego i teraz żyje w mieszkaniu bez piekarnika i miksera, oczywiście zbieram na wymarzone sprzęty kuchenne, ale zanim to się stanie marzę o zrobieniu ciasta bez miksera i piekarnika na spodzie z herbatników, niestety nie mam pomysłu na masę jaką dodać na rozkruszone ciasteczka. Proszę o jakąś inspirację 😉 Pozdrawiam Monika

    1. Serek Danio proszę zmieszać z owocami (np brzoskwiniami) i jedną płaską łyżeczką żelatyny na każdy serek (rozpuścić w minimalnej ilości wody) 🙂

  2. Pani Moniko, mozna rowniez zmieszac serek mascarpone z ubita smietana kremowka, do tego cukier puder, na to owoce. odstawic do lodowki na kilka godzin. spod mozna zrobuc z rozkrusxonych ciastek czekolafldowych lub herbatnikow, zmieszanych z niewielkąilością roztopionego masła. przed wylozeniem masy spod schlodzic w lodowce pol godziny.

    1. Już mi ślinka leci na samą myśl, ale właśnie w tej ubitej śmietanie jest problem, bo jak ubijam trzepaczką to mi jakaś dziwna wychodzi takie masło jakby. Mimo tego, że ja wcześniej schłodzilam

  3. Ja tez uwielbiam chodzić na grzyby, niestety ostatnio synek złapał dwa kleszcze i jakoś mnie one trochę zniechęciły ale myślę że jeszcze się wybiorę w tym riku chociażby po to żeby zrobić ten smakowicie brzmiący gulasz 🙂

  4. Tak miał a mimo tego się jakoś wdrapały. Ale nie mogłam się oprzeć i dzisiaj wybraliśmy się do lasu no i oczywiście tym razem też musieliśmy jakieś zwierzątko ze sobą przynieść na szczęście jeżeli można to tak nazwać tym razem ja go złapałam:O . Jeszcze tylko po wołowinkę i można brać się do gotowania 🙂

  5. Niestety musimy mieć jakąś dobrą krew bo synusia to wszelkie stworzonka uwielbiają a szczególnie komary, na szczęście chwilowo sezon na nie się kończy 🙂

Skomentuj ~Dagmara Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *